10.02.2014
Krok w tył, dwa kroki w przód
Czasami krok w tył jest krokiem w przód. Jak nie przepadam za firmą Apple i jej manierami rynkowymi, tak fakt iż po porażce piątego iPhone’a wznawia produkcję czwórki uważam za rozsądny…
Apple to jednak wesoła firma. Najpierw wmawiają światu, że ich piąty iPhone jest niezrównanym liderem wśród smartfonów, w dodatku tanim jak barszcz, a gdy ten cud techniki nie sprzedaje się, bo jednak okazuje się, że jest za drogi, dochodzą do wniosku, że jednak czwarty był lepszy. A wszystko przez to, że m.in. w bidnych Indiach słabo się jabłuszka sprzedają. Panowie w Apple dojrzeli do rynkowych realiów Indii, gdzie za – tym razem realnie niskobudżetowego iPhone’a 4 z 8GB, trzeba będzie zapłacić ok. 700 zł. Aż zacząłem się rozmarzać niezdrowo nad tym, by w kwestii telco choć na jakiś czas zapanowały indyjskie realia. Rzecz jasna, wyłącznie w głowach prezesów spółki z Cupertino… Z ludzkiej serdeczności człowiek by im przekazał też, że równie udanym krokiem wstecz, byłoby wznowienie produkcji iPhone’a 3GS, a nawet 3G, którego w także samych indyjskich realiach rynkowych, nie jeden obywatel RP zakupiłby chętnie. Wobec rozpaczliwych wrzasków technologicznej niemocy, jakimi są piąte mutacje iPhone’a, trójki wcale nie były takie złe. Do dziś mnie serce boli, i ranę mam niezabliźnioną po tym, jak brutalnie redaktor Owczarek zabrał mi właśnie iPhone’a 3G. Od roku sromotnie przegrywam aukcje na Allegro, usiłując kupić sobie używane jabłko. Gdyby ktoś w Cupertino ruszył mózgiem i zauważył, że takich jak ja może być więcej, być może zarobiliby na mnie dolara…
O kroku wstecz będącym krokiem w przód przeczytałem rankiem w „Wyborczej”. Dzień stał się miły i trwał do czasu, kiedy przeczytałem, że Samsung jest nie mniej wesołą firmą i wizerunkowo poszalał przed igrzyskami w Soczi. W stylu nie gorszym od rosyjskich hoteli… W czyjej głowie tej mądrej firmy urodził się pomysł namawiania sportowców do zakrywania urządzeń konkurencji w zamian za podarowanie im Note 3? No ludzie! Ja rozumiem, że igrzyska odbywają się na Wschodzie, ale czy zaraz trzeba robić najtęższą komunę? Malować trawniki? Przecież ten apel do sportowców, to jedna z największych żenad dopiero co rozpoczętego roku, a w moich oczach firma, którą jeszcze tydzień temu chwaliłem, straciła 9 punktów w skali do 10! Ja rozumiem – marketing, PR, chęć pokazania, że są dominującą firmą. Ale do diabła – nie tak! Jest takie mądre japońskie powiedzenie – „Góra nie musi udowadniać, że jest górą. Ona nią po prostu jest”. Namawianie kogokolwiek, by zakrywał swój telefon, a wtedy dostanie cukierka, to oznaka słabości. Braku pewności. Szkoda! Tyle ładnych lekcji dali już panom z Cupertino i taka wtopa…
Patrząc na to, jak wykrwawiają się giganci w coraz durniejszy sposób, nie mam już ochoty na produkty żadnego z nich. Zawsze tam, gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. Myślę o mniejszych firmach, które szturmują rynek smartfonów i tabletów i w mojej opinii ich właśnie trzeba wspierać. Bo się starają. Nie o to wyłącznie, jak dokopać rywalom, lecz o to, by ich produkt był przede wszystkim dobry. Gigantom, za przeproszeniem, wisi czy Kowalskiemu smakuje najnowsze jabłuszko i dlaczego nie. Mniejsi jeszcze nas słuchają…
Komentarze