01.12.2015
Out There – samotna przygoda w kosmosie
Nie sądziłem, że kiedykolwiek poczuję jeszcze ten zew kosmicznej przygody, ten dreszczyk napięcia, co w chwili, gdy Ijon Tichy, bohater Dzienników Gwiazdowych Stanisława Lema, musiał poradzić sobie z przebiciem poszycia statku kosmicznego spowodowanym przez meteor wielkości ziarna fasoli nazywanej „jaś”. – Bo nie zna życia, kto nie czytał kiedyś space-oper. Ale do rzeczy.
Po androidową wersję gry Out There sięgnąłem właściwie świadomie, skuszony sporą – jak na produkcję mobilną – ilością tekstu i przeczuciem jedynego w swoim rodzaju kosmicznego klaustrofobicznego klimatu, którego nigdy nie chciałbym doświadczyć w prawdziwym życiu. Bohaterem Out There jest kosmonauta, który zrządzeniem losu skazany został na tułaczkę po wszechświecie, dokonywanie trudnych decyzji, zbieranie surowców do ulepszania statku i odkrywanie sekretów obcych ras.
Tu się nie strzela. Tu wybiera się kolejny cel, modli by wystarczyło paliwa, później modli, by na miejscu można je było uzupełnić i żeby punkt docelowy nie znajdował się pośrodku roju asteroid. Odwiedzane miejsca znaczone są kartkami z pamiętnika samotnego pilota. Każdy system planetarny ma swoistą charakterystykę. Gdzieniegdzie znajdziemy surowce niezbędne, by przetrwać; czasem natrafimy na przyjazną albo agresywną rasę, a czasem uszkodzimy statek, a czasem znajdziemy nowy, lepszy.
Wydarzenia generowane są proceduralnie, stąd gra ma duży potencjał replayability – czyli pozwala na zagranie jeszcze raz i raz jeszcze, by tym razem ujść z życiem kilka razy więcej. Rodzaje zdarzeń są niestety powtarzalne, ale jest ich na tyle dużo, że ta powtarzalność nie pojawi się raczej podczas pierwszej rogrywki.
Zdaje mi się, że nieziemski klimat uraduje szczególnie tych, którzy po pierwsze lubią SF, po drugie lubią czytać, a po trzecie wreszcie: nie poddają się łatwo przeciwnościom losu. Poza atrakcyjną rozgrywką gra oferuje niespodziewany powrót nostalgii za złotym wiekiem fantastyki naukowej, gdzie Wszechświat był okrutny niczym Dziki Zachód, a bohaterowie dzielni i twardzi jak John Wayne.
Pod spodem, na kolejnych zrzutach możecie zobaczyć fazy gry. Najpierw faza skoku – polega na wybraniu miejsca docelowego w zasięgu statku. Później lot przez nadprzestrzeń i lądowanie w układzie słonecznym. Na tym etapie dowiadujemy się o ewentualnych zdarzeniach i najczęściej wybieramy planetę do zbadania, po czym czekać nas może jeszcze przygoda na planecie albo zbieranie surowców. Na ostatnim screenie widzicie ekran zarządzania statkiem. Ładownie mają ograniczoną pojemność, nie wszystkie surowce da się zapakować, a trzeba dbać cały czas o to, co niezbędne: paliwo, tlen, pancerz.
Jednym zgrzytem jest konieczność wysupłania 26 zł na grę. To nie jest mało jak na produkcję mobilną. Do tego twórcy najwyraźniej zachęceni popularnością Out There dopracowali nieco warstwę graficzną, dorzucili garść animacji i innych (moim zdaniem niekoniecznie niezbędnych) usprawnień – choćby jeszcze łatwiejszy, niż wszystkie dotychczasowe, tryb rozgrywki. Drugim zgrzytem jest fakt, że – pomimo sporych zmian w rozgrywce – by grać, nadal trzeba w miarę sprawnie posługiwać się językiem angielskim. Gra w tej chwili nosi w Google Play tytuł Out There: Omega Edition i czeka na tych, którzy odważą się na spróbowanie samotnej przygody w kosmosie. Ja swego czasu kupiłem ją na wyprzedaży za pół ceny. Nie żałuję ani złotówki.
Out There: Omega Edition – niezbędne linki:
Stronę twórców: Mi-Clos Studio znaleźć można klikając TU.
Klikając TUTAJ, znajdziecie grę w sklepie Google Play
Out There: Omega Edition – obsługiwane platformy:
Windows, Mac, Linux, Android
Out There: Omega Edition – kilka drobiazgów:
- 59 osiagnięć
- ponad 350 odmiennych tekstów przygód z możliwością wielu wyborów
- 4 różne zakończenia
- 10 różnych statków
- system craftingu z 20 technologiami obcych tworzonymi z 15 materiałów
- nauka języka obcych
- żadnej walki – poza walką ze środowiskiem, o przetrwanie
- naprawdę świetna, klimatyczna muzyka
Pozwólcie, że zakończę sucharem: grajcie po cichu, bo w Kosmosie i tak nikt nie usłyszy waszego krzyku 🙂 Miłego grania.
Komentarze