Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Szpiedzy tacy jak my

16.02.2015

Szpiedzy tacy jak my

Nieswojo czuję się, gdy ktoś celuje we mnie telefonem. Może pisze wtedy SMS i tak mu wygodnie. Ale może też robić zdjęcie. Technologia przenosząc aparaty fotograficzne do komórek, bardzo osłabiła mój poziom zaufania do telefonów.

Wybrałem się do Hard Rock Cafe w Warszawie na spotkanie z wybitnym perkusistą, Bennym Grebem. Organizatorzy spotkania, rzecz jasna prosili przed występem, żeby dać spokój swoim telefonom, nie nagrywać filmów z wydarzenia i zająć umysł tym, co będzie się działo na scenie, a wierzcie na słowo – działo się… Spać nie mogłem dwa dni. Nieważne! To sprawa dla mojego terapeuty… Oczywiście, jak to w radosnym kraju nad Wisłą, perkusyjna brać prośbę miała w głębokim poważaniu. Benny tłukł w bębny, a smartfony zapełniały się gigabajtami filmów z imprezy. Kto wpadł? Rzecz jasna, podatny na szczęście lub tzw. fart autor tego tekstu, który uszanował prośbę, by nie nagrywać wykładu znakomitego artysty, a jedynie chciał zrobić zdjęcie! Benny Greb przybrał groźną minę i solidnie mnie opierniczył ze sceny. Z jednej strony poczułem niebywałą radość, że tak ważny w moim życiu bębniarz zauważył moją skromną osobę, i to z jakim skutkiem! Zauważyła mnie też cała sala… Z drugiej, poczułem się koszmarnie źle słysząc „Przestań filmować!!!”. Poczułem się złodziejem przyłapanym na kradzieży jego wiedzy i umiejętności, bo jak wiadomo – wykład czy występ, objęty jest namiętnie gwałconym przez użytkowników smartfonów, prawem autorskim. Na nic zdało się moje nerwowe majaczenie o tym, że tylko robiłem zdjęcia. W oczach Bennego zauważyłem wycelowane we mnie rosyjskie wyrzutnie typu Grad. Poległem… Bo jak bez większej żenady niż ta, którą przeżyłem, w trybie błyskawicznym oczyścić się z zarzutu filmowania? Nie da się.

Wracając do Łodzi, rozmyślałem, jak ten świat zdurniał. Kiedyś ciężko było być niezauważonym fotografem czy wideoamatorem. Dziś może być nim każdy. Dawniej, najdyskretniejszy kompakt rzucał się w oczy, gdy ktoś robił zdjęcia. Obecnie, wystarczy wyjąć telefon, skierować jego kamerę i podejrzenie o szpiegostwo jest gotowe. Przypomniała mi się wizyta w jednej z łódzkich firm, która by ustrzec się przed wspomnianym szpiegostwem przemysłowym, na portierni subtelnie poprosiła mnie o pozostawienie smartfona w depozycie. By świat miał ze mną łączność, dostałem „zamiennik” – prosty telefon Nokię 3310. Mieli też inne zabytki branży telco, z czasów kiedy telefony nie potrafiły być dyktafonem, wideorejestratorem i innymi szpiegowskimi narzędziami. Dziś używają takich prawdziwi przestępcy, a nie tacy amatorzy cudzej własności intelektualnej, jak ja.

Czy telefon może podsłuchiwać to, jakich słów używamy, by następnie zasypywać nas reklamami dobranymi do tego, co wyszpiegowała komórka? Owszem. I o tym mówi się już coraz głośniej. Trudno się dziwić Bennemu Grebowi, że mnie zbeształ za celowanie telefonem w scenę, lub jak kto woli – w niego. Dziś nie wiadomo, co ktoś wyprawia swoim telefonem. On był akurat uwrażliwiony na filmowanie, ja robiłem zdjęcie. Sam coraz częściej, jako osoba powszechnie nierozpoznawalna, czuję się bardzo nieswojo, gdy widzę, że ktoś celuje we mnie komórką. Być może pisze wtedy SMS-a czy e-mail, jednak zawsze zastanawiam się, czy mnie nie fotografuje, nie filmuje i czy za chwilę nie pojawię się w jakimś serwisie społecznościowym. Co za czasy? Dookoła sami szpiedzy!

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top