10.02.2017
Manta SPK111 Thunder: muzyka zawsze z tobą
W ostatnim czasie firma Manta jest bardzo aktywna w segmencie głośników do urządzeń mobilnych, a także karaoke. Śpiewam kiepsko, dlatego skupię się raczej na słuchaniu. Tym razem posłuchałem, jak gra Manta SPK111 Thunder.
Kilka miesięcy temu opisywałem wam przenośny głośnik Manta SPK95019 BRONX. Urządzenie zaskoczyło mnie, bowiem nie spodziewałem się po nim aż tak przyzwoitej jakości – zarówno pod względem brzmienia, jak i wykonania. Dlatego też postanowiłem przyjrzeć się kolejnej, tym razem znacznie mniejszej i poręczniejszej propozycji Manty – zaprezentowanemu niedawno głośnikowi Manta SPK111 Thunder.
Manta SPK111 Thunder jest głośnikiem zdecydowanie mniejszym i lżejszym od SPK95019 BRONX, ale w ogólnym zarysie jest podobny do większego brata. Głośnik ma formę walca, z bokami wykończonymi metalową siatką. Krańce urządzenia wieńczą plastikowe ramki. W jedną z nich wkomponowano panel sterujący, obie zaś mają uszy, do których można przypiąć dołączony do kompletu pasek. Ułatwi on noszenie głośnika.
Przy wspomnianym panelu sterującym zamontowano dwa dwucalowe głośniki średnio- wysokotonowe, zaś przeciwległy koniec walca zajmuje w całości 4-calowy przetwornik zajmujący się niższymi zakresami pasma. Mniejsze głośniki mają moc ciągłą 2×2 W, zaś woofer – 5 W. Podawana przez producenta sumaryczna moc RMS wynosi natomiast 9 W, przy pasmie przenoszenia 120 Hz – 20 KHz. Głośnik zasila zewnętrzny zasilacz podłączany przez microUSB – lub wbudowana bateria o pojemności 1800 mAh. W obudowie zamontowano też wielobarwne podświetlenie LED. Może ono migać w rytm muzyki, może pozostać wygaszone albo świecić jednostajnie.
Manta SPK111 Thunder może być połączony z telefonem czy innym urządzeniem mobilnym poprzez Bluetooth lub wejście uniwersalne minijack (przewód w komplecie), ma jednak również wejście dla pamięci USB i czytnik kart microSD. Wyposażenie uzupełnia radioodbiornik FM, którego brakowało w SPK95019 BRONX. Mniejszy SPK111 Thunder nie ma natomiast pilota zdalnego sterowania, ale jego brak nie doskwiera. Thunder to sprzęt przeznaczony do użytkowania „przy sobie”.
Obsługa Manta SPK111 Thunder jest łatwa. Poza włącznikiem, na panelu sterującym mamy tylko cztery klawisze – do przełączania źródeł i sterowania odtwarzaniem muzyki, a także zmiany stacji FM i sterowania podświetleniem LED. Głośnik nie wymaga instalowania w telefonie żadnych aplikacji. Po sparowaniu Bluetooth korzystamy z natywnego odtwarzacza naszego urządzenia mobilnego.
Manta SPK111 Thunder (w odróżnieniu od SPK95019 BRONX) czyta karty pamięci o wyższych pojemnościach, podobnie współpracuje z pamięciami typu Pendrive. Flashe do 128 GB są obsługiwane poprawnie. W przypadku tych dwóch źródeł, odtwarzanie rozpoczyna się natychmiast po podłączeniu nośnika – niestety z braku wyświetlacza, nie mamy podglądu listy utworów i folderów – pliki odtwarzane są po kolei. Warto zatem od razu nagrać na pendrive czy kartę gotową listę utworów. Podobnie jest przy odsłuchu radia.
Przyciski przód/tył powodują wyszukiwanie stacji – nie podejrzymy ani jej nazwy, ani częstotliwości, nie mamy też możliwości zaprogramowania częstotliwości. Na szczęście głośnik „pamięta” ostatnio słuchaną częstotliwość FM. Przy odtwarzaniu przez Bluetooth – mamy pełne sterowanie, a podgląd listy nagrań zapewnia nam telefon. Oczywiście, źródło możemy przełączyć w dowolnej chwili, klawiszem „M”.
Jeśli chodzi o jakość wykonania urządzenia, nie mam większych zastrzeżeń. Jedyną wpadką było logo producenta, które dość szybko odkleiło się od obudowy… W pewnych kręgach użytkowników może to być jednak zaletą 😉 Reszta obudowy wykonana jest naprawdę porządnie, a jakość materiałów nie pozostawia niczego do życzenia. W przypadku głośnika, istotnym aspektem jest sztywność konstrukcji i brak drgających elementów, mogących powodować niepożądane zakłócenia. W przypadku konstrukcji Manty nie ma o to obaw. Korpus urządzenia jest sztywny i sam z siebie nie rezonuje.
Jedynym elementem, który może drżeć podczas odsłuchu, są klamerki paska do przenoszenia – ale to akurat jest w pełni zrozumiałe i oczywiste. A skoro już o noszeniu mowa – wbrew pozorom, urządzenie nie jest przesadnie ciężkie, choć do wagi piórkowej również bym go nie zaliczył. Ot, po prostu waży tyle, ile musi – nieco ponad 1,2 kg. Metalowa siatka, akumulator, trzy głośniki – to swoje waży, a gdyby było lekkie, źle świadczyłoby to o konstrukcji 😉
Najważniejsze jest jednak to, jak Manta SPK111 Thunder gra. A gra bardzo przyzwoicie. Oceniając brzmienie musimy jednak pamiętać, że jest to specyficzna konstrukcja o specyficznym przeznaczeniu. To młodzieżowy, przenośny głośnik, nie oczekujmy zatem od niego jakości dorównującej domowym sprzętom Hi-Fi. Z racji budowy urządzenia i rozmieszczenia głośników, musimy zapomnieć o efekcie stereofonii. Tego nie będzie. Będzie za to przyjemne, luzackie granie. Manta SPK111 Thunder nie czaruje i nie udaje domowej wieży. Robi swoje – i co najważniejsze – robi to dobrze. Głośnik gra czysto, bez zbędnych podbarwień. Moc wystarczy do nagłośnienia nawet sporego pomieszczenia, a w plenerze urządzenie daje na tyle dużą moc, abyśmy mogli cieszyć się muzyką.
Bardzo spodobało mi się to, że producent zachował sporą rezerwę mocy głośników w porównaniu do mocy wzmacniacza. Nawet po ustawieniu maksymalnej mocy, głośniki nie charczą, nie zniekształcają dźwięku. Ilość basu jest przyzwoita, a wyższe rejestry pasma nie dominują nad niższymi. Dźwięk jest zrównoważony i miły dla ucha. Sprzęt sprawdzi się w zasadzie przy każdym rodzaju muzyki, oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy oczekiwali, by był czymś innym, niż jest. Jego żywiołem jest młodzieżowa muzyka taneczna, w której liczy się przede wszystkim dynamika, bas i czyste brzmienie. I to znajdziemy w Thunderze.
Trochę mniej jestem zadowolony z radia FM, które jest bardzo miłym dodatkiem w tego typu sprzęcie. W Manta SPK111 Thunder zabrakło – moim zdaniem – porządnej, wysuwanej anteny. Nie pogorszyłaby znacząco mobilności głośnika, nie sądzę, by wpłynęła też wyraźnie na jego wagę… Ale jej nie ma. Roli anteny nie przejmuje także (wzorem telefonów) przewód minijack – choć mógłby. Trzeba polegać na tej, która jest. A jest niestety – w niektórych warunkach – zbyt mało czuła. W mieście – nie ma problemów, „złapiemy” praktycznie wszystkie stacje. Poza miastem – już tylko te silniejsze, słabszych albo radio nie znajdzie wcale, albo odtworzy z szumami. Szkoda, bo rozwiązanie jest banalnie proste.
Wbudowany akumulator pozwoli na słuchanie muzyki przez 1,5-3 godziny – zależnie od wykorzystywania mocy urządzenia. Oczywiście na pełnej głośności, z Bluetooth i z podświetleniem LED posłuchamy krócej, niż radia po cichu… A ładowanie baterii zajmie nieco mniej, niż jej opróżnienie. Naturalnie, można też korzystać z głośnika podłączonego do zasilacza.
Głośnik Manta SPK111 Thunder okazał się przyzwoitym, dobrze wykonanym urządzeniem. Cechuje go dobra jakość dźwięku, ciekawy kształt i dość dobra jakość montażu. Urządzenie jest łatwe w obsłudze i obsługuje szeroki wachlarz źródeł dźwięku. Właściwie, do głośnika da się podłączyć każdego typu odtwarzacz, nawet zabytkowego Walkmana. Do pełni szczęścia zabrakło mi wyświetlacza, umożliwiającego podgląd listy utworów czy stacji FM – ale i bez niego można się obejść. Moim zdaniem, najważniejszym mankamentem sprzętu jest dość niska czułość radia – powodowana prawdopodobnie brakiem porządnej anteny zewnętrznej. Gdyby nie to – byłoby znakomicie, a tak… jest po prostu dobrze i adekwatnie do ceny, która wynosi 199 zł. A jeśli przeszkadza wam logo producenta – łatwo je usuniecie 😉 Mnie – nie przeszkadzało, sprzęt broni się bez względu na „znaczek”.
Komentarze