01.04.2016
Coolpad BigBoy: Powerbank z „jajem”
Od pewnego czasu używam przenośnej baterii BigBoy marki Coolpad. Co można napisać o baterii…? O tej – jednak coś niecoś chciałbym wam opowiedzieć.
Baterię BigBoy kojarzyłem dotąd jedynie z mocno sprośnych, by nie powiedzieć niesmacznych reklam. Zresztą zobaczcie sami, jak promowany jest ten sprzęt. Nie wiem, czy to ze względu na skojarzenia, jakie budzi nazwa? Czy może ktoś miał „kosmate” myśli wywołane kształtem urządzenia…? Nie wiem, ale nie podoba mi się to. Mam wrażenie, że nie jestem – jako klient – traktowany poważnie. Lubię pikantny humor – ale kurczę, nie w odniesieniu do baterii! Oceńcie sami…
Kiedy już wyszedłem w waszych oczach na pozbawionego poczucia humoru zgreda, czas spojrzeć na BigBoya – oczywiście tego do ładowania telefonów 😉
Bateria nie jest zbyt mała – ma podłużny kształt i wymiary 162x41x22 mm. Waga – też jest niczego sobie. 256 gram to sporo – ale w tym miejscu trzeba zauważyć, że mówimy o ogniwach mających pojemność 10400 mAh zamkniętych w walcowatej obudowie z aluminium. To nie może być lekkie – zwłaszcza, że deklarowana pojemność jest w tym wypadku chyba prawdziwa, w odróżnieniu od setek niemarkowych konkurentów obecnych na pewnym portalu aukcyjnym.
Obudowa BigBoya to – jak wspomniałem – matowo wykończony, aluminiowy walec zamknięty na końcach wstawkami z błyszczącego plastiku. Na jednej z końcówek nadrukowano specyfikację i certyfikaty baterii, drugą zapełniły natomiast dwa wyjścia USB, jedno wejście microUSB oraz włącznik i diodowy wskaźnik napełnienia ogniw. O ile powerbank może być ładny – to ten jest. A do tego – obudowę wykonano starannie i porządnie.
Do urządzenia dołączono płaski przewód USB. Ma tylko 17 cm długości, nie jest zatem zbyt wygodny w użyciu. Można go za to w miarę wygodnie nosić wraz z BigBoyem w torbie czy plecaku. Wskaźnik naładowania oparto o cztery diody LED, ułożone schodkowo. Odczyt – po naciśnięciu klawisza – jest wygodny i intuicyjny. W trakcie ładowania – diody również świecą – a ilość światła, jakie emitują sprawia, że pracujący BigBoy może przeszkadzać w zaśnięciu. Bez pikantnych skojarzeń proszę 😉
Po prostu diody świecą na tyle jasno, że są w stanie rozświetlić hotelowy pokój. Szkoda, że nie są czerwone – byłoby przynajmniej romantycznie. A tak – jest tylko czytelnie, na pewni nie przeoczymy momentu, w którym będziemy musieli podłączyć BigBoya do gniazdka. Napełnianie jego ogniw zajmie sporo czasu – dobrze ponad 5 godzin. To duża pojemność, stąd ładowanie nie może zakończyć się w godzinę. Ja – używając baterii Coolpada – po prostu zostawiałem go „pod ładowarką” na całą noc. Do napełnienia używamy oczywiście standardowego zasilacza z wtykiem microUSB.
Baterią Coolpad BigBoy możemy ładować dwa urządzenia jednocześnie, co czyni ten sprzęt bardzo praktycznym. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że jedno z wyjść USB daje prąd 2,1 A, zaś drugie – standardowy 1 A. By się nie pomylić, jedno z gniazdek ma ciemniejsze wnętrze. Złącze o wyższym amperażu bywa czasem rozpoznawane przez układ szybkiego ładowania – ale nie zawsze. To chyba zależy od oprogramowania i elektroniki smartfonu, bowiem sam Coolpad nie chwali się, czy zastosował tu jakieś dodatkowe triki…
BigBoy ma wszystkie niezbędne zabezpieczenia przed przegrzaniem czy przeładowaniem… To dobrze, ale niestety jesteśmy zmuszeni do pewnego nadzoru nad ładowanym sprzętem. BigBoy ładuje baterię, ale gdy już ją napełni – odcina dopływ energii, do momentu, aż znów go nie włączymy. Jeśli zostawimy telefon podłączony na dłużej, np. na noc, może się okazać, że rankiem nie mamy baterii naładowanej do 100%, a do np. 70%. A to dlatego, że od kilku godzin smartfon pracuje na własnej baterii, choć jest podłączony do powerbanku. A ten – naładował smartfon i się spokojnie wyłączył. Trzeba co jakiś czas spojrzeć, czy Bigboy świeci przyjaźnie diodami…
W pełni naładowany BigBoy wystarcza, by napełnić baterię smartfonu dwu-, a nawet trzykrotnie. To oczywiście zależy od tego, jaki smartfon zamierzamy „podładować”. Te z mniejszymi bateriami, o pojemnościach rzędu 1500-2000 mAh bez problemu naładujemy trzy, a może i cztery razy. „Mocniejsze” modele, wyposażone w baterie 3000 mAh i większe – powiedzmy, że dwa razy. To dobry wynik, ale pamiętajmy o sporej wadze BigBoy’a. To właśnie dzięki niej…
A zatem, jeśli szukacie sensownego powerbanku, Coolpad BigBoy może być niezłym pomysłem. Za jego największe zalety uznaję dwa wyjścia i możliwość ładowania dwóch sprzętów jednocześnie. Doceniam też sporą pojemność ogniw, a także solidne wykonanie. Nieźle, jak za „stówkę”… Gdyby jeszcze ktoś znalazł ciekawszy sposób na promocję…
Komentarze