03.11.2014
Wesołych Świąt!
Patologia rozmów o tym, że Krystyna kupiła ładniejsze kwiaty od Baśki, a znicz od Heńka miał dwa i pół metra i podobno wziął na niego kredyt hipoteczny, pogłębia się. Kiedyś nie można było dać dowodu opisanych czynów, lecz jedynie pogadać o nich. Dziś nawet rozmowa umiera…
Lada moment rozpocznie się narodowy zryw na groby. Korki, przeciskanie się w tłumie w oparach palącej się stearyny. Wzajemnie okładanie się obelgami, rękoczyny. Grill pod cmentarną bramą. Wszystkiego tego, od tego roku unikam, bo nie odnajduję w tej atmosferze duchowej więzi z bliskimi, których dusze powędrowały gdzieś w nieznane. W tej listopadowej defiladzie na groby w zeszłym roku uczestniczyłem raz ostatni, ale dziennikarska ciekawość zżera mnie i zamęcza pytaniem, czy w tym roku, podobnie jak w poprzednim, smartfony będą cieszyły się taką samą popularnością, jak w ubiegłym? Przecież nie ma to jak posiedzieć sobie przy grobie na Facebooku…
Nie ma to, jak posiedzieć sobie na fejsie przy grobie kogoś bliskiego. Tego typu obrazy wielokrotnie rzucały mi się w oczy, gdy wędrowałem w tłumie między grobami bliskich i dalszych znajomych. Ku
mojemu zdumieniu scenki te nie dotyczyły tylko małolatów, ale także dorosłych, sądząc po garniturze, poważnych ludzi. Zadałem sobie wówczas pytanie, po co ci ludzie tam idą? Pochwalić się przed znajomymi, jacy to oni nie są porządni, znicz wirtualnie palą w realu, na płycie nagrobnej. Nie jestem ani socjologiem, ani psychologiem, ale wymienieni ludzie nauki, winni się zjawiskiem zająć. Kilkanaście lat temu, gdy w mózgu Zuckerberga kiełkowała jedynie myśl, gdzie by tu zjeść hamburgera, a nie Facebook, rozgadanych bywalców nekropolii czepiałem się w felietonie pisanym dla „Mobile Internet”. Jakiż to był bezsens, marudzić czytelnikom o pisaniu SMS-ów, czy rozmowach prowadzonych na cmentarzu. Gderałem, marudziłem, krytykowałem i nic! Nic się nie zmieniło! Patologia rozmów o tym, że Krystyna kupiła ładniejsze kwiaty od Baśki, a znicz postawiony przez Heńka miał dwa i pół metra i Heniek podobno wziął na niego kredyt hipoteczny pogłębia się, bo wtedy, prostym telefonem bez fejsa, Twittera i 12 milionów pikseli, nie można było dać dowodu opisanych czynów, lecz jedynie pogadać sobie. Sam nie wiem dziś, co lepsze. Wydaje mi się, że tamte, krytykowane przeze mnie czasy, bo gdy widzę ludzi przy grobie wpatrzonych w smartfona, a nie zadumanych nad wspomnieniami tych, których „odwiedzili”, zaczynam się denerwować i używać słów brzydkich. Pod nosem…
Kilka dni temu media doniosły o fotografie, który uwieczniał pogłębiającą się samotność ludzi wpatrzonych w smartfony. Babycase Romero fotografował ludzi gapiących się w ekrany swoich komórek. Kiedy oglądałem jego zdjęcia i materiał o autorze, pomyślałem, że facet zrobił banalny temat. Później do mnie dotarło, że właśnie ten banał jego pracy jest przerażający, bo stan umierającej konwersacji jest niezwykle zaawansowany. Już nawet na cmentarzu nie potrafimy się skupić. Chyba wolałem rozmawiających ze sobą ludzi przez telefon niż nieobecne istoty siedzące przy grobie na fejsie, gapiące się w ekran telefonu.
Chyba jednak przejdę się z dziennikarskiego obowiązku na cmentarze, popatrzeć czy niektórym nie pożyczyć w te dni „Wesołych Świąt!”
Komentarze