Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Messenger na diecie

07.10.2016

Messenger na diecie

Z utęsknieniem wspominam komunikatory z początku drugiego Millenium naszej Ery. Gadu-Gadu, Tlen czy Skype. Nie zajmowały po 300 MB i były pisane w konkretnym celu. Dziś jest zupełnie inaczej, ale odchudzony Messenger rokuje nadzieje…

Przygniotła mnie aktualizacja fejsbukowego Messengera. 300 kilogramów żywej wagi, mierzonej w megabajtach. Dramat! Ludzie Zuckerberga muszą naprawdę zdawać sobie sprawę, że Polacy, to naród o stalowych nerwach i niezwykle cierpliwy. Jako pierwsi mogliśmy nacieszyć się nową wersją komunikatora. Jakieś naklejki, które nie są naklejkami tylko jakimś stekiem kolorowych pikseli. Jakieś gry i naciski, żebym zamiast rozmawiać ze znajomymi, grał w sieci. Jakieś bzdurne animacje zamiast tekstów. A pędź mi pan z tym, panie Zuckerberg! Stado karierowiczów z pańskiej firmy zrobiło kaszan, przypominający mi okienko Poczty Polskiej, gdzie niebawem oprócz znaczków na listy, będę mógł kupić kilogram kiełbasy i śledzie. Nim odinstalowałem „dzieło” nadgorliwców, użyłem potoku wulgaryzmów, których nie wypada tu cytować. Jeszcze by się spodobało…

Ze łzą w oku wspominałem komunikatory z początku drugiego Millenium naszej ery. Proste, lekkie – ważące raptem kilka megabajtów, a nie 300. Napisane z myślą o konkretnym celu. Oczywiście, w ramach troski o zarzynanie naszych urządzeń, czy to Gadu-Gadu czy Tlen, czy nawet Skype, puchły od „ulepszeń”, od których miewałem je serdecznie dość. Nim to się stało, miały prosty cel. Mam wrażenie, że współczesne komunikatory pisane są przez programistów, bez konkretnego celu. Pozwalają niemalże na wszystko, a jak wiemy – jeśli coś jest do wszystkiego, jest do niczego. Jest żenadą, taką jak ten wypasiony Messenger czy wspomniane już okienka Poczty Polskiej. Ale wirtualnym relacjom nie grozi zagłada. Ktoś mądry (pewnie jakiś Polak na emigracji) pracujący u Zuckerberga, wpadł na pomysł, żeby odchudzić Messengera. By jak dawniej, był tylko komunikatorem. Ważył 10 megabajtów i nazywał się „Lite”. Czyli lekki. Czyli nieprzegadany. Czyli taki, który nie zeżre baterii w dwie godziny i nie umorduje procesora. Można? Można! To, uważam, jest kierunkowskaz dla programistów.

Świat tych wszystkich naszych urządzeń powinien wrzucić na bieg lite. Smartfoniska są coraz potężniejsze, by sprostać coraz bardziej zawiłym w działaniu aplikacjom. Nie znaczy lepszym, co potwierdził „ciężki” Messenger Facebooka. Po cholerę? Zżera to więcej energii, kosztuje nas więcej zdrowia, bo wściekamy się na padające jak muchy telefony. Każdy, a przynajmniej każdy zdaje sobie z tego sprawę, a pokornie instaluje owe „tłuścochy” zamiast się wypiąć na „dzieła” klawiaturowych nadgorliwców. Trzymam kciuki za trend odchudzania aplikacji, bo mniej to naprawdę więcej…

FacebookGGMessengerzuckerberg

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top