Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Nie spotykajcie się ze znajomymi z Facebooka!

25.10.2013

Nie spotykajcie się ze znajomymi z Facebooka!

Coraz trudniej być człowiekiem w wirtualnych czasach. Chcąc pielęgnować relacje ze znajomymi z Facebooka, czyli z ludźmi, dla których w świecie realnym zwykle nie mamy czasu, można się naprawdę wykończyć…

Dopadła mnie niedawno bezsenność, której bezpośrednią przyczyną były karczemne ekscesy mojego kota. Łajza, przeważnie wsławia się w pijackich burdach, po tym, jak bezczelnie zajrzy do kieliszka wina pozostawionego na chwilę bez opieki. Tym razem Radezz nażarł się liści fikusa i wariował w nocy bardziej od sąsiada, który choć jest człowiekiem, po wódce zachowuje się gorzej niż zwierzę. Ale nie o tym tutaj chciałem…

Gdy już kocur zasnął, po wariacjach i szaleństwach czarnej pumy, miałem poważny problem ze snem. W dodatku telefon ciągle pikał, że ktoś coś chce ode mnie na Facebooku. Ponieważ łajzę kocham, bałem się, że zdechnie. Próbowałem zasnąć obok niego. Bez skutku. Naczytałem się kiedyś, że liście fikusa są dla kotów śmiertelnie trujące. Wirtualni znajomi prześcigali się w poradach, co zrobić z… chrapiąca obok mnie w łóżku osierścioną kreaturą. Najwyraźniej jest na liście fikusa odporny. Przeżył. Wiadomo, złego licho ominie. Żeby mu w życiu nie było lepiej ode mnie, rzecz jasna – z troski – budziłem go czasem, sprawdzając czy żyje. Próbując zasnąć, zasiedziałem się na Facebooku prawie do rana. Pobladłem widząc, że mam… 666 znajomych. Przyznacie – szatańska liczba… Zacząłem rozmyślać nad spotkaniem się w realnym świecie z każdym z nich. W końcu powinno się mieć znajomych w realu a nie wirtualu! – grzmią psychologowie. Tak! Ale to może być cholernie niebezpieczne!

Znakomita większość spośród tych wszystkich znajomych, to żywi, serdeczni mi ludzie, z którymi chciałbym się nie tylko uściskać, ale wzorem mojego futrzanego towarzysza życia Radezza, zamoczyć dzioba w dobrym winie. Z wielu życiowych względów jest to niemożliwe w zabieganych czasach. Spożywanie wina lub innych napojów poprawiających nastrój przez czat na Skype, czy na wspomnianym portalu, jest z mojego punktu widzenia nieetyczne, niemoralne i ogólnie – rzekłbym – skrzywione. Uważam, że poważnie osłabia relacje międzyludzkie, więc takich form pielęgnowania znajomości się nie podejmuję. Ostatnio znajomy, który wydelegował osobistą przyjaciółkę do Moskwy, chwalił mi się, że uprawiali seks przez… telefon na Skype. Jeśli mu wierzyć, było to jedno z jego ważniejszych doświadczeń erotycznych w życiu. Z pewnością był to bezpieczny seks. Dałem mu jednak numer do dobrego terapeuty i mam nadzieję, że chłop zacznie wkrótce cieszyć się prawdziwym życiem…

Czuwając przy charczącym kocie z nieświeżym oddechem (nie jedzcie nigdy liści fikusa!) rozmyślałem, że z logistycznego punktu widzenia, by spotkać się z połową serdecznych mi znajomych z Facebooka, musiałbym po pierwsze – wziąć roczny urlop, a następnie wykonać kawał ciężkiej roboty, polegającej na ułożeniu grafiku w kalendarzu, zgodnego z kalendarzami moich wirtualnych przyjaciół. Zakładając, że ktokolwiek z nich chciałby się ze mną spotkać w realu, urlop, bynajmniej nie miałby wypoczynkowego charakteru… Obawiam się też, że takiej ludzkiej formy pielęgnowania znajomości, mogłaby nie wytrzymać moja wątroba. Co więcej, pielęgnowanie relacji z Facebooka w ten sposób, poważnie naraziłoby Narodowy Fundusz Zgonów na koszty potencjalnego leczenia. Gdybym w trakcie tego urealniania znajomości zszedł, byłbym z kolei ciężarem dla Zakładu Upokorzeń Społecznych… Odpada!

Wychodzi na to, że utrzymywanie wirtualnych kontaktów jest z korzyścią dla życia lub zdrowia, a wszyscy psychologowie, po prostu się mylą!

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top