Producenci polubili urządzenia typu wearables, a użytkownicy chętnie ubierają się w bezprzewodowe słuchawki, zegarki i opaski. Huawei, przez amerykańską politykę, może nieco słabiej radzi sobie na rynku smartfonów, ale jego akcesoria to wciąż wysoka jakość, wysoka funkcjonalność i atrakcyjna cena. Widzieliśmy to już w przypadku bezprzewodowych słuchawek TWS Huwei FreeBuds 4i, teraz mamy kolejny przykład w postaci fitnessowej opaski Huawei Band 6.
Opaska ta jest bezpośrednim następcą modelu Band 4 i trzeba przyznać, że różnica pomiędzy nimi jest zauważalna na pierwszy rzut oka (choćby za sprawą ekranu, który urósł z 0,96-calowego LCD do 1,47-calowego AMOLED-a). Możecie zadać pytanie, gdzie zaginął Band z numerem 5. No cóż, Huawei pominął go – możliwe, że dlatego, bo jeden z jego konkurentów (Xiaomi) pokazał model Mi Band z numerem 6, a na tym rynku nie można pozostawać w tyle…
Ekran jest znakomity – to prostokątny AMOLED otoczony wąskimi ramkami o przekątnej 1,47 cala i rozdzielczości 194×368 pikseli. Ma kształt podobny do smartwatcha Huawei Watch Fit. Ale cena Huawei Band 6, który jest w zasadzie opaską sportową o rozszerzonych możliwościach, jest o połowę niższa. No i ten design, przywodzący na myśl pewną firmę z owocem w logo… Większy ekran przywodzi na myśl prostokątne smartwatche, a nie opaski – co zdecydowanie działa na korzyść Band 6.
Ekran pokrywa szkło 2,5D, olory są żywe i nasycone, a jasność wystarczająca, by zauważyć co dzieje się na ekranie nawet w słońcu. Szkoda tylko, że nie ma tu automatycznej regulacji jasności. Trzeba ręcznie podwyższać jasność na zewnątrz i obniżać przed snem, bo inaczej w nocy razi w oczy. Responsywność ekranu jest znakomita. Od spodu zauważymy magnetyczne piny oraz czujniki, zaś na ładnie wyprofilowanej ramce umieszczono przycisk, który pozwala szybko wejść do menu głównego.
Samo urządzenie, bez paska z silikonowej gumy, ma wymiary 43×25,4×10,99 mm i waży zaledwie 18 gramów. Całość jest wodoodporna (5 ATM) i solidnie wykonana. Warto dodać, że niewielka waga oraz wygodny i elastyczny pasek sprawiają, że szybko zapomina się o zegarku na nadgarstku. Pozwala on też oddychać skórze, co będzie istotne zwłaszcza podczas ćwiczeń latem. Na dodatek możliwa jest wymiana paska. Wystarczy w tym celu wyjąć mały element, widoczny od wewnętrznej strony zegarka (paznokciem nie dałam rady, polecam płaski śrubokręt), a następnie wysunąć pasek popychając go na zewnątrz. Trafił mi się pomarańczowy pasek, który może i współgra ze złotą kopertą, ale jak na mój gust to zbyt krzykliwa mieszanka.
Do obsługi mamy pojedynczy przycisk na bocznej krawędzi oraz dotykowy ekran, na którym działają popularne, standardowe dla opasek gesty:
Więcej opcji pojawia się po wciśnięciu bocznego przycisku. Wtedy pojawia się menu, obejmujące następujące elementy: Ćwiczenie, Rejestr ćwiczeń, Tętno, SpO2, Rejestr aktywności, Sen, Stres, Ćwiczenia oddechowe, Muzyka, Zdalna migawka, Wiadomości, Pogoda, Stoper, Minutnik, Alarm, Latarka, Znajdź telefon oraz Ustawienia. Poruszanie się po interfejsie jest wygodnie i przebiega bez najmniejszych opóźnień.
Użytkownik ma do wyboru kilka tarcz na start. Można je zmieniać bezpośrednio z poziomu zegarka, przytrzymując dłużej palec na głównym ekranie, albo za pomocą aplikacji w smartfonie. Tutaj jest też możliwość skorzystania z Watch Face Store. To sklep z aplikacjami, w którym znajduje się imponująca liczba dodatkowych tarcz do zainstalowania (ponad 200, zarówno płatne, jak i darmowe). Jest tu wyszukiwarka i podział na tarcze nowe, brandowane, wyprzedaże i bezpłatne. Brakuje mi jednak bardziej zaawansowanej wyszukiwarki z podziałem na przykład na kategorie. Co więcej, niektóre z tarcz są interaktywne (np. kliknięcie na określony element wyświetla ekran danej funkcji), a wybrane da się też personalizować (np. wyświetlanie spalonych kalorii zamiast liczby kroków itp.). Prawdę mówiąc, miałam jednak problem, by znaleźć tarczę, która faktycznie przypadłaby mi do gustu. W większości są one dość krzykliwe, kolorowe, prawdopodobnie przeznaczone dla młodszych użytkowników.
Sama opaska nie będzie pracować bez smartfonu z zainstalowaną aplikacją Huawei Zdrowie (nową wersję znajdziecie w App Gallery, autorskim sklepie Huawei albo skorzystajcie z kodu QR na opakowaniu). Z jednej strony pozwala kontrolować równe urządzenia Huawei, a z drugiej agreguje wszelkie informacje o zdrowiu i aktywności. Nie wprowadza to jednak bałaganu, wszystko jest czytelne i przejrzyste. Z poziomu aplikacji można zainstalować dodatkowe tarcze, dostosować różne funkcje związane z muzyką, aktywować lub dezaktywować powiadomienia, zaktualizować soft i in. Podejrzewam, że osoby zainteresowane śledzeniem swoich sportowych osiągnięć będą czuły pewien niedosyt – aplikacja oferuje w tym zakresie raczej podstawowe funkcje. Dane można przesłać do Google Fit, ale z aplikacjami typu Stava czy MyFitnessPal nie będzie współpracować. No cóż, trzeba pamiętać, że mamy tu do czynienia z systemem zamkniętym, bez możliwości interakcji z powiadomieniami czy instalowania dodatkowych aplikacji.
Mamy tu sporo fajnych możliwości, które znamy z innych modeli opasek. Dużo dzieje się zwłaszcza w kwestii dbania o zdrowie. Przede wszystkim opaska może pochwalić się ciągłym monitorowaniem poziomu natlenienia krwi, jest tu również monitorowanie pulsu, snu i pomiar stresu. Zacznijmy od pulsoksymetru, który ostatnio stał się najbardziej pożądaną funkcją w smartbandach – Huawei Band 6 umożliwia ciągły, automatyczny pomiar nasycenia tlenem krwi, choć trudno powiedzieć, na ile jest to dokładne. W moim przypadku utrzymywały się na podobnym poziomie, bez dziwnych spadków, więc chyba to działa.
Monitorowanie snu jest dość dokładne, czasami pojawia się co najwyżej niewielka rozbieżność godzinowa. Z pomiarem pulsu nie miałam problemów. Pokazuje zbliżone wartości do standardowego ciśnieniomierza (choć jego działanie jest mniej skuteczne podczas faktycznych treningów). Pomiar stresu traktowałabym bardziej jak ciekawostkę. Paniom może dodatkowo przydać się kalendarz miesiączkowy. Choć osobiście uważam, że nie każdy aspekt zdrowia powinno się kontrolować przy pomocy urządzeń.
W kwestii monitorowania aktywności użytkownika Huawei Band 6 oferuje aż 96 trybów sportowych. Naprawdę, oprócz standardowego biegania, spaceru, jazdy na rowerze, pływania mamy też pilates, karate, rzutki, puszczanie latawców czy taniec brzucha. Wystarczy wejść do zakładki Ćwiczenie, wybrać Widgety i dodać nową aktywność. Wątpię, by wypróbowanie tego wszystkiego było możliwe przez pojedynczego użytkownika, na dodatek nie miałabym zaufania do wskazań z nietypowych aktywności. Ograniczyłam się do tego, do czego zazwyczaj ogranicza się moja aktywność – spacerów na zewnątrz. Nie było tu problemów z pomiarami podczas ćwiczeń, a rezultaty zgadzały się z tym, co mierzył Huawei Watch GT 2. Niestety nie mam innych urządzeń typu wearable do porównania wyników. Dlatego bezpieczniej będzie uznać, że Huawei Band 6 będzie najlepszym rozwiązaniem dla osób, które trenują rzadko i nieregularnie. Pozostali powinni zainwestować w bardziej wyspecjalizowane akcesoria.
Na co dzień powinny spodobać się wam inne elementy wyposażenia opaski. Należy do nich:
Od strony sprzętowej mamy tu moduł Bluetooth 5.0. Przez cały czas, gdy nosiłam opaskę, sparowana była ze smartwatchem Huawei P20 Pro. Przez trzy tygodnie nie pojawiły się żadne problemy ze stabilnością i połączeniem między urządzeniami. Czegoś tu jednak brakuje… Konkretnie dwóch elementów, modułu NFC – co oznacza, że nie zapłacimy za zakupy telefonem – oraz GPS-u. W tym przypadku, jeśli uprawiacie biegi, marsze albo jazdę na rowerze, pozycja będzie śledzona przy pomocy smartfonu. A osobom, które stawiają bardziej na monitorowanie zdrowia i interakcję ze smartfonem w ogóle nie będzie to przeszkadzać.
Pora przejść do baterii, czasów pracy i ładowania. Zapewnienia Huawei pozytywnie zaskakują. Band 6 ma działać w standardowym korzystaniu do 14 dni, a w bardziej intensywnym – do 10 dni. A zaledwie 5 minut ładowania ma dostarczyć energii na dwa dni pracy. Brzmi nieprawdopodobnie, jak więc jest w praktyce? O ile nie jesteście nadmiernie aktywni, a opaskę będziecie nosić w celu sprawdzania godziny, powiadomień z telefonu oraz mierzenia pulsu czy poziomu nasycenia krwi tlenem oraz sporadycznych aktywności – może pracować przez dwa tygodnie. Bardzie typowe użytkowanie, wykorzystujące ciągłą pracę sensorów i stałe monitorowanie aktywności przekłada się na 10-11 dni pracy. Przy intensywnych treningach obstawiam, że będzie działać ok. 5-7 dni.
Bateria ma 180 mAh, a ładowanie realizowane jest poprzez dołączony do zestawu kabel ze zintegrowanym dokiem za pomocą magnetycznych pinów. Jak w przypadku każdego dedykowanego rozwiązania, trzeba pilnować, żeby ten kabel się nigdzie nie zawieruszył. Zapełnienie baterii do pełna zajmuje około 1,5 godziny.
Huawei Band 6 został zapakowany w niewielkie białe pudełko. Wewnątrz znajdziemy kabel ze złączem USB-A i pinami magnetycznymi oraz instrukcję obsługi. Producent przygotował kilka wersji kolorystycznych opaski – recenzowany model to Amber Sunrise, jest jeszcze wersja różowa, zielona i czarna. Akcesorium będzie współpracować ze smartfonami wyposażonymi w Android (od wersji 6.0) lub iOS (od wersji 9.0), obsługującymi moduł Bluetooth 5.0.
W Polsce opaskę wyceniono na 250 złotych (kto się nie zagapił, to do niedawna mógł ją kupić za 199 złotych). To dobra cena biorąc pod uwagę wszystko, co oferuje produkt. Wśród członków rodziny wzbudziła zainteresowanie zwłaszcza za sprawą automatycznego pomiaru poziomu natlenienia krwi (wiadomo, wpływ Covid-19) i liczę na majowe promocje, aby kupić różowy model na Dzień Matki. Ale jeśli chcecie zaoszczędzić, to tańszą alternatywą będzie praktycznie identyczne urządzenie marki HONOR, tj. HONOR Band 6.
Specyfikacja Huawei Band 6:
Wersje kolorystyczne: koperta szara lub złota, pasek czarny, zielony, różowy lub pomarańczowy (nie wszystkie dostępne w Polsce)
Ekran: 1,47 cala, AMOLED, 194 x 368 pikseli
Wymiary: 43 x 25,4 x 10,99 mm
Waga: ok. 18 g (bez paska)
Obsługa: ekran dotykowy oraz boczny przycisk
Łączność: Bluetooth 5.0
Sensory: sensor IMU, akcelerometr, żyroskop, optyczny sensor do pomiaru tętna
Wodoodporność: 5 ATM, do 50 metrów
Bateria: 180 mAh, ładowanie przez magnetyczne piny
Zalety:
Wady:
Kiedy Polak kupuje sobie pierwszą kamerkę samochodową? Zazwyczaj rozsądnie: po pierwszej stłuczce. Zazwyczaj zdaje nam…
Urządzenia elektroniczne bywają kompletnie do niczego, bywają nudne i poprawne, ale bywa czasem i tak,…
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem projektor Samsung The Freestyle przecierałem oczy ze zdumienia. "Kolejna zabawka"…
Mój kolejny artykuł będzie poświęcony korzystnym dla Klienta smartfonom w cenie do 1000 zł w…
Jabra Elite 5 to najnowsze dzieło duńskiej firmy, które miało swą premierę podczas tegorocznych targów…
Głowy nie urywa? Sony XG300 sprawił, że biję się z myślami i martwię czy przypadkiem…