15.08.2015
Telefon z klimatyzacją?
Afrykańskie upały z pewnością dały się we znaki pomysłowemu Markowi Zuckerbergowi. Dały popalić polskiej energetyce, ale i dwóm moim telefonom, z którymi podróżowałem pieszo ulicami mojego miasta. Mózg wytrzymał i dedukował w miarę logicznie, a elektronika nie.
Klima w komórce. To dopiero byłby wyczyn technologii. Najprawdziwszy! – myślałem sobie idąc Piotrkowską, od czasu do czasu spogądając na trupa mojego nowego smartfona. Biedaczyna, nie wytrzymał upału. Majaczył na wyświetlaczu dziwnymi komunikatami. Odżył dopiero po schłodzeniu go w redakcyjnej lodówce. Drugi smartfon, pożyczony i faktycznie wodoodporny, chłodził się w zimnym piwie. Też się biedak przegrzał, a po wyjęciu z kufla w odróżnieniu od ludzi, funkcjonował niewymownie trzeźwo.
Smartfony od lat nie zaskakują mnie niczym nowym, o czym już tu razy kilka marudziłem. Mamy aparat fotograficzny, jakieś mapy, klienta poczty, przeglądarkę, kalendarzyk małżeński. Nie ma nic, co byłoby prawdziwym przełomem. Np. klimatyzator. Jakaś mikro sprężareczka i wiatraczek, które w upalny dzień mogłyby dostarczać użytkownikowi przyjemny chłodny wiaterek. Zimą nasze wielordzeniowe telefony sprawdzają się znacznie lepiej. Potrafią być kaloryferem w kieszeni. Ale latem? Jak ludzie – ledwo żyją…
Studząc pewnego upalnego dnia smartfona w piwie, na kiepskim ekranie AMOLED drugiego, czytałem o przyszłości tych urządzeń. Samsung, może nie pracuje jeszcze nad klimatyzatorem w smartfonie, ale ma dość upychania pikseli w ekranach i wypycha je za szkło! Gigant złożył w amerykańskim urzędzie patentowym pomysł na ekrany, któe będą wyświetlały hologramy. Pierwsze co pomyślałem, wyobrażając sobie nie ikonki lecz piękne, burzliwe animacje, że technologia realnie walczy z dopalaczami i innym syntetycznym świństwem, jakie wciągają młodzi i starzy, by widzieć coś więcej. Nie wiadomo, jak nazywa się technologia. Może Mocarz?
Podobno przez ładowanie laptopów i komórek, w sposób znaczący obciążyliśmy w upalnych dniach polską energetykę. Elektrony, jak wiadomo – w sposób uporządkowany, ledwo zipały biegając po drutach do naszych gniazdek i baterii w smartfonach. Samsung miał kiedyś fajny produkt – prosty smartfon z panelem solarnym. O ile pamiętam, ten telefon nazywał się właśnie Solar i do czasu, aż rozdeptała go Szanowna Małżonka, był dla mnie narzędziem ekolifestyleowego lansu. Dlaczego ten pomysł został zarzucony? Nie mogę przeżyć tego zaniedbania. W prosty sposób moglibyśmy odciążyć nasze nowoczesne, przyjazne środowisku i jak wiadomo – rokujące na przyszłość elektrownie węglowe, gdyby producenci wzorem samsunga sprzed lat, zamieszczali na tylnej obudowie panel fotowoltaiczny. To nie! Przykuwać do gniazdek te smartfony i użytkowników. W upał…
Albo upał, albo grzane smartfonem piwo zaszkodziło mi, bo źle poczułem się czytając, że już niebawem o tym czy dostaniemy kredyt czy nie, decydować będzie nasze konto na Facebooku. A konkretnie to, kogo mamy w znajomych. I tak, siedząc leniwie pod redakcją, wziąłem z wrażenia kilka głębszych łyków piwa, po których siląc rozpalony umysł starałem się pojąć najnowszy pomysł Marka Zuckerberga. Bez sukcesu. Jemu chyba także zaszkodził upał, albo mocniejszy alkohol. No, albo jakiś inny Mocarz. Wielki Brat Mark wpadł na pomysł, by banki miały dostęp do jakiegoś szalenie zmyślnego mechanizmu, weryfikującego naszą zdolność kredytową po liczbie bogaczy jakich hodujemy wśród wirtualnych znajomych.
Ochłodzenia wszystkim życzę, wszak pomysł pana Marka okazał się dla mnie silniejszy od Słońca…
Komentarze