Energy Source Inflator Pump to gadżet, na który polowałem już od dłuższego czasu, który chciałem mieć – i po przetestowaniu upewniłem się, że jest tym, czego potrzebowałem. To przenośny mini – kompresor do pompowania kół samochodowych, rowerowych, piłek czy materacy. Urządzenie nie wymaga zewnętrznego zasilania – ma własny akumulator o pojemności 7500 mAh. Kompresorek mieści się w estetycznej obudowie o wymiarach 140,2 x 78,2 x 42,6 mm i wadze 610 g. Z obudowy wystaje elastyczny przewód z końcówką do wentyli samochodowych. Jest porządna, nakręcana, a nie zaciskana. Zaciskane po pewnym czasie tracą szczelność, zakręcane – nie.
Producent dodał do zestawu jeszcze trzy adaptery, które możemy wkręcić we wspomnianą końcówkę. Dwa – pozwolą nadmuchać materace (mamy do wyboru dwie średnice końcówki), zaś trzeci – to klasyczna „igła” do pompowania piłek. Oprócz tego, urządzenie ma jeszcze wbudowaną latarkę oraz nieduży wyświetlacz z panelem sterującym. Na bokach obudowy rozmieszczono liczne otwory wentylacyjne, pozwalające na skuteczne chłodzenie tłoka kompresora podczas pracy. Całość jest estetyczna i porządnie wykonana.
Możliwych zastosowań tego urządzenia nie trzeba chyba wyjaśniać… Możemy pompować nim koła samochodów osobowych, motocykli, skuterów, hulajnóg, rowerów, piłki, materace czy nadmuchiwane zabawki. Najważniejszą zaletą urządzenia jest to, że możemy to zrobić gdziekolwiek – na trasie, czy w ogródku – gadżet ma własne zasilanie. Co prawda, baterię co jakiś czas trzeba naładować, a jej napełnienie zajmuje dobre 4 godziny – ale umówmy się – nikt nie używa takich kompresorów do pracy ciągłej. Ile można napompować? Kompresor Baseus dał radę napełnić na jednym ładowaniu wszystkie 16-calowe koła samochodu osobowe, z powietrzem spuszczonym samoistnie. Z powodzeniem można zatem przyjąć, że da radę nadmuchać przynajmniej 2 materace i parę kół rowerowych. Pełne napompowania koła samochodowego zajmuje ok. 10 minut. Tym kompresorem nie da się napompować koła tylko w jednym przypadku – gdy bezdętkowa opona „zeszła” z rantu felgi. Po prostu urządzenie jest zbyt małe, by dać odpowiednie „uderzenie” ciśnienia na początku. I wcale tego od niego nie wymagam. Cieszę się za to, że wreszcie mogę napompować koło bez męczenia akumulatora samochodu. Kompresor Baseusa jest zaskakująco cichy – zdecydowanie cichszy, niż tanie kompresorki z supermarketu, zasilane z akumulatora.
Energy Source Inflator Pump ma pięć przycisków sterujących oraz nieduży wyświetlacz. Po podłączeniu pompki do koła, ekran pokaże panujące w ogumieniu ciśnienie. Producent przewidział to, że użytkownik może nie wiedzieć, jakie ciśnienie docelowe jest odpowiednie dla jego pojazdu, dlatego też przewidział kilka predefiniowanych ustawień, zmienianych przyciskiem „M”. Oczywiście, znając wartość wymaganego ciśnienia, możemy ustawić je sami, klawiszami + i -. Po osiągnięciu docelowego ciśnienia – kompresor samoczynnie kończy pracę. Sprzęt jest praktyczny, bowiem pozwala na wybór jednostki pomiaru ciśnienia, co ułatwia skorzystanie z instrukcji pojazdu. Bez względu, czy podano tam ciśnienie w psi, bar, kpa czy kg/cm2 – przytrzymując dłużej klawisz „M” możemy wybrać pasującą nam jednostkę, by potem ustawić należyte ciśnienie. Ostatnie dwa przyciski to włączniki – latarki oraz całego kompresora. Jestem pewien, że z obsługą kompresorka poradzi sobie nawet wyjątkowo atechniczny użytkownik.
Energy Source Inflator Pump ma wbudowaną dość mocną latarkę LED. Poza stałym światłem, potrafi ona emitować również sygnał SOS, a także stroboskopowe, ostrzegawcze błyski. Pompując koło na poboczu, możemy nie tylko oświetlić sobie pole robocze, ale też ostrzegać innych podróżnych o niebezpieczeństwie. Urządzenie zapowiada się na trwałe, bowiem producent zapewnia, iż zastosował metalowy cylinder tłoka oraz łożysko z PTFE, czyli teflonu. Pozostaje dać mu wiarę, ja na razie mogę stwierdzić, że po napompowaniu kilkudziesięciu kół różnej maści – pompka ciągle działa.
Nie ma urządzeń, których nie dałoby się poprawić. W Energy Source Inflator Pump zastosowałbym dużo dłuższy przewód elastyczny do pompowania. Ten – z racji „przenośności” urządzenia jest dość krótki i wymaga np., by wentyl od koła był nisko przy podłożu. Utrudnia to też trochę pompowanie materacy – trzeba kompresor trzymać w ręku albo na czymś postawić. Najlepiej – gdyby w opakowaniu były dwa przewody, długi i krótki… Urządzeniu brakuje też jakiejś amortyzującej podstawki. Spód kompresora wykonano z twardego tworzywa, przez co przesuwa się on podczas pracy i niepotrzebnie generuje dodatkowy hałas. To, że kompresor drży podczas działania -jest normalne – w tym wypadku powoduje, że na twardej, równej powierzchni, pompka zaczyna „tańczyć”. Trzecia rzecz, którą bym poprawił – to zastosowanie twardszej szybki na wyświetlaczu. Obecną – dość łatwo zarysować.
To powerbank, czyli przenośny, awaryjny akumulator. Możemy z niego zasilić smartfon, tablet, niektóre ultrabooki… a nawet uruchomić nim samochód. Urządzenie ma kształt szarego pudełka z biegnącą wokół niego ozdobną linią. Na górze umieszczono pojedynczy przycisk sterujący oraz wyświetlacz pokazujący stan naładowania, zaś na jednym z krótszych boków – dwie diody LED przypominające światłą samochodu. Drugi krótszy bok zajmują gniazda – USB-C do ładowania powerbanku i USB-A – do podłączania przewodów ładujących nasze urządzenia. Obok jest jeszcze gumowa pokrywa, osłaniająca solidne styli startera samochodowego. Podłączamy do nich osobny adapter z kablami rozruchowymi. Obudowa powerbanku ma wymiary 163 x 83 x 36,5 mm, a całość waży niecałe pół kilograma.
Car Jump Starter Pro naładuje oczywiście dowolny smartfon i każde inne urządzenie, którego przewód zasilający zakończony jest wtykiem USB. Poprzez USB-A możemy ładować urządzenia z mocą 12 watów, zaś przez USB-C – 15 watów. Napełnianie powerbanku może zaś odbywać się z mocą 15 W. Bateria znajdująca się w obudowie Car Jump Starter Pro ma maksymalną pojemność 120 tys. mAh, ale nominalna – to już 7000 mAh. W praktyce – wystarczy to to parokrotnego doładowania typowego smartfonu.
Car Jump Starter Pro potrafi jednak odpalić samochód – oczywiście tylko osobowy, o pojemności silnika do 3,5 litra – choć w przypadku silników benzynowych producent deklaruje nawet możliwość odpalenia większej jednostki. Urządzenie daje prąd szczytowy 1000 A i rozruchowy 600 A – czyli tyle, co samochodowy akumulator. By uruchomić samochód, nasz powerbank musi być naładowany powyżej 50% (najlepiej – pełny). Po podłączeniu przewodów rozruchowych – wystarczy podpiąć je odpowiednio do akumulatora (jak każde inne przewody rozruchowe) i próbować uruchomić silnik. Pomiędzy próbami trzeba zachować pewny odstęp – powerbank i przewody dość mocno się nagrzewają.
Prób może być kilka – ale trzeba brać pod uwagę, że powerbank nie czyni cudów i w końcu kiedyś padnie. Prędzej jednak zadziała jego zabezpieczenie przeciw przeciążeniowe. W przypadku zbyt dużego obciążania sprzętu, specjalny układ zapobiegający uszkodzeniu urządzenia, uniemożliwi kolejne próby, do czasu ostygnięcia baterii. W praktyce – układ włącza się przy piątej próbę uruchomienia 2-litrowego diesla. Zresztą – energii w baterii nie wystarczyłoby na wiele więcej. Car Jump Starter Pro nie poradzi sobie również w wypadku totalnego, całkowitego rozładowania akumulatora, którego napięcie spadło poniżej 8 V oraz w przypadku, gdy akumulator jest uszkodzony, ma np. oberwaną celę. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że coś tak niewielkiego w ogóle może pomóc w uruchomieniu samochodu. Na co ponarzekam? Na problem podobny, co w przypadku kompresora: kable rozruchowe powinny być trochę dłuższe.
Car Jump Starter Pro ma – jak wspomniałem – wbudowaną podwójną latarkę. Włączamy ją jedynym klawiszem urządzenia i – podobnie, jak w przypadku kompresora – mamy możliwość świecenia ciągłego, albo pulsacyjnego, albo sygnału SOS.
Przyznam, że to mój pierwszy kontakt z samochodowymi akcesoriami tej marki. Kontakt z przewagą pozytywnych wrażeń. Urządzenia są estetyczne i spełniają swe zadania. Spełniają moje oczekiwania i wydają się oferować możliwości adekwatne do ich ceny. Działają jak należy, choć kilka rzeczy bym w nich poprawił. A najlepiej – połączył oba w jedno i zapakował do bagażnika jako stały element wyposażenia samochodu!
Baseus Energy Source Inflator Pump kosztuje 239 złotych, zaś Baseus Car Jump Starter Pro – 329 złotych. Oba urządzenia możecie znaleźć w oficjalnym sklepie firmy Baseus. Oprócz tego, produkty Baseus najdziecie też w sieci Biedronka i oczywiście na popularnych portalach aukcyjnych.
Kiedy Polak kupuje sobie pierwszą kamerkę samochodową? Zazwyczaj rozsądnie: po pierwszej stłuczce. Zazwyczaj zdaje nam…
Urządzenia elektroniczne bywają kompletnie do niczego, bywają nudne i poprawne, ale bywa czasem i tak,…
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem projektor Samsung The Freestyle przecierałem oczy ze zdumienia. "Kolejna zabawka"…
Mój kolejny artykuł będzie poświęcony korzystnym dla Klienta smartfonom w cenie do 1000 zł w…
Jabra Elite 5 to najnowsze dzieło duńskiej firmy, które miało swą premierę podczas tegorocznych targów…
Głowy nie urywa? Sony XG300 sprawił, że biję się z myślami i martwię czy przypadkiem…