30.03.2015
Wojna to, czy tylko fala kretynizmu?
Paranoja wojenna dotknęła telefonii komórkowej. Mam wrażenie, że media wręcz pragną poinformować o wtargnięciu dobrych ludzi w zielonych strojach do Rzeszowa, co bardzo mnie wkurza. Podobnie jak nieleczone paranoje o ataku Rosjan na sieć Orange…
Rozumiem, że kolor pomarańczowy, dobrym ludziom w zielonych strojach, którzy zaopiekowali się Krymem, może się nie podobać. Kompletnie nie mogę natomiast zrozumieć głupot wypisywanych w mediach na temat rosyjskiej agresji na operatora komórkowego, działającego prężnie na ziemiach polskich, którego sieć uległa awarii. Tak się złożyło, że w momencie ataku… Przepraszam! Awarii sieci Orange, na moim osiedlu wysiadł prąd. Pociemniały ulice, w gniazdkach przestał płynąć prąd. Trwało to zaledwie kilka minut, ale już miałem ochotę poinformować całą rozhisteryzowaną blogosferę o ataku Rosjan na stacje transformatorowe małego łódzkiego osiedla Olechów. Przez kilka minut Szanowna Małżonka prała mnie z liścia po twarzy, gdy w amoku śpiewałem żołnierskie piosenki, przeplatane okrzykami „do boju!”. Gdy się ocknąłem, a w domu pojawiło się światło, zrezygnowałem z pisania na blogu o cyberataku Moskwy na moje osiedle mieszkalne, a co dopiero na sieć Orange, która także uległa awarii. Zrozumiałem, że to byłoby śmieszne. Jednak, gdy zajrzałem w internet, niektórzy blogerzy się nie powstrzymali. Agresja eskalowała! Ze stacji bazowych wprost na umysły piszących…
Czysto techniczne przyczyny awarii wyjaśnił rzetelnie rzecznik sieci Orange. – A więc jeszcze nie wojna… – odetchnąłem z ulgą jadąc do redakcji i rozważając, jak bardzo media wariują z tym, co dzieje się wokół nas i jak bardzo źle wpływa to na umysły mniej odpornych na idiotyzm. Mam wrażenie, że media wręcz pragną poinformować o wtargnięciu dobrych ludzi w zielonych strojach do Rzeszowa, co bardzo mnie wkurza. Nie służy to rzetelnemu informowaniu ludzi o tym, co dzieje się u naszego sąsiada czy w sieci operatora, lecz służy budowaniu chorych nastrojów.
Jakimi partaczami i niedołęgami musieliby okazać się spece od IT – zapewne w zielonych strojach, którzy mieliby paraliżem sieci jednego tylko operatora, rozpocząć trzecią wojnę światową. Czytałem to mojemu przerażonemu kotu na jednym z blogów, którego wstyd i zgaga cytować! Od podobnych kretynizmów zaczęło roić się w sieci nawet po usunięciu awarii w Orange. Nie wiem więc, czy w końcu jest już ta wojna, czy nie. Mam pewność co do jednego. Kondycja umysłów ludzi piszących takie bezeceństwa, po których dzwoni moja przerażona matka i pyta, czy się zaczęło, nie jest najlepsza. Co prawda, pierwsza kobieta mojego życia, w rozstroju emocjonalnym dzwoniła z telefonu stacjonarnego, którego cyber atak nie dosięgnął. Ale fala kretynizmu, która rozsiała wśród ludzi panikę, owszem. Nie wiem, czy to nie jej właśnie bać się należy bardziej, niż dobrych ludzi w zielonych strojach…
Odwiedziłem niedawno salon „zaatakowanej” sieci i co widzę? Za ladą uśmiechnięta pracownica w bluzce z dekoltem zwiastującym wiosnę. Ponadto, żadnych śladów wojny! Co gorsze! Całkowity brak militarnych ofert dla zaniepokojonych klientów sieci! Brak telefonów przeciwpancernych i darmowych SMS-ów o zwiększonej sile rażenia. Podobnie w innych salonach! Trochę szkoda. Byłoby weselej…
Komentarze