19.10.2013
Nie dbajcie o swoje telefony!
Wybrałem się do sklepu po nową baterię do telefonu mojej mamy. Młody mężczyzna przede mną zachowywał się gorzej niż rozkapryszona baba w drogerii. Taka, której to zwykle chłopa na noc potrzeba niż kremów. Ale do rzeczy…
Wspomniany jegomość dwadzieścia minut dobierał futerał do swojej Nokii Lumii. Nie pamiętam modelu. Skupiłem się na potrzebach tego faceta: – Wie pan, ważne, żeby był stylowy, ale jednocześnie funkcjonalny. Tzn., wie pan, chodzi mi o to, żeby zimą bateria Lumci nie przemarzała; ale jednocześnie, żeby nie było go wstyd wyjąć z kieszeni w moim towarzystwie (…). Bo wie pan, chciałbym też, żeby ten futerał był na tyle sprężysty, żeby nic się Lumci nie stało, gdy w nim upadnie. I żeby przepuszczał powietrze, żeby procesor Lumci się nie przegrzał (sic!)(…). No i koniecznie w kolorze mahoniowym, bo widzi pan – musi kolorystycznie pasować do Lumci(…). I tak przez ponad dwadzieścia minut przebierał, wybierał, zamęczał biednego sprzedawcę. Ponieważ z wiekiem nerwy mam coraz słabsze, nie wytrzymałem i wypaliłem. – Panie! Panu to kobiety potrzeba, nie futerału! Trochę wstyd, wiem. Ale nie zdzierżyłem. W sprzedawcy i kilku osobach czekających za mną natychmiast zyskałem przyjaciół. W zniesmaczonym i prawie rozpłakanym kliencie – śmiertelnego zapewne wroga. Wstydzę się tego zachowania. Cóż, życie… Zdarzenie dało mi wiele do myślenia, na temat tego, jak wiele uwagi poświęcamy swoim smartfonom, a jak mało bliźnim. Jak bardzo uczłowieczamy nasze urządzenia, nadając im cech ludzkich. Martwimy się o nie, niczym o dzieci czy partnerów. Drodzy! To jest chore!
Z natury jestem człowiekiem roztargnionym. I pieniaczem. Zdarza mi się pozostawić telefon w redakcji, studiu, u znajomych. Dbam w życiu jedynie o tych, których kocham lub lubię. Od dziecka dbam głównie o płeć piękną, za co jestem całkowicie zrozumiale prześladowany przez Szanowną Małżonkę. Jedyne przedmioty, którym poświęcam uwagę, to moje bębny i stare Atari 65 XE, prezent od ojca. Kompletnie zaś nie dbam o to, jak wygląda mój telefon czy samochód. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy baterii będzie zimą ciepło, choć wiem, że niska temperatura zmniejsza jej funkcjonalność. Na skutek bliskich spotkań I stopnia z ziemią, trzy razy wymieniałem już obudowę. Futerału nigdy nie używałem, bo nie lubię. Ostatnio zostawiłem swoją E52 w knajpie. Kiedy po kilku godzinach z duszą na ramieniu wróciłem po telefon, w którym istotne były dla mnie jedynie kontakty, a nie stek elektroniki. Ku mojemu zdumieniu, spokojnie leżała sobie na barze. Nie dawałem wiary, że to wszystko dzieje się w Polsce! Nikt jej nawet palcem nie tknął. – Wie pan, tak poharatanego telefonu jeszcze nie widziałem. Był pan z nim w Afganistanie? Iraku? – zażartował barman.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Kątem oka zahaczyłem o jego wypieszczonego Samsunga Galaxy S w stylowym futerale i… Dopadł mnie cholerny smutek. Czy ze mną coś nie tak, że wszyscy dookoła tyle uwagi poświęcają swoim terminalom, a ja traktuję je po macoszemu? Jak zwykłe narzędzie do dziennikarskiej roboty? Do komunikowania się. Nie darzę uczuciami, nie troszczę się o nie kompletnie. Nie nadaję imion. Tak samo jak o samochód, który choć nie jest jeszcze stary, odrapałem go ze wszystkich stron. W odróżnieniu od Szanownej Małżonki, kompletnie nie przejmuję się tym, jak wygląda. Wszystko przez to, że pewien majętny człowiek wytłumaczył mi kiedyś, że auto to zwykła puszka do przemieszczania się. Nie chodzisz z nim do łóżka, tylko jeździsz. Ma być sucho i bezpiecznie. Dewizę wdrożyłem w życie z pasją. Przestałem przejmować się wyglądem auta, jak i smartfonów. Wyszło mi to wiele razy na zdrowie, bo z kolei zaprzyjaźniony złodziej powiedział mi, że tak poobijany i zapuszczony samochód nie jest atrakcyjny dla złodzieja. Jest zbyt charakterystyczny. Łatwo go znaleźć…
Zauważyłem też, że obtłuczony samochód budzi respekt innych kierowców. Uśmiecham się pod nosem, gdy widzę, jak na parkingu pod redakcją, moja włoska padlina bardzo często mrozi krew w żyłach parkującej w tym samym miejscu, smutnej pani w luksusowym samochodzie. Gdy tylko pojawiam się w bramie i musimy się minąć, jej przerażone oczy szukają miejsca by zjechać mi z drogi, bym przypadkiem jej nie zarysował. Z tą ilością blizn jakie nosi karoseria mojego wozu, jest mi zupełnie obojętne czy będę mieć jeszcze jedną rysę, czy nie. Smutnej pani z zadbanego wozu, który wozi zaniedbane pośladki – nie jest to obojętne. Identycznie jest ze smartfonami. Im więcej rys, tym mniej należy się tym przejmować! I nikt ich nie ukradnie. Telefony, tablety czy samochody, to tylko przedmioty. Warto dbać, by były sprawne i służyły nam do tego, do czego zostały stworzone – np. komunikacji. Nie warto dbać o nie w szerszym zakresie. Poświęcać im zbyt wiele uwagi. I tak zostały zaprogramowane na zepsucie się po określonym czasie. Najczęściej zaraz po upływie terminu gwarancji. Zamiast tego lepiej poświęcić uwagę innym ludziom. Relacjom z nimi. Wspaniale jest żyć na luzie i nie przejmować się byle rysą na wyświetlaczu. Polecam!
Komentarze