Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Myśleć wystarczy…

28.02.2015

Myśleć wystarczy…

Uśmiałem się z larum w sprawie nieodebranych połączeń z dalekich krajów i światów, jakie w ostatnim tygodniu zelektryzowały dyskusje o naciągaczach żerujących na naszej naiwności i pazerności.

Kilka lat temu, w czasach drogich rozmów, byłem na tyle naiwnym człowiekiem, że oddzwaniałem na każde nieodebrane połączenie. Liczyłem, że np. dzwoni dziewczyna, której numer telefonu permanentnie pechowo gubiłem. Zwykle w słuchawce odzywał się jakiś gbur o zerowej kulturze osobistej, który pomylił numer telefonu. Nauczyło mnie to tego, by nie oddzwaniać na nieodebrane połączenia z nieznanych numerów. Lęk przed sapiącym, nierzadko wulgarnym gburem o owłosionych plecach, któremu np. przeszkodzę w pożeraniu upieczonej kaszanki wziął górę i jakże cieszę się – uchronił przed nieznajomymi z Wybrzeża Kości Słoniowej. Kiedy czytałem w internecie te wszystkie jęki, te smuty i te żale wynikające z faktu oddzwaniania autorów skamleń pod nieznane numery, myślałem tylko jedno: – To przez Waszą i tylko Waszą naiwność, a być może także i pazerność!

Jako nieoddzwaniający na nieodebrane połączenia od nieznanych numerów i większość nieodebranych nawet od znanych, wychodzę z założenia, że jeśli ktoś ma do mnie sprawę, powinien próbować do skutku się do mnie dodzwonić. Przynajmniej ja tak robię. Mam sprawę, załatwiam do skutku. Jeśli widzę, że jakiś nieznajomy numer atakował moją komórkę, proszę o SMS w sprawie. Pomaga mi w tym szablon „Nie mogę rozmawiać, proszę o SMS. Zareaguję”. I reaguję, bo zwykle takiego SMS-a z wyjaśnieniem dostaję. Zdarzają się buractwa, które widząc reakcję na nieodebrane połączenie w postaci mojego SMS-a, uparcie szturmują swoją zieloną słuchawką mój terminal. Ponieważ z burakami nie rozmawiam, szybko trafiają na listę numerów, które już się do mnie nie dodzwonią. Kimkolwiek by nie byli, nie stosują się do grzecznej prośby o uszanowanie mojego czasu, prywatności w danej chwili, więc na drzewo wysokie posyłam. I Wam tak radzę funkcjonować. Urządzenie pt. telefon, nie jest wówczas tak bardzo zawłaszczające naszą prywatność, a w konsekwencji to my decydujemy o tym kiedy go używamy, a nie ktoś, kto nie potrafił się z nami skutecznie skontaktować.

Dlaczego wytknąłem pazerność? Bo zdarza się, że pracując telefonem czekamy na zlecenie. Na kontakt od nieznanego klienta. To akurat rozumiem, bo sam pracuję w ten sposób. Czekam na klientów w różnych branżach, w których działam. Ale na Boga, o ile on istnieje, włosy w uszach stają mi dęba, gdy czytam wzruszającą historię taksówkarza z Pcimia Górnego, który oddzwonił na nieznany, cholernie egzotyczny numer gdzieś z Konga, bo myślał, że dzwoni klient. Gdzie był rozum? Gdzie był rozum pani Marioli ze sklepu spożywczego, która po stokroć oddzwaniała na Wybrzeże Kości Słoniowej, łudząc się, że oto dzwoni wyczekiwany dostawca nabiału z Kalisza?! Pomijam fakt istnienia wielu aplikacji na smartfony, pomagających w identyfikacji numeru, który próbuje się do nas dodzwonić, gdyby podejrzanie wyglądające prefiksy były niewystarczająco żółtą lampką. Nieżyjący już nestor łódzkiego dziennikarstwa, Wojtek Słodkowski, lubił mawiać: „Myśleć wystarczy”. I tego ciepło Państwu życzę.

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top