19.06.2016
Syn mojej sąsiadki
Podczas meczu Polska – Niemcy jak zwykle siedział pod blokiem. Zostawiłem siaty z zakupami dla mojej matki w samochodzie i ruszyłem do niego. Jestem ignorantem wobec piłkarskich emocji, dlatego niezmiernie ucieszyłem się widząc chłopaka siedzącego na ławce właśnie w trakcie meczu. Podszedłem i…
Siedemnastoletni syn mojej sąsiadki jest specyficzny. Czytaj, wkurza mnie jak cholera. Najbardziej rozsierdza mnie, że gamoń nie odpowiada mi „dzień dobry”. Kiedyś zwróciłem mu na to uwagę, więc w akcie zemsty, gad wysłał mi SMS z „dzień dobry”. O 3 nad ranem. Strasznie go za to polubiłem, bo uwielbiam ludzi, którzy mają charakter, charakterek, pazurek. Zatem wkurza mnie jak diabli, ale gadzinę lubię. Zwłaszcza wtedy, kiedy widzi mnie pod blokiem, dźwigającego siatki z zakupami dla mojej matki. Wtedy zawsze dostaję SMS o treści „dzień dobry”. Gad za każdym razem drwi, kiedy odkładam siaty, by sprawdzić co za wiadomość przyszła na moją starodawną Nokię 3310.
Ale nie to wkurza mnie u niego najbardziej. W tej jego zadziornej złośliwości, jest jakaś relacja. Trudna, bo trudna, ale jest. Najbardziej u syna mojej sąsiadki wkurza mnie, że cały czas gapi się w ekran swojej komórki, siedząc na ławce pod blokiem. Kiedy ja w jego wieku, dwadzieścia lat temu siedziałem na tej samej – sraczkowato brązowej ławce, której deski pamiętają jeszcze erę dalekopisów, faksów i pierwszych wolnych wyborów w Polsce, gapiłem się przede wszystkim na piękne dziewczyny spacerujące po osiedlu. Bo na nic ciekawszego po prostu nie można było patrzeć. Smartfonów nie było. Dźwigając siaty z zakupami dla mojej matki, bagatelizując zawałowy dźwięk nokii, będący specyficzną jak syn mojej sąsiadki formą „dzień dobry”, załamałem się widząc jak wspomniany gad, zamiast podziwiać piękną kobietę przechodzącą przed blokiem, gapi się jak zwykle w ekran swojego smartfona. Wierzcie na słowo, miałem ochotę podejść do niego z wykładem pt. „Żyj uważnie”, zdzielić w potylicę i rozdeptać tego jego cholernego samsunga na chodniku. Kipiałem wewnętrznie z wściekłości na tę jego obojętność. W moich czasach na taką blond piękność przechodzącą obok ławki czekało się czasami godzinami i zbierało reprymendę od najmniej dwudziestu grubych i starych bab, za siedzenie z nogami na siedzisku ławki…
Byłem pewien, że jest takim ignorantem, że nawet gdyby naga kobieta lub słoń przeszły obok jego ławki, nie oderwałby wzroku od ekranu swojego smartfona. Czasami, kiedy go obserwuję, zastanawiam się, jakim cudem ten człowiek porusza się po ulicy? Czy widzi chodnik na ekranie i tylko dzięki temu nie wejdzie np. na latarnię? Postanowiłem go lepiej poznać. Podczas meczu Polska – Niemcy jak zwykle siedział pod blokiem. Zostawiłem siaty z zakupami dla mojej matki w samochodzie i ruszyłem do niego. Jestem ignorantem wobec piłkarskich emocji, dlatego niezmiernie ucieszyłem się widząc chłopaka siedzącego na ławce właśnie w trakcie meczu. Podszedłem i zagadałem, czy mogę się przysiąść skoro prawdopodobnie jako jedyni mężczyźni na osiedlu nie oglądamy meczu. Na te słowa syn mojej sąsiadki bohatersko oderwał wzrok od ekranu i bardzo wulgarnie, a co za tym idzie stanowczo, zaprotestował. Bo on właśnie na Onecie czyta relację z meczu online. Minuta po minucie…
Odrzucony, odchodząc od ławki, usłyszałem moją starą Nokię. „Dzień dobry”. To bardziej niż pewne, że zemszczę się kiedyś i odpiszę mu „dzień dobry” listem poleconym. A potrafię być jeszcze serdeczniej wredny…
Komentarze