04.04.2014
Od kanarów wolę ładne pasażerki
W sieci furorę robi aplikacja na smartfony „Mam kanara”, która pokazuje, w jakich autobusach i tramwajach mogą znajdować się kontrolerzy biletów. Przewoźnik zagroził twórcom pozwem do sądu…
Dwóch zapewne fajnych chłopaków – Łukasz Olszewski i Kuba Stanek, jak to u programistów bywa, wyklikali ciekawą, bo kontrowersyjną aplikację pt. „Mam kanara”. By zbyt dużo nie rozpisywać się o funkcjonowaniu programu, niewtajemniczonym wyjaśnię, że można go sobie pobrać na smartfona i podróżując przez miasto Wrocław środkami komunikacji miejskiej, zgłaszać w czasie rzeczywistym kontrole biletów.
Wymienieni wyżej dwaj fajni chłopacy zapewniają na łamach „Gazety Wrocławskiej” o najważniejszym – aplikacja ma pomóc przygotować się do kontroli bez stresu i na spokojnie znaleźć bilet, co ma podnieść komfort podróży. Wierzymy im na słowo, bo inaczej nie wypada. Z pewnością dlatego program robi furorę w internecie, bo wszyscy po prostu myślą o komforcie podróży. Bez kanara. Bez biletu, który trzeba znaleźć, uczciwie przygotowując się do kontroli. Ba! Jest oczywistym, że program ściągamy po to, by nie trzeba było grzebać po kieszeniach, torbach, plecakach w czasochłonnym poszukiwaniu biletu. Po prostu – ściągamy
aplikację, sprawdzamy czy jest kontroler w nadjeżdżającym tramwaju, a bilet oczywiście mamy. A jakże! Albo nie mamy i sprawdzamy, czy aby nie przepracujemy bliźniego swego – kontrolera, który gdyby nie aplikacja na naszym telefonie, miałby więcej pracy podczas wypisywania mandatu.
Tę właśnie kwestię na celownik wziął zarząd wrocławskiego MPK, który zaciągnął do pracy prawników, chcąc postawić przed sądem twórców aplikacji za to, że nakłaniają uczciwych obywateli do niekasowania biletów, czyli przestępstwa. Tylko jakby jego znamion nikt się nie dopatrzył. Informowanie o kontroli biletowej nie jest przecież przestępstwem. Ba! Nie jest nim nawet jeżdżenie bez biletu, co rzecz jasna może mieć i miewa konsekwencje określone regulaminem przewoźnika. Próbę karania ludzi za używanie smartfona w autobusie i informowanie o tym innych użytkowników telefonu postrzegam jako próbę karania ludzi za to, że w ogóle ze sobą rozmawiają. Przewoźnik odpuścił, a ja zastanawiam się, czy jednak to faktycznie jest etyczne?
Mimo najszczerszych chęci i braku uprzedzeń, jako ktoś, kto czasami też jeździł na gapę, jakoś średnio wierzę dwóm fajnym chłopakom w to, że aplikacja rzeczywiście potęguje uczciwe nastroje wśród pasażerów. Że promuje nawyk sprawdzania biletu i przygotowuje nas do kontroli. Niestety, mimo tego, że programiści to – jak wiadomo – fajne chłopaki są i basta, staję po stronie wrocławskiego MPK. Program bardzo pomaga w uniknięciu kontroli i podróżowaniu na gapę. Dawno, dawno temu, kiedy jeździłem na gapę, a o istnieniu smartfonów z GPS-em, kolorowymi ekranami z aplikacją „Mam kanara” nikt nawet nie marzył, narzekałem na brud w autobusach. Na to, że jest ich mało, a bilety drożeją. W drodze ewolucji moralno-intelektualnej, zrozumiałem, że ciężko jest mieć ciastko i zjeść ciastko. Jest brudno, bo wpływy z biletów i miasta na transport są słabe. Bo ludzie w tym kraju nie mają w zwyczaju dbać o mienie wspólne. Publiczne automaty telefoniczne, zaprzestano dewastować dopiero po tym, jak technologicznie wygryzły je komórki. Już nasze, nie wspólne, o które dbamy. Ostrzegając się przed kanarami, jeżdżąc na gapę, sami robimy sobie kuku. Owszem, w kieszeni zostaje nam grosz, ale ten sam grosz nie pozwala poprawić komfortu podróży. Mam duży szacunek,dla tych pasażerów transportu zbiorowego którzy zamiast wypatrywać w smartfonie kanara, po prostu kasują bilet. Także przez komórkę. Myślę, że byłoby naprawdę świetnie, gdyby dwóch zapewne fajnych chłopaków, wymienionych wyżej, stworzyło aplikację, która pozwoli rodakom zbliżyć się moralnie do uczciwych społeczeństw tj. np. duńskie, gdzie ludzie nie wyobrażają sobie nie kasować biletu, bo rozumieją, że w ten sposób okradają nie tylko przewoźnika, ale i samych siebie.
Nie powinienem o tym pisać, bo Szanowna Małżonka znów bić po nerkach będzie dotkliwie, lecz trudno. Raz pismaczynie śmierć! Od kiedy zacząłem kasować bilety, zamiast nerwowo rozglądać się za kanarami, czy wlepiać oczy w smartfona z aplikacją „Mam kanara”, mogę – rzecz jasna – z dziennikarskiego obowiązku, spokojnie koncentrować się w podróży na co piękniejszych pasażerkach…
Komentarze