25.01.2014
W polskich pociągach będzie czysto!
Bardzo podoba mi się pomysł cyfryzacji polskich pociągów. Innowację postrzegam jednak za pudrowanie pryszcza, bo polskie pociągi, to temat przyjemny mniej więcej tak samo, jak pryszcz na twarzy…
Tej i poprzedniej zimy, niektóre pociągi zamarzły na torach. Następnej zimy chyba będzie tak samo, bo jak wyjaśniła nam pani minister Bieńkowska, „sorry, taki mamy klimat”. Ale za rok, może bez herbaty, marznącym ludziom będzie przynajmniej wirtualnie i multimedialnie. Rozbawiła mnie w tej klimatycznej aurze wieść, że T-Mobile pochwalił się zamiarem wprowadzenia usług rozrywki pokładowej w pociągach PKP InterCity.
Jak na zgreda przystało, pociągami podróżuję w dość specyficzny sposób. Ponieważ tablety w moim życiu pojawiły się stosunkowo niedawno, przez całe analogowe lata doświadczeń z koleją, nawykłem do uprawiania innych rozrywek niż gapienie się w kilkucalową szybkę. Gapię się przede wszystkim na współpasażerki z przedziału, jeśli rzecz jasna ich uroda na to pozwala. Jeśli nie pozwala, staram się zwrócić uwagę na intelekt. Jeśli jedno i drugie zawodzi, gapię się na to, co za oknem. W końcu nie zobaczę tego w tablecie schowanym w plecaku. Jeżeli podróżuję z facetami, to jakoś zawsze staram się ich kulturalnie wyprowadzić z równowagi. Zwykle udaje mi się to bardzo szybko i opuszczają przedział. Ponieważ z natury, niestety, jestem gadułą. Potrafię rozgadać się na cały przedział. Nawet wtedy, kiedy siedzą w nim radykalne bojówki toruńskiej rozgłośni radiowej. Zawsze próbuję rozmawiać z nimi na jakiś ciekawy temat. Najczęściej sprzeczny z poglądami głoszonymi we wspomnianej już rozgłośni. Kiedy już w końcu zostaję w przedziale sam, wyciągam papierową książkę i w świętym, błogim spokoju, mogę bezkarnie pożerać ją wzrokiem. Teleportować się literami do świata wyobraźni, czego nie potrafi żaden tablet i najszybsze nawet łącze internetowe. Jak widzicie, internet w pociągu nie jest mi potrzebny…
Ale tym, którzy przez całą podróż gapią się w kilkucalowy ekranik telefonu czy tabletu, szukając rozpaczliwie albo zasięgu, albo znajomych na Facebooku – owszem. Tym, którzy nie potrafią na siebie patrzeć i rozmawiać ze sobą – także samo. Tym, dla których czytanie książki czy e-booka to wysiłek, a za oknem szara nuda, czyli wyzwanie dla niewyćwiczonej wyobraźni – także. I wreszcie dla zapracowanych, którzy z sideł biura nie mogą wyrwać się nawet w podróży – jak najbardziej. Uff… Tak odetchną, gdy T-Mobile uzbroi ich pociąg w hotspoty.
Z tabletu i komórki w pociągu zrezygnowałem dawno temu nie dlatego, że jestem jakimś cyfrowym ignorantem, lecz dlatego, że mój tablet i komórka musiałyby mieć przynajmniej cztery sloty kart SIM. Na wypadek, gdybym wpadł w pole wolne od zasięgu sieci mojego operatora, co w podróży zdarzało mi się na tyle często, że zorientowałem się, że większość czasu w pociągu upływa mi nie na przeżywanie życia, tylko gapienie się w ekran telefonu czy tabletu i wypatrywania zasięgu, który za chwilę i tak szlag trafiał. Dałem sobie spokój. Wybrałem ludzi, krajobrazy, książki…
Jak na zgreda przystało, pierwsze co pomyślałem po tym, jak kulę ziemską i cały kosmos obiegła wieść, że w polskich pociągach będzie bezprzewodowy internet, to to, że jako pasażer z wieloletnim stażem, zamiast Wi-Fi o prędkości wyrywającej włosy z głowy, wolałbym żeby było w nich przede wszystkim czysto i bezpiecznie. By toaleta nie przypominała chlewu, a w przedziale na mój tablet nie grasował złodziej. Banalne, prawda? Tak banalne jak oczywiste w pociągach za Odrą. Tak, tam jest sens inwestować w internet na pokładzie. U nas powinno inwestować się w edukację, że umywalka to nie sedes. No, może jeszcze monitoring, bo rodacy grzecznie zachowują się wtedy, gdy wiedzą, że są monitorowani. Niedawno, na trasie z Krakowa do Łodzi ubikacja była tak multimedialna, że na dokumentację bogactwa tejże multimedialności i kreatywności rodaków w załatwianiu potrzeb fizjologicznych, zabrakłoby miejsca na 750 GB serwerach, jakie dostawca infrastruktury chce wstawić do pociągów. Może zamiast tego lansu, jak to kolorowo i cyfrowo będzie nam w podróży, zadbajmy o normalność. T-Mobile komercyjnie digitalizuje składy IC. A może tak nasi operatorzy dogadaliby się wspólnie z kolejarzami, by na trasach pociągów po prostu był zasięg ich sieci! Tylko z kim tu gadać?
Komentarze