Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Masz dziesięć sekund…

30.05.2014

Masz dziesięć sekund…

Nie wiem, kto bardziej kwalifikuje się do wizyty u psychologa. Ja, użytkownicy serwisu Snapchat, czy twórcy tej platformy, którzy nie przytulili kwoty 3 mld dolarów, jaką oferował im Facebook?

Parsknąłem śmiechem przysłuchując się rozmowie dwóch młodych dam, z którymi podróżowałem przez Łódź autobusem. Jak zwykle bezczelnie podsłuchiwałem ich trajkot o rozdwajających się umalowanych paznokciach, lakierach i dylematach związanych z obsługą komórek, którymi się sobie chwaliły. Blond piękność w rozmowie z finezyjną brunetką zachwycała się serwisem społecznościowym Snapchat, w którym posty użytkowników znikają po upływie 10 sekund. Mówiła o dreszczyku emocji, czy jej znajomy obejrzy zdjęcie jakie wstawia i pociągnie wątek, co będzie potwierdzało to, że ów mężczyzna okazuje jej uwagę. Nie mam uprawnień do delegowania kogokolwiek do psychiatry, ale w tym miejscu mogę sobie na to pozwolić…

Psychologowie i socjologowie biją na alarm, że przez serwisy społecznościowe, które możemy obsługiwać już niemalże otwierając lodówkę czy pralkę, coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy, używając daru, jakim jest mowa. Komunikujemy się klawiaturami QWERTY, zdjęciami. Nie w tym upatruję lekkiej dewiacji, lecz w sposobie postrzegania przez wspomnianą blondynę uwagi. Jeśli jej dowodem ma być to, że ktoś wlepia oczy w ekran tabletu, komputera czy komórki w nerwowym oczekiwaniu na post, który może zniknąć w ciągu 10 sekund, to w mojej skromnej opinii – traci w życiu czas i być może nie od razu psychiatra, ale z pewnością psycholog powinien pomóc…

Kiedy opowiedziałem o tym na kolegium redakcyjnym, zdecydowana większość załogi mGSM.pl, oburzona moim poglądem, także bez stosownych uprawnień wydelegowała mnie do psychologa, a nawet do psychiatry, wytykając zapchaną pamięć smartfona mniej lub bardziej bzdurnymi zdjęciami i esemesami kiszonymi tygodniami. Opuściłem zebranie ze zmienionym wyrazem twarzy, głęboko zastanawiając się nad naszym światem. A jak mają rację? Te wszystkie SMS-y, zdjęcia pstrykane telefonem. To wszystko nie istnieje! Ale… jest! Mogę do tego zajrzeć, przypomnieć sobie coś miłego np. oglądając zdjęcie. Jednak w rzeczywistości materialnej, te kilka kilobajtów nie istnieje w taki sposób, jak np. fotki papierowe. Błyskawicznie przypomniała mi się koleżanka, która kolekcjonuje wszystkie SMS-y od swojego narzeczonego. To dopiero jest trudny przypadek w porównaniu z tym, że ktoś podnieca się tym, czy zdąży odebrać wiadomość w mało popularnym w Polsce serwisie Snapchat.

Skoro nie wysyłamy do psychiatry użytkowników tej dziwacznej platformy blogowej, bo nie wypada, to może powinniśmy nieśmiało skierować do gabinetu twórców serwisu? Hę? Dlaczego? Ano dlatego, że niewiarygodnie gruuuuba ryba Facebook chciała wciągnąć nosem za drobne 3 mld dolarów Snapchata i… Ta mała rybeńka powiedziała – nie. Przyznam szczerze, nie wierzę w powodzenie tego, że serwis ten rozwinie się i znajdzie większą liczbę użytkowników. Myślę, że twórcy Snapchata popełnili błąd nie przyjmując oferty Facebooka. Może powinni porozmawiać z psychologiem? Chyba zbyt mocno do serca wzięli sobie ulotność, której tak bardzo hołdują. Owszem, jest ona znakiem czasu, jednak ludzi których lubię i szanuję, jeśli nie mogę posłuchać przy kawie, piwie, chcę przynajmniej od czasu do czasu poczytać na portalu społecznościowym, który nie usuwa ich wpisów po 10 sekundach. Podobno kot pamięta jakieś zdarzenie jedynie przez siedem sekund. Później zapomina…

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top