17.01.2016
NavRoad NEXO powerBOX flashlight: moc w latarce
NavRoad NEXO powerBOX flashlight to gadżet, o którym miałem wam w ogóle nie pisać. Kogóż obchodzi mała latarka LED z Chin? Gadżet okazał się jednak lepszym, niż sądziłem!
Czym jest NavRoad NEXO powerBOX flashlight? To przenośny bank energii wbudowany w latarce. Niby nic nowego – wiele powerbanków ma diodkę LED udającą latarkę. Mimo to, drobiazg NavRoad’a jakoś dziwnie mnie intrygował… W końcu przełamałem się i rozerwałem blister.
Początek był kiepski. Z opakowania wyciągnąłem latarko-baterię oraz przewód i dziwną przejściówkę. Nie mam pojęcia, czemu ma ona służyć, bowiem po połączeniu obu elementów uzyskujemy zwyczajny przewód USB-microUSB. Może w magazynie brakło normalnych kabli…? Nie zaprzątałem sobie jednak myśli kabelkiem, zamiast tego naładowałem baterię i udałem się w plener.
Tam przekonałem się, że NavRoad NEXO powerBOX flashlight jest niedużą, ale bardzo porządną latarką. Daje naprawdę sporą porcję światła, choć dysponuje jedynie pojedynczą diodą LED ukrytą za stosunkowo niewielką soczewką. Latarka potrafiła oświetlić teren wokół mnie, zaś po zmianie ogniskowej soczewki (poprzez przesunięcie tubusu latarki), sięgała światłem na dobre kilkadziesiąt metrów. Byłem zaskoczony.
Latarko-bateria robi dobre wrażenie. Rzecz jest nieduża, ale ma metalową obudowę o dobrej jakości wykończenia i montażu. Z jednej strony obudowę wieńczy reflektorek latarki, zaś na przeciwległym końcu mamy porty USB i microUSB, włącznik oraz zaczep do smyczy, której niestety brakło w zestawie. Środkowa część obudowy to po prostu wygodny, dobrze wyważony uchwyt z rowkowaniem, ułatwiający trzymanie urządzenia.
Latarka ma trzy tryby świecenia. Podstawowy, energooszczędny i sekwencyjny. Przełączamy je kolejnymi wciśnięciami włącznika. Ponadto możemy regulować też zasięg i pole strumienia świetlnego. Czynimy to rozsuwając bądź zsuwając tubus reflektorka latarki.
Nieco mniej zaskoczyły mnie osiągi urządzenia w roli awaryjnego źródła zasilania telefonu. Bateria z latarki napełniła baterię mojego Galaxy Note 4 do 60%. To i tak nieźle, zważywszy, że wcześniej zużyłem nieco prądu na świecenie. Urządzenie okazało się przy tym odporne na upadki i mróz – a wszystko to za niecałe 50 złotych. Mnie to przekonuje.
Komentarze