06.10.2014
Komórkowi pirotechnicy
Pobladłem od śmiechu, a kot już chciał dzwonić po karetkę, po tym, jak przeczytałem, że nasi dzielni mundurowi ubzdurali sobie, że będą zabierać kibicom telefony komórkowe przed wpuszczeniem ich na stadion.
Jako skromny felietonista, użytkownik telefonii komórkowej, obywatel, mogę jedynie podejrzewać, że krakowscy policjanci wspierają się jakimiś nieprawdopodobnie fajnymi substancjami poprawiającymi im bezkreśnie poczucie humoru. I jeśli to możliwe, to ja także bardzo uprzejmie poproszę kilka takich, bo jesień ostatnio daje mi się we znaki. Pobladłem od śmiechu, a kot już chciał dzwonić po karetkę, po tym, jak przeczytałem, że nasi dzielni mundurowi ubzdurali sobie, że będą zabierać kibicom telefony komórkowe przed wpuszczeniem ich na stadion. Ma to ich zdaniem radykalnie przeciwdziałać stadionowej agresji, przemocy i innych form chuliganerii. Mundurowi zasugerowali, że… kibice w swoich telefonach komórkowych mogą wnosić materiały pirotechniczne.
Przyznam szczerze, że nigdy nie miałem problemów z fantazją, a szczególnie z łgarstwem, konfabulacją oraz innym wciskaniem kitu, nawet w najpoważniejszych, najbardziej dramatycznych chwilach w życiu. Jednak czegoś równie durnego, jak raca przemycona w telefonie, no, nie wymyśliłbym bez odpowiednich substancji, już wspomnianych. Ale, skoro taka genialna myśl pojawiła się w równie genialnych i niewątpliwie otwartych umysłach policjantów, to tak samo, jak w świecie roślin, gdzieś jej ziarno musiało zakiełkować. Ktoś, gdzieś, kiedyś, musiał taką racę w telefonie komórkowym przemycić. I na to, ja się pytam gdzie?
Rozumiem, że telefon sam w sobie jest zagrożeniem. Telefonem można np. rzucić w piłkarza tudzież w kibica przeciwnej drużyny. Telefon może z impetem wbić się w ciało, stwarzać realne zagrożenie na murawie, wybuchnąć w kieszeni rozemocjonowanego kibica. W taki kit, jako ktoś kto kit wciskał, uwierzyłbym i nawet taka argumentacja z ust mundurowych, byłaby wiarygodna. Nie pierwsza i nie ostatnia głupia, do przełknięcia. Ale, że w telefonie może być schowana raca? To przecież musiałby być jakiś stary, cegłowaty Centertel. Być może o takich rozmyślała krakowska policja? Kto wie?
Nigdy nie byłem piromanem, a moje doświadczenia z materiałami wybuchowymi zakończyły się pewnej sylwestrowej nocy, kiedy zobaczyłem niebywale wystraszonego psa i obiecałem sobie nigdy już więcej nie strzelać w Nowy Rok. Pomysły policji o tym, jak zmieścić racę w telefonie komórkowym bardzo intensywnie nadwyrężyły mój humanistyczny umysł, który po dziś dzień nie może przestać kombinować, gdzie i jak wcisnąć racę w telefon. A jak jest u Was? Komuś się udało? Pomocy!!!
Boję się, że za chwilę dopadnie mnie jeszcze gorsza myśl. O tym, jak nasi policjanci mieliby zabezpieczyć powierzone im, rzecz jasna dobrowolnie, mienie kibiców… – Kocie, dzwoń po karetkę!!!
Komentarze