21.12.2018
ERATO Apollo 7s – recenzja bezprzewodowych mikrosłuchawek
Niezbyt chętnie korzystam ze słuchawek dousznych, nie uznaję ich za zbyt wygodne. Jak dotąd, żaden producent nie przekonał mnie również do ich bezprzewodowej odmiany. Czy ERATO się to uda? Zobaczymy…
Do bezprzewodowych, osobnych „pchełek” zraziłem się, próbując używać Airpodsów, które co chwilę wypadały z mojego ucha. IconX od Samsunga także mnie nie przekonały, choć były już nieco lepsze. Pogodziłem się z tym, że moje uszy są w przedziwny sposób „niekompatybilne” z większością mikrosłuchawek – ale wciąż szukam modelu, który pozwoli mi się cieszyć bezprzewodową swobodą. Zatem gdy przedstawiciel ERATO zaproponował test – nie trzeba mnie było długo namawiać.
Budowa, wykonanie
ERATO Apollo 7s to model pozycjonowany dość wysoko w hierarchii tego kalifornijskiego producenta. I faktycznie, już przy rozpakowaniu, czujemy, że to produkt premium. Słuchaweczki są estetycznie opakowane, a metaliczne akcenty na ich obudowach oraz na pokrowco-zasilaczu dają wrażenie solidności. Zestaw – jest dość obfity. Mamy komplet nakładek z silikonu w kilku rozmiarach, a także pakiet markowych nakładek Comply T600 z termopianki, genialnie dopasowujących się do ucha. Mamy również komplet gumowych stabilizatorów o różnych kształtach, na wypadek, gdyby słuchawki wypadały nam z uszu.
ERATO Apollo 7s są nieduże i lekkie – ważą po 4 g. Mimo niewielkich rozmiarów, w obudowach zmieszczono przetworniki o średnicy 5,8 mm, co daje nadzieję na dobre brzmienie. Słuchawki wykonano estetycznie, zgrabnie maskując styki do ładowania akumulatorków. To pierścienie w miedzianym kolorze, widoczne na boku (denku…?) obudowy. Do przechowywania i ładowania słuchawek służy pokrowiec z aluminiowym korpusem i szufladką, w której umieszczamy pchełki na czas ładowania czy transportu. Dok ma ciekawy sposób otwierania – przypominający pudełko zapałek.
Komfort
Obudowy słuchawek zabezpieczono przed potem i lekkim deszczem, zgodnie z certyfikatem IPX5. Obsługę słuchawek umożliwiają mikroskopijne przyciski umieszczone na obudowie każdej z nich, a także diodki sygnalizacyjne. Są też komunikaty głosowe. Słuchawki występują w kilku wersjach kolorystycznych.
Okazało się, że moje nietypowe uszy całkiem nieźle współgrają z Apollo 7s. Jeśli nie wykonywałem gwałtownych ruchów – słuchaweczki tkwiły na swoim miejscu. Niestety, podczas biegu czy podskoków – już wypadały, ale podkreślam – że generalnie mam problem z tego rodzaju słuchawkami. Nie udało mi się też dopasować żadnego ze sportowych stabilizatorów, a fakt, że do ładowania trzeba je zdejmować lub na siłę upychać w pokrowcu sprawił, że skończyło się na piance Comply. To był optymalny dla mnie wybór.
Obawiałem się problemów związanych z parowaniem słuchawek z telefonem – ale niepotrzebnie. Procedura jest podobna, jak w przypadku zwykłych, połączonych ze sobą bezprzewodówek. Jedyną różnicę zauważymy przy uruchamianiu – bywa, że jedna ze słuchawek łączy się z telefonem kilka sekund wcześniej, niż druga. Na szczęście potem połączenie jest już utrzymywane w miarę stabilnie. „W miarę” – bowiem podczas testu zdarzyło się parokrotnie, że któraś ze słuchawek na sekundę lub dwie traciła łączność. Zdarzało się to rzadko i nie było zbyt irytujące – ale moim zdaniem, w produkcie tej klasy nie powinno zdarzyć się w ogóle.
Obsługa słuchawek za pomocą pojedynczego przycisku jest odrobinę karkołomna – może nie trudna, ale wymagająca zapamiętania kilku sekwencji. Bez instrukcji się nie obejdzie, bowiem mamy dwa klawisze – a funkcji sporo. Poza sterowaniem odtwarzaniem, trzeba jakoś zmieniać głośność, sterować surroundem czy wywoływać asystenta głosowego. Doszło do tego, że po prostu podczas testu zaglądałem do zdjęć instrukcji zapisanych w telefonie. Na pewno nie zapamiętamy wszystkich „chwytów” od ręki.
Brzmienie
Skoro z problemem wypadania słuchawek jako-tako się uporałem, nadeszła pora słuchania. I tu ERATO Apollo 7s trochę mnie zaskoczyły. Nie podejrzewałem tak małych słuchawek o tak dobrą jakość dźwięku. Jak na douszne pchełki – grają naprawdę dobrze. Z racji wielkości i budowy, słuchawki grają dźwiękiem jasnym i perlistym, wyraźnie faworyzując górny kraniec pasma. Na szczęście basu też nie brakuje, a całość jest raczej spójna i miła dla ucha. Warto pobawić się korektorem graficznym w urządzeniu „nadającym” muzykę, ujmując nieco sopranów, a podciągając basy. Wówczas – można się cieszyć naprawdę dobrym brzmieniem – na tyle, na ile dobre mogą zaoferować słuchawki tego rodzaju.
W ERATO Apollo 7s wbudowano też funkcję dźwięku przestrzennego ERATOsurround. Ma ona dwa stopnie natężenia, ale lepiej pozostać przy I stopniu lub wyłączyć system całkowicie. Tryb II, mający symulować salę koncertową, brzmi nieco sztucznie. Słuchawki umożliwiają też prowadzenie rozmów telefonicznych i spisują się przy tym poprawnie. W tej roli – można używać ich pojedynczo.
Akumulator
Jak długo możemy słuchać? Producent twierdzi, że do 3-4 godzin. Praktyka pokazuje, że zdecydowanie mniej – około 2. Akumulator w futerale umożliwi jeszcze dwa napełnienia baterii w słuchawkach – ale wtedy nie możemy z nich korzystać… Ładowanie całości, czyli dwóch słuchawek i pokrowca trwa niecałe półtorej godziny. Jak na tak małe wymiary i wagę – można to zaakceptować, choć przychodzi to z pewnym trudem.
Podsumowanie
Najgorsze zostawiłem na koniec. Mowa o cenie, która wynosi ok. 800 złotych. To sporo, jak na słuchawki douszne – nawet absolutnie bezprzewodowe. W przypadku ERATO Apollo 7s cenę może usprawiedliwiać wysoka jakość wykonania i estetyka konstrukcji, jak również naprawdę przyzwoita jakość dźwięku. Odstrasza mnie od nich natomiast krótki czas działania i nieintuicyjne sterowanie. A zatem – będę szukał dalej, ale jeśli cena nie jest dla was przerażająca – możecie spróbować. Brzmieniowo i jakościowo wszystko jest w porządku.
Komentarze