Quantcast

adplus-dvertising
Nissan Juke – jak jeździ miejski Żuczek?

03.03.2021

Nissan Juke – jak jeździ miejski Żuczek?

Nie lubię małych samochodów z małymi silnikami, nie przepadam również za crossoverami czy SUV-ami. Dlatego z wrodzonej przekory postanowiłem poznać bliżej model Nissan Juke z… litrowym silniczkiem. A może jednak silnikiem…? Jak się jeździło?

Nissan Juke ma wyrazisty styl

Nazwać Juke’a nijakim byłoby grzechem. Autko (już od pierwszej generacji) wyróżnia się swym wyglądem. W wyłupiastych, okrągłych reflektorach, z miejsca przywodzących na myśl oczy żuka, można się zakochać. Można też je znienawidzić, ale na pewno nie pozostawią nas obojętnymi. Umieszczone nieco wyżej światła dzienne, płynnie łączące się z chromowaną ozdobą atrapy – kojarzą się z kolei z czułkami. Żuczek jak malowany! Jeśli spojrzymy na Juke’a z boku – także możemy nacieszyć oczy. Auto jest stosunkowo niewielkie, ale za sprawą dużych, 19-calowych kół, prezentuje się bojowo. Wrażenie potęgują wyraziste przetłoczenia w okolicy tylnych błotników, a także dynamiczna, ostro wspinająca się ku górze linia okien.

Miłym detalem jest zamaskowana klamka tylnych drzwi – w stylu Alfy Romeo 156 czy 147. Szkoda, że w podobnym stylu nie zaakcentowano mocniej klamki w przednich drzwiach. Dwukolorowe nadwozie – to krótko mówiąc sztos. Nabrałem ochoty na wizytę u lakiernika z moim prywatnym wozem… Najmniej ciekawy jest tył naszego Nissana – ale i tu można docenić ostrą linię tylnych świateł i masywny zderzak. Producent twierdzi, że Nissan Juke ma kształty coupe. Polemizowałbym, bardziej wygląda mi na małego, miejskiego SUV-a… Ale może właśnie o to chodzi w tych całych crossoverach…?

Jak oceniam wnętrze Nissana Juke?

Przypadł mi w udziale model w wersji wyposażeniowej N-Design, czyli tej bogatszej – ale nie topowej. Wyżej jest jeszcze Tekna. Z tego też względu zaznaczam, że wnętrze tańszych odmian Visia, Acenta czy N-Connecta może prezentować się trochę skromniej, niż widzicie na zdjęciach i niż je opiszę. Jedno się jednak nie zmieni: zaskakująco duża ilość miejsca. Nie należę do osób drobnych. 190 cm, w barach i brzuszku też konkretnie – a mimo to, w Nissanie Juke pomieściłem się bez problemu. Ba, powiedziałbym, że było mi nawet zupełnie wygodnie.

By było ciekawiej – spróbowałem wzorem słynnego Złomnika usiąść sam za sobą. Nie ruszając ustawionego przeze mnie przedniego fotela, usadowiłem się z tyłu, a już po chwili zbierałem szczękę z miłego w dotyku dywanika Juke’a. Spodziewałem się ilości miejsca tylko nieco większej, niż w Maluchu – a tu niespodzianka. Nad głową luz, w kolanach luz, drzwi nie uciskają w bok… Wow! W tym momencie Juke przekonał mnie do siebie niemal całkowicie.

Siedzenia uznałem za całkiem wygodne, choć dla mnie mogłyby oferować nieco dłuższe siedziska i lepiej trzymać ciało po bokach. Nie każdy to jednak lubi – podejrzewam, że kształt siedzeń zaprojektowano jako uniwersalny, nie przeszkadzający nikomu. Tylna kanapa jest oczywiście dzielona w układzie 2/3-1/3. Sugeruje to, jakoby Juke mógł przewozić pięć osób. Obawiam się jednak, że środkowy pasażer z tyłu powinien być wyjątkowo szczupły. Juke to zdecydowanie samochód 4-osobowy. Warto wspomnieć o budowie foteli w testowym egzemplarzu. Miały one zintegrowane zagłówki. To coś, czego zwykle się obawiam – ale w Juke okazało się to dość wygodne, bez względu na wzrost użytkownika. Do tego – oparcia mają wstawki z błyszczącego plastiku, dzięki czemu fotele prezentują się nader efektownie.

Bagażnik jest spory

Dość mocno zaskoczył mnie także bagażnik. Ma 422 litry pojemności i podwójną podłogę. Myślę, że 4-osobowa rodzina da radę spakować się tu na urlop… Szkoda tylko, że krawędź załadunku jest dość wysoko. Do tego, w naszym „Żuczku” mamy pokaźny schowek przed pasażerem i głębokie kieszenie w drzwiach, a do tego dwa cupholdery na środkowej konsoli: duży i mały. Za nimi – w podłokietniku – jest kolejna spora skrytka. Pod panelem klimatyzacji jest jeszcze półeczka na smartfon – niestety, bez ładowarki indukcyjnej.

Wykończenie i stylizacja wnętrza może się podobać. W wersji N-Design mamy sporo alcantary, imitacji karbonu oraz plastików w kolorze piano black. O trwałość tych ostatnich trochę się obawiam – testowy egzemplarz miał już kilka mikrorysek. Okrągłe dysze nawiewów sprawiły, że – jako posiadacz kilku leciwych Alf Romeo – poczułem się niemal jak w domu. Do jakości wykończenia nie mogę mieć zastrzeżeń, choć wolałbym prawdziwą skórę, zamiast tego, czym pokryto daszek kokpitu czy – o zgrozo – fotele.

Materiał pokrywający centralną część foteli nie jest zbyt miły w dotyku, a do tego – nie mam pojęcia, jak sprawdzi się w upalne lato. Kto siadł kiedykolwiek na nagrzanym skaju, ten wie, o czym mówię. Na szczęście Juke ma oczywiście klimatyzację, choć jednostrefową. Jej panel, jak dla mnie – mógłby być nieco wyżej, ale z kolei moja wyraźnie niższa lepsza połówka stwierdziła, że „jest OK”. Niestety, aura nie pozwoliła mi wypróbować skuteczności klimy, ale za to wypróbowałem podgrzewane fotele. Stołki grzeją jak należy – śmiało możecie wybrać tą opcję.

Wnętrze oświetlają skuteczne lampki, a do tego – mamy jeszcze światełka ambientowe. Znajdziemy je na drzwiach i wokół lewarka skrzyni biegów. Są ładne – ale czemu pomarańczowe? Jako facet, nie odróżniam zbyt wielu kolorów, ale barwa ambientów nie pasowała mi ani do lakieru, ani do kolorystyki zegarów czy pokładowego menu. To jednak nie raziło mnie bardziej, niż kilka brzydszych detali, jak „pozostałość” po stacyjne na obudowie kolumny kierownicy, czy liczne zaślepki po lewej stronie kokpitu, kojarzące mi się raczej z ukochanymi (nie wiedzieć, czemu…) przez Polaków markami.

Wrażenia z jazdy Nissanem Juke

Nissan Juke jest napędzany silnikiem o pojemności 999 centymetrów sześciennych i mocy 117 KM. Według producenta, rozpędzenie Juke do setki za pomocą tego trzycylindrowego „potwora” zajmuje nieco ponad 10 sekund. Mierząc „amatorsko” – parametr ten mogę potwierdzić. Nie udało mi się natomiast zweryfikować deklarowanej prędkości maksymalnej – 180 km/h i nie byłem w stanie osiągnąć średniego zużycia paliwa na poziomie obiecywanym przez Nissana – 6,1 litra. Fakt, mam ciężką nogę – ale wydaje mi się, że wskazywana przez komputerek ilość 8-9 litrów na setkę to żaden dramat. Zwłaszcza dla kogoś, kto na co dzień porusza się autem potrzebującym dwukrotnie więcej.

Okazało się, że niewielki silnik zapewnia „Żuczkowi” osiągi wystarczające do sprawnego startu spod świateł i umożliwiające ciśnięcie lewym pasem autostrady przez dłuższy czas. Jeśli jeździcie przepisowo – będziecie z osiągów Juke’a zadowoleni. Nie jest to auto do upalania i szpanowania – ale ogólnie – zawalidrogą z pewnością nie jest. Do tego – ma fajnie pracującą, 6-biegową skrzynię (ale można zamówić też automat) i „magiczny” przełącznik tuż obok niej. Pozwala on przełączyć się pomiędzy trybem sport, normalnym a ekonomicznym. ten ostatni polecam wyłącznie flegmatykom i kierowcom lubiącym naprawdę spokojną jazdę, bez wyraźnych przyspieszeń. Można się toczyć… ale lepiej przesunąć przełącznik w górę i odpalić tryb sport, który dodaje autku zadziorności i zapewnia w miarę bezwstydny start spod świateł.

Silnik nie hałasuje

Patrząc na trzycylindrowy silniczek i skąpą ilość wytłumień pod maską, spodziewałem się fatalnego brzmienia i potężnych wibracji. Nie taki diabeł straszny. Większe wibracje czujemy dopiero przy przekroczeniu sensownego zakresu obrotów (w okolicy czerwonego pola), a dźwięk silnika drażni uszy tylko trochę. Bardziej przeszkadzać nam będzie szum wiatru przy wyższych prędkościach. Nissan ma na to niezłą radę – ale o tym za chwilę. W każdym razie – silniczek lubi raczej wysokie obroty – i choć sprawnie napędza Juke, nie rozumiem, dlaczego jest jedynym oferowanym w tym modelu. Przecież w bliźniaczym modelu Renault jest lepiej…

Nie oglądaj się za siebie, kup kamery

Widoczność z miejsca kierowcy jest znakomita. Byle do przodu. Patrząc w tył jest już gorzej. Wysoko podciągnięte okna boczne i dość niska szyba w klapie bagażnika nie czynią Juke’a przyjaznym do manewrowania w ciasnych miejscach. Sam – cofam używając wyłącznie bocznych lusterek, zatem nie miałem tego problemu, bowiem zwierciadełka Juke’a są pokaźne. Ponadto – jeśli możecie, dopłaćcie za kamery. Zarówno przednia, jak i tylna oferują obraz na tyle czytelny, by zderzaki dłużej zachowały oryginalny stan.

Kompromis zawieszenia

Mam mieszane uczucia względem zawieszenia. Niby wszystko jest w porządku, auto zachowuje się przewidywalnie – a jednak daje o sobie znać krótki rozstaw osi. Na wybojach, których po zimie nie brakuje – Nissan Juke trochę zbyt dobitnie sygnalizuje nam tragiczny stan nawierzchni. Na większych dziurach, zawias nieprzyjemnie dobija – ale na równiejszym asfalcie zgrabnie tłumi mniejsze nierówności. Możliwe, że praca zawieszenia to jakiś kompromis pomiędzy pewnością prowadzenia auta z większymi prędkościami a komfortem. Warto pochwalić wyczuwalną sztywność nadwozia i jakość montażu wnętrza – nic nie puka, nic nie stuka, jak mawiają handlarze. Nissan Juke ma doły zderzaków i nadkola oraz progi osłonięte nielakierowanym tworzywem, a do tego spory prześwit. Da się zjechać nim z drogi bez stresu, ale pamiętajcie, że wbrew „stylówie” – napęd jest tylko na przód.

Cała ta elektryka

Testowy Nissan Juke był wyposażony niemal „pod korek”, zatem poza wspomnianymi kamerami, miał także nawigację (na bazie TomTom-a), dostęp bezkluczykowy i odpalanie z klawisza. W aucie znalazł się też system Nissan Connect, cyfrowe radio DAB oraz ciekawy system nagłośnienia Bose Personal Plus – z dodatkowymi głośnikami w zagłówkach. To dobra opcja dla tych, którym nie spodoba się brzmienie silnika. Radio oferuje dość dobre brzmienie, choć miłośnicy mocnego basu będą zawiedzeni. Głośniki w zagłówkach to jednak opcja godna uwagi, szczególnie dla miłośników rocka i muzyki klasycznej. Alternatywnie – mamy jeszcze wejście minijack, dźwięk możemy też przesyłać przez USB czy Bluetooth.

System pokładowy pozwala oczywiście na połączenie ze smartfonem i korzystanie z Apple CarPlay lub Android Auto. Mamy również sterowanie z kierownicy i pełen zestaw opcji informacyjnych związanych z samochodem i jazdą. Nie zabrakło eko-sugestii, asystentów bezpieczeństwa, systemu start/stop czy czujników ciśnienia w oponach, a obsługa całego systemu jest dość intuicyjna. Samochód komunikuje się z nami za pośrednictwem 8-calowego, dotykowego ekranu nad konsolą centralną i mniejszego ekranu pomiędzy zegarami. Co ciekawe, spolszczone menu znajdziemy tylko na panelu centralnym, zaś opcje związane ściślej z samochodem – mamy już po angielsku. Taki mały zgrzyt, ale w sumie – system działa jak należy i nie daje powodów do narzekania. Co mnie wkurzało najbardziej? Brak dużego, wyraźnie oznaczonego klawisza do szybkiego wyciszenia radia.

ProPilot, czyli więcej niż tempomat

W testowym egzemplarzu znalazł się system ProPilot. To więcej, niż tempomat. Ba – nawet więcej, niż tempomat aktywny! ProPilot pilnuje zadanej prędkości, a także odstępu od samochodu przed nami. Do tego – trzyma się również pasa ruchu! Warunkiem poprawnego utrzymywania kierunku jazdy są jednak wyraźne pasy na jezdni. A naszym kraju to nie jest oczywiste. To niemal system jazdy autonomicznej – ale nie przesadzajmy. ProPilot pozwoli nam na moment puścić kierownicę i nie patrzeć przed siebie – ale po chwili zażąda, abyśmy wrócili do kierowania. System ten po prostu zapewnia komfort jazdy po autostradzie i pozwoli nam sięgnąć po kubek z kawą, okulary czy zmienić stację radiową. Obsługa systemu ProPilot jest prosta, ułatwiona dodatkowo przez sterowanie z kierownicy.

Czy Nissan Juke jest godny uwagi?

Nissana Juke można kupić już od niecałych 70 tysięcy złotych – ale powodzenia w poszukiwaniu najbardziej podstawowej wersji. Odmianę testową – czyli N-Design – wyceniono o 20 tysięcy drożej, ale pamiętajmy o opcjach, jak np. kamery. W praktyce, doposażenie do poziomu, jaki widzicie na zdjęciach, oznacza wydatek w okolicy 100 tysięcy złotych, nawet licząc na promocje producenta. Czyni to Juke dość drogim pojazdem, w odniesieniu do klasy i tego, że w założeniu ma pełnić rolę drugiego auta w rodzinie. Niemniej, trzeba pamiętać, że dopłacamy tu za wyjątkowy styl i niezłą praktyczność.

Nissan Juke przekonał mnie do siebie nie tylko wyglądem, ale i zaskakująco przestronnym wnętrzem. Do tego ma niezły system pokładowy i nawet spory bagażnik. Mógłby nieco lepiej radzić sobie z dużymi nierównościami, zasługuje też na szerszą paletę silników do wyboru. Ten litrowy – obronił się w teście, ale nie pogniewałbym się na czterocylindrowca o mocy ponad 150 KM. Ogólnie – samochód wzbudza sympatię – i to nie tylko wyglądem.

 

Stereotypowo, wielu z nas uznaje Nissana Juke za auto raczej kobiece. Ja – już przestałem. Po wypróbowaniu go, stwierdzam, że właściwie – mógłbym nim jeździć. Mieszczę się, ze spalania jestem zadowolony, osiągi w sumie są wystarczające, do tego – auto wygląda nietuzinkowo i ma nawet ładny kokpit. Oj, zaczynam lubić niewielkie crossovery – robi się niebezpiecznie.

źródło: materiał własny
czytane: 2572

Android AutoApple CarPlayautoBluetoothConnectDAB+GPSklimatyzacjakomputer pokładowyLEDnawigacja

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top