Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Niedźwiedź z gitarą

18.12.2015

Niedźwiedź z gitarą

Serdeczni mówią mi, że mógłbym z powodzeniem zacząć pisać przewodnik a’la „Jak stracić znajomych i zrazić do siebie ludzi”. Wszystko dlatego, że ja naprawdę bardzo lubię ludzi. I myślę w miarę trzeźwo. W odróżnieniu od tych, którym nowe technologie ową trzeźwość solidnie zaburzają. Mowa o żebrakach nowej generacji. Nie siedzą z czapką na ulicy, lecz na Facebooku lub w innych ruchliwych miejscach Globalnej Wioski…

Jak stary zgred, coraz mocniej zgrzytam zębiskami, gdy dostaję  piętnastego e-maila od znajomego, który naciska, by wysłać SMS za złotówkę, dzięki któremu jego koszmarnie niemuzykalna córcia, rzępoląca na gitarze i wyjąca z wdziękiem niedźwiedzia zbudzonego zimą w gawrze, wygra jakiś konkurs. Ba! Zdobędzie przepustkę do kariery i show biznesu! Pan nie zrozumiał, kiedy wyjaśniałem mu, że nie mam ochoty wspierać tej trudnej w odbiorze nawet dla mojego kota, zoologicznej twórczości, bo uważam, że albo coś jest dobre, bo jest dobre i broni się samo, albo jest za przeproszeniem „do d!”. I się nie broni. I zgodnie z teorią Darwina – umiera. Do niedawna, coś, co było ucieleśnieniem żenady i obciachu, ginęło śmiercią naturalną w jaźni odbiorców. Dziś, wzorem rozwoju medycyny, rozwój nowych technologii doprowadził do tego, że takie twory sztucznie utrzymuje się przy życiu, a wpierw reanimuje, żebrząc u znajomych o lajka czy SMS-a. Gdy wyjaśniłem to panu, mniej więcej tak, jak Wam tutaj (rzecz jasna, bez „niedźwiedzia”), zostałem zwyzywany od chamów, hejterów i gorzej. Pan musiał w trybie pilnym opuścić grono moich znajomych, bo jak wiadomo, czasem lepiej i zdrowiej stracić. Na odchodne, poleciłem panu nagrywanie córci telefonem lub innym żelazkiem i cieszenie się jej spontaniczną twórczością w domowym zaciszu. Dla dobra dziecka. Bo ja naprawdę lubię ludzi…

Napisałbym dosadniej, lecz nie wypada i też nie chce mi się biegać na dywanik do naczelnego i wydawcy, by tłumaczyć się z wulgaryzmów, do których mam skłonność. Wyznam więc najsubtelniej jak potrafię, że mam nerwy na te wszystkie durne konkursy z udziałem nowych technologii. Na te wszystkie apele wsparcia, poparcia i zaparcia, jakie rozkwitają na forach internetowych. O lajkowanie badziewia i obciachu oraz wysyłanie SMS-ów. Najbardziej jednak wkurza mnie to, że ludzie obdarowani takim sztucznym wsparciem w boju o platynowe gumofilce, naprawdę wierzą w swój wyżebrany sukces. W efekcie, pchają swój skrzypiący wózek jeszcze dalej, byle do przodu. Jak w piosence Roguckiego: „(…) Fiknął w górze kozła jak małpa, Baba z brodą wyje jak pies, Chłopczyk wsadził rękę do gardła, Wyślij na mnie swój esemes”.

Rok temu, rozmawiając przy oranżadzie z Muńkiem Staszczykiem, artysta przypomniał mi, że całkiem niedawno, bo w latach 80., podczas festiwali w Jarocinie, dobrą kapelę poznawało się po liczbie magnetofonów typu „Kasprzak” unoszących się nad głowami publiczności. W zatęchłym socjalizmie, znanym mi z gazet i opowiadań starszych, był to jedyny sposób na przeniesienie niezależnej, dobrej muzyki do domów. Gdyby wówczas niedźwiedź z gitarą wyszedł na scenę i wył swoje, publiczność by to zniosła, ale po zejściu ze sceny, nie byłoby szansy na to, by w przyszłości jeździć z niedźwiedziem po wsiach i remizach. Dziś jest inaczej. Dziś żenująco słaba kapela czy śpiewaczyna, na swoim profilu społecznościowym może mieć w miesiąc 10 tys. fanów, którzy ich „zalajkują”, bo znajomy wyprosił. Gdy trzeba będzie, pomogą SMS-ami przedrzeć się niedźwiedziowi do różnych talent show. Jest więc duża szansa, że wyjącego niedźwiedzia z gitarą, zobaczę kiedyś na jakimś festiwalu. Kto wie? Gwiazdozbiór elektronicznych żebraków się powiększa, a skromnych bardów grających na naszych ulicach – jakby coraz mniej. A szkoda, bo znam wielu i są to niezwykle utalentowani artyści. Co mnie zdziwiło – nie posiadają swojego kanału na YouTube. – A po cholerę mi?! Ja mam ulicę! Żywych ludzi i brak reklam! – przekonywał mnie jeden z nich na gdańskim Targu Węglowym.

Mam na Facebooku o jednego znajomego mniej. Tatusiowi niedźwiedzia z gitarą, nie spodobała się moja subtelna lecz konstruktywna krytyka. Prawdopodobnie zaprzyjaźnię się wkrótce z pralką, która jak wyszperał Adaś Owczarek, wyśle do mnie e-mail. Takie czasy idą. Zaczynam się cieszyć z korespondowania ze sprzętem AGD, który pewnie w inny sposób niż były znajomy, wypierze mi mózg, ale z pewnością nie będzie żebrać o lajkowanie i esemesowe wspieranie obciachu.

 

FacebookSMSYouTube

Poprzedni artykuł

Komentarze

3 odpowiedzi na “Niedźwiedź z gitarą”

  1. Kostek pisze:

    Przykładem takiego beztalencia jest Sarsa.

  2. Aga pisze:

    Brawo 😀 świetny tekst… dzisiaj usłyszałem o nieuczciwej konkurencji… zobaczyłem barzgroły… i popieram… nie obroni się…

  3. mayones pisze:

    Ooooo, nareszcie naprawdę dobry wpis 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top