Do bezprzewodowych, osobnych „pchełek” zraziłem się, próbując używać Airpodsów, które co chwilę wypadały z mojego ucha. IconX od Samsunga także mnie nie przekonały, choć były już nieco lepsze. Pogodziłem się z tym, że moje uszy są w przedziwny sposób „niekompatybilne” z większością mikrosłuchawek – ale wciąż szukam modelu, który pozwoli mi się cieszyć bezprzewodową swobodą. Zatem gdy przedstawiciel ERATO zaproponował test – nie trzeba mnie było długo namawiać.
ERATO Apollo 7s to model pozycjonowany dość wysoko w hierarchii tego kalifornijskiego producenta. I faktycznie, już przy rozpakowaniu, czujemy, że to produkt premium. Słuchaweczki są estetycznie opakowane, a metaliczne akcenty na ich obudowach oraz na pokrowco-zasilaczu dają wrażenie solidności. Zestaw – jest dość obfity. Mamy komplet nakładek z silikonu w kilku rozmiarach, a także pakiet markowych nakładek Comply T600 z termopianki, genialnie dopasowujących się do ucha. Mamy również komplet gumowych stabilizatorów o różnych kształtach, na wypadek, gdyby słuchawki wypadały nam z uszu.
ERATO Apollo 7s są nieduże i lekkie – ważą po 4 g. Mimo niewielkich rozmiarów, w obudowach zmieszczono przetworniki o średnicy 5,8 mm, co daje nadzieję na dobre brzmienie. Słuchawki wykonano estetycznie, zgrabnie maskując styki do ładowania akumulatorków. To pierścienie w miedzianym kolorze, widoczne na boku (denku…?) obudowy. Do przechowywania i ładowania słuchawek służy pokrowiec z aluminiowym korpusem i szufladką, w której umieszczamy pchełki na czas ładowania czy transportu. Dok ma ciekawy sposób otwierania – przypominający pudełko zapałek.
Obudowy słuchawek zabezpieczono przed potem i lekkim deszczem, zgodnie z certyfikatem IPX5. Obsługę słuchawek umożliwiają mikroskopijne przyciski umieszczone na obudowie każdej z nich, a także diodki sygnalizacyjne. Są też komunikaty głosowe. Słuchawki występują w kilku wersjach kolorystycznych.
Okazało się, że moje nietypowe uszy całkiem nieźle współgrają z Apollo 7s. Jeśli nie wykonywałem gwałtownych ruchów – słuchaweczki tkwiły na swoim miejscu. Niestety, podczas biegu czy podskoków – już wypadały, ale podkreślam – że generalnie mam problem z tego rodzaju słuchawkami. Nie udało mi się też dopasować żadnego ze sportowych stabilizatorów, a fakt, że do ładowania trzeba je zdejmować lub na siłę upychać w pokrowcu sprawił, że skończyło się na piance Comply. To był optymalny dla mnie wybór.
Obawiałem się problemów związanych z parowaniem słuchawek z telefonem – ale niepotrzebnie. Procedura jest podobna, jak w przypadku zwykłych, połączonych ze sobą bezprzewodówek. Jedyną różnicę zauważymy przy uruchamianiu – bywa, że jedna ze słuchawek łączy się z telefonem kilka sekund wcześniej, niż druga. Na szczęście potem połączenie jest już utrzymywane w miarę stabilnie. „W miarę” – bowiem podczas testu zdarzyło się parokrotnie, że któraś ze słuchawek na sekundę lub dwie traciła łączność. Zdarzało się to rzadko i nie było zbyt irytujące – ale moim zdaniem, w produkcie tej klasy nie powinno zdarzyć się w ogóle.
Obsługa słuchawek za pomocą pojedynczego przycisku jest odrobinę karkołomna – może nie trudna, ale wymagająca zapamiętania kilku sekwencji. Bez instrukcji się nie obejdzie, bowiem mamy dwa klawisze – a funkcji sporo. Poza sterowaniem odtwarzaniem, trzeba jakoś zmieniać głośność, sterować surroundem czy wywoływać asystenta głosowego. Doszło do tego, że po prostu podczas testu zaglądałem do zdjęć instrukcji zapisanych w telefonie. Na pewno nie zapamiętamy wszystkich „chwytów” od ręki.
Skoro z problemem wypadania słuchawek jako-tako się uporałem, nadeszła pora słuchania. I tu ERATO Apollo 7s trochę mnie zaskoczyły. Nie podejrzewałem tak małych słuchawek o tak dobrą jakość dźwięku. Jak na douszne pchełki – grają naprawdę dobrze. Z racji wielkości i budowy, słuchawki grają dźwiękiem jasnym i perlistym, wyraźnie faworyzując górny kraniec pasma. Na szczęście basu też nie brakuje, a całość jest raczej spójna i miła dla ucha. Warto pobawić się korektorem graficznym w urządzeniu „nadającym” muzykę, ujmując nieco sopranów, a podciągając basy. Wówczas – można się cieszyć naprawdę dobrym brzmieniem – na tyle, na ile dobre mogą zaoferować słuchawki tego rodzaju.
W ERATO Apollo 7s wbudowano też funkcję dźwięku przestrzennego ERATOsurround. Ma ona dwa stopnie natężenia, ale lepiej pozostać przy I stopniu lub wyłączyć system całkowicie. Tryb II, mający symulować salę koncertową, brzmi nieco sztucznie. Słuchawki umożliwiają też prowadzenie rozmów telefonicznych i spisują się przy tym poprawnie. W tej roli – można używać ich pojedynczo.
Jak długo możemy słuchać? Producent twierdzi, że do 3-4 godzin. Praktyka pokazuje, że zdecydowanie mniej – około 2. Akumulator w futerale umożliwi jeszcze dwa napełnienia baterii w słuchawkach – ale wtedy nie możemy z nich korzystać… Ładowanie całości, czyli dwóch słuchawek i pokrowca trwa niecałe półtorej godziny. Jak na tak małe wymiary i wagę – można to zaakceptować, choć przychodzi to z pewnym trudem.
Najgorsze zostawiłem na koniec. Mowa o cenie, która wynosi ok. 800 złotych. To sporo, jak na słuchawki douszne – nawet absolutnie bezprzewodowe. W przypadku ERATO Apollo 7s cenę może usprawiedliwiać wysoka jakość wykonania i estetyka konstrukcji, jak również naprawdę przyzwoita jakość dźwięku. Odstrasza mnie od nich natomiast krótki czas działania i nieintuicyjne sterowanie. A zatem – będę szukał dalej, ale jeśli cena nie jest dla was przerażająca – możecie spróbować. Brzmieniowo i jakościowo wszystko jest w porządku.
Kiedy Polak kupuje sobie pierwszą kamerkę samochodową? Zazwyczaj rozsądnie: po pierwszej stłuczce. Zazwyczaj zdaje nam…
Urządzenia elektroniczne bywają kompletnie do niczego, bywają nudne i poprawne, ale bywa czasem i tak,…
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem projektor Samsung The Freestyle przecierałem oczy ze zdumienia. "Kolejna zabawka"…
Mój kolejny artykuł będzie poświęcony korzystnym dla Klienta smartfonom w cenie do 1000 zł w…
Jabra Elite 5 to najnowsze dzieło duńskiej firmy, które miało swą premierę podczas tegorocznych targów…
Głowy nie urywa? Sony XG300 sprawił, że biję się z myślami i martwię czy przypadkiem…