Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Nienawidzę pisać o telefonach

13.02.2016

Nienawidzę pisać o telefonach

Nienawidzę pisać o telefonach. Redaktor głównodowodzący subtelnie poprosił mnie o test zakupionego za własną złotówkę LG Leona LTE. Siedem miesięcy temu. Od tego dnia, jak wchodzę do redakcji, modlę się, żeby nie zapytał mnie, kiedy będzie test. Otóż, nie będzie. Bo patrz pierwsze zdanie. Ale mam kolegę ginekologa, który…

Mam kolegę ginekologa. Kolega za czasów mojej pisaniny w Mobile Internet zazdrościł mi tego, że na moim biurku co chwila lądują jakieś nowe telefony. Ja, koneser damskich wdzięków, podobną zazdrość wyrażałem względem jego profesji. Spotkaliśmy się niedawno na… To był chyba sok jabłkowy. Strasznie mocny i z dymem. I choć chłopaki nie płaczą, wypłakaliśmy sobie wypalenie zawodowe. On, że nie może patrzeć na wdzięki pań. Ja, że nie mogę na telefony komórkowe.

No, bo co do cholery o nim napisać? No co? Że bateria zdechła po sześciu miesiącach noszenia go w kieszeni? Że przez pierwsze dwa miesiące ? jak w zdrowym romansie, był ideałem współczesnego telefonu? Błyskotliwy, szybki, zwinny, a teraz stał się żółwiem z oślim charakterkiem, który w dodatku chce być mądrzejszy ode mnie, tuż po uruchomieniu systemu?

– Mnie nie cieszy już nawet dwudziestka na fotelu… – żalił się kolega ze szkolnej ławy, czego mimo sukcesywnie przyjmowanego soku jabłkowego pojąć nie mogłem. Kolega nie był w stanie uwierzyć, że obojętnie przechodzę obok najnowszego iPada, dzierżonego w łapach przez redaktora Łukowskiego. Piliśmy sok i pogłębialiśmy swoje smutki.

– Jak możesz mówić, że patrzysz na nie wszystkie jak na preparat? Nie wolno! Jak możesz?! To jak galeria dzieł cudów natury przecież!- dziwiłem się koledze. – Rozumiem, że z obojętnością można patrzeć na jakąś starą motorolę z czasów NMT, ale nie na nowego iPhone’a! – ganił mnie doktor.

Barman z łódzkiego klubu New York wsłuchujący się w naszą dyskusję, coraz bardziej zmieniał się na twarzy, dolewając soku, niczym oliwy do ognia. Kłóciliśmy się coraz głośniej na temat swoich zawodów, ze wzajemną zazdrością i niezrozumieniem o nich sobie opowiadając, a zarazem z obrzydzeniem, jak to u ludzi tematycznie wypalonych i po sygnale, że dyskusja staje się nieprzyjemna dla innych, rozjechaliśmy się taksówkami do domów.

W taksówce bardziej gadatliwy ode mnie szofer, widząc, jak nieudolnie próbuję na ekranie tego cholernego Leona napisać do Szanownej Małżonki, że żyję, zaczął mnie wypytywać? – O! Też mam takiego! Długo panu bateria trzyma? A co cię to do cholery obchodzi! – myślałem sobie w ciszy, przygryzając do krwi język, żeby tylko się nie wyrwało. – Drogo pan za niego dał? A jak się panu nim fotografuje? – drążył dalej odwracając się do mnie na kilka sekund podczas jazdy, co sprawiało, że adrenalin redukowała poziom soku jabłkowego w moim organizmie. – Nie wiem, dopiero go ukradłem… – zażartowałem.

Raban straszny z żartu zrobił, policją straszył. Wysiadłem przy Plau Dąbrowskiego, zmieniając środek lokomocji z taryfy na autobus, gdzie mój rozgrzany jak piec Leon na chwilę nim zdechł,, dzielnie połączył się z Wi-Fi. W autobusie przekonałem się, że telefon ten to niezły low-end, bo ma go chyba pół mojego miasta. Byłem zbyt trzeźwy, by nie zauważyć tego samego modelu w łapach trzech innych pasażerów. Zaczynałem przez moment rozumieć to o czym mówił do mnie kolega ginekolog i dlaczego tak lubi u kobiet uszy…

Usiadłem do pisania testu. Spojrzałem na ten cholerny telefon, który trzeci raz tego dnia żywił się energią elektryczną z gniazdka, a słuchałem na nim jedynie godzinkę muzyki w marnej jakości, trochę poszperałem w Internecie i na Facebooku. – I co ja mam o tobie gadzie paskudny napisać… Dochowałem przysięgi złożonej w klubie i darowałem sobie męki, mówiąc: Żadnych więcej testów nie będzie. Koniec z tym. To nie dla mnie. Wszystkie telefony dziś są takie same. Kiedyś różniły się znacząco, lecz dziś, podobnie jak u równie wypalonego kolegi, pracującego przy na fotelu ginekologicznym, jest to samo. Monotonia. Nuda. Rutyna. Najgorsze co może w życiu być, to rutyna. Widzę to od lat jako przeciętny użytkownik komórek. Niegdyś pasjonat.

Być może, gdy wreszcie na rynek wejdą jakieś modułowe telefony, o których jak o UFO rozpisują się branżowe media i blogi, zachwycę się jeszcze kiedyś telefonem. Póki ci, nie ma czym i szczerze podziwiam tych wszystkich, którzy w zgodzie ze sobą zachwycają się smutną rutyną producentów. Ale, może tylko dla mnie rutyną…

LGLTE

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top