MyOTym.pl

A konkretnie za to, że automatyczna aktualizacja z 7 na 10, na którą nie wyraziła zgody użytkowniczka komputera, doprowadziła do niestabilnej pracy urządzenia, przez co nie mogła prowadzić swojego biznesu. Bohaterką jest Teri Goldstein z Kalifornii, która wygrała z Microsoftem w sądzie i otrzymała 10 tysięcy dolarów zadośćuczynienia. Według Seattle Times, który rozmawiał z pokrzywdzoną, po aktualizacji komputer pani Goldstein tak spowolnił, że nie dało się z niego korzystać – a pomoc techniczna firmy Microsoft nie pomogła w rozwiązaniu problemu. Kobieta twierdzi, że nigdy nie słyszała o systemie Windows 10 i nikt nigdy nie zapytał jej, czy chcę zaktualizować system do nowej wersji. Komputer samoczynnie zaktualizował się z wersji 7 do Windowsa 10. Microsoft nie złożył w sądzie apelacji i zgodził się wypłacić 10 tysięcy dolarów. Może gdyby sprawa poszła do sądu wyższej instancji, więcej osób postanowiłoby pozwać firmę za wymuszanie aktualizacji i kara finansowa byłaby w sumie bardziej dotkliwa – bo co to jest to 10 tysięcy dla firmy wartej miliardy dolarów?

Prawda jest taka, że Microsoft prowadzi bardzo agresywną kampanię na rzecz zmaksymalizowania liczby instalacji nowego systemu. Użytkowników starszych wersji systemu non-stop atakują przypomnienia i powiadomienia o upgradzie, a równolegle słyszymy o tym, jak mocno Microsoft wyciąga dane o użytkowniku i po prostu nie działa najlepiej. Sporo osób woli zostać przy starszych wersjach, więc gigant z Redmont stosował też mniej uczciwe środki – w lutym aktualizacja do Win 10 została opisana jako rekomendowana aktualizacja i jeśli ktoś miał w systemie ustawione automatyczne pobieranie i instalowanie tych aktualizacji, nieoczekiwanie odpalał komputer z Windowsem 10.