16.03.2014
Jedna ładowarka, telefon, operator!
Całkiem niedawno żył sobie człowiek, który w myśl zasady „ein Volk, ein Reich, ein Führer” chciał siłą uszczęśliwić świat, tworząc go wyłącznie z jednej rasy. Na imię miał Adolf i na szczęście mu nie wyszło. Biurokraci z Komisji Europejskiej pragną uszczęśliwić nas jedną ładowarką. Czy komuś się przyśniło „jedna ładowarka, jeden telefon, jeden operator”?
Nie znoszę pojęcia „unifikacja”. Kojarzy mi się ono z walką z różnorodnością, która świat czyni ciekawym; narzucaniem standardów, a więc ograniczaniem swobody, wolności, w skrócie – z niewolą. Nieudacznicy z Brukseli, po prostowaniu ogórków wzięli się za telefonię komórkową, której narzucić chcą wydumane standardy. Jedyna słuszna ładowarka, jest już podobno projektem wstępnie klepniętym przez Komisję Europejską, a ja zastanawiam się, czy mądrze wyglądający panowie, oprócz tego, że potrafią fantazjować, potrafią też czytać?
Na każdym urządzeniu, a przynajmniej jego baterii są informacje o tym, jakiego napięcia i natężenia prądu do ładowania im potrzeba. Z reguły, co urządzenie, to inne wartości podane w cyferkach. Zastanawiam się, jak biurokraci chcą rozwiązać ten problem, który wynika raczej z technologicznych uwarunkowań konstrukcyjnych różnych urządzeń. Ale skoro dali sobie radę z wyprostowaniem ogórka, to i z telefonami się uporają…
Być może kiedy już panowie w garniturach, marnujący w Brukseli lasy na tworzenie bzdurnej papierologii zabrną dalej w swoim absurdzie, wpadną na pomysł stworzenia jednego słusznego telefonu komórkowego, który będzie zgodny z parametrami jedynej słusznej ładowarki. Powolutku przypomina mi to niebezpieczny tok rozumowania pewnego pana z wąsikiem. A skoro będzie już jedyny słuszny telefon, to może w myśl unifikacji, czas na jedynego słusznego operatora telekomunikacyjnego? Zniknie problem roamingu i jak śpiewał, o zgrozo, na Eurowizji towarzysz Michał Wiśniewski – keine Grenzen!
Przeraża mnie oderwana od rzeczywistości pomysłowość wspomnianych już fantastów z Komisji Europejskiej. Gdzieś z oddali moje ucho zbiera rechot, jaki wobec pomysłu dochodzi najprawdopodobniej z Cupertino. Już widzę, jak Apple stosuje się do bzdurnej dyrektywy garniturów, które nie zauważają, że rynek urządzeń mobilnych zdominował standard końcówek microUSB w ładowarkach. Zastanawiam się, czy taka durna koncepcja nie jest zamachem na swobodę konkurencji? Skoro rynek urządzeń wypracował sobie standard, który się upowszechnił zarówno wśród producentów, jak i użytkowników, to po co narzucać coś, co na razie istnieje wyłącznie w chorej wyobraźni kilku smutnych i nudnych facetów? To oni, a nie my, chcą mieć swoją, jedyną słuszną ładowarkę, która zbawi świat IT i napełni ich lobbystyczne kieszenie forsą, jaka wpadnie po wyłonieniu jedynego słusznego wykonawcy! Niech ktoś szybko naleje mi coś mocniejszego, bo trzeźwieję. Albo im…
Komentarze