31.12.2015
Jak sylwester, to trzeba światowo!
Na dzień przed sylwestrem odwiedził mnie kolega z dawnych lat. Będąc szczupłymi maturzystami, których nie było stać na telefony komórkowe, komputer, a co dopiero wystawne bale i lokale, zbuntowani, graliśmy po knajpach i łódzkich fabrykach rockowe smęty, a sylwestrowych wrażeń doznawaliśmy u dobrych koleżanek. Na domówkach. Kolega ułożył sobie życie z może nie najpiękniejszą i nie najmłodszą, ale stabilną kobietą – angielską królową. Jak miliony rodaków. Stał się człowiekiem bardzo zamożnym, ale nie dlatego sylwestrową imprezę będzie miał tak bardzo światową…
Wpadł do mnie do studia z piecem gitarowym i porzępoliliśmy sobie jak kiedyś. No, nie do końca jak kiedyś, bo koledze co jakiś czas odzywał się jeden z trzech smartfonów, doprowadzając mnie tym do szału. Zwłaszcza, jak odpisywał na SMS-y i e-maile. Moje dwa telefony też zabijały rockandrollowego ducha, jaki unosił się w powietrzu. Daliśmy więc sobie spokój ze wspólnym graniem, bo głupio byłoby się pokłócić po tylu latach o cholerne, dzwoniące, pikające komórki. Rzępolenie szybko zamieniło się w zwykłą, kumpelską, świąteczną rozmowę. Jak za dawnych lat, podlewaną niewielką, symboliczną, wręcz leczniczą ilością alkoholu. Doszliśmy do wniosku, że ustąpimy miejsca dziadkom z zespołu Guns N’Roses, którzy poinformowali świat, że się reaktywują. Coraz weselsi, nie zważając na dzwoniące świątecznymi serdecznościami telefony, rozmawialiśmy o planach sylwestrowych. W pewnym momencie kolega oznajmił mi, że nowy rok witać będzie w Manufakturze, ale nie tylko, bo także na Malcie. Ale wcześniej jeszcze będzie chciał zajrzeć sobie do Sydney i na rynek do Krakowa. Będzie też na Broadwayu w Nowym Jorku, bo w zeszłym roku bardzo mu się tam podobało. Pochwalił się, że świętował też na Islandii i w tym roku może też tam zajrzy… Pomyślałem, że kamrat zwariował, lub zaszkodziły mu te lecznicze, niewielkie, zaiste naparstkowe dawki, jakimi uświetnialiśmy sobie nasze spotkanie. Ponieważ zawsze był dobry z matematyki i miał szczęście do cyfr – także tych na koncie osobistym, zapytałem go, gdzie zaparkował swój śmigłowiec, a gdzie odrzutowiec. Pytanie bardzo go rozsierdziło, bo kamrat zawsze był wrażliwy na punkcie pieniędzy. Skoczył mi do gardła i tak samo, jak za dawnych lat na próbach, poszarpaliśmy się odrobinę siniacząc i wyzywając. Między kopniakami i razami oraz inwektywami, odpisywaliśmy na esemesowe serdeczności oraz w miarę możliwości, piękną, niepołamaną polszczyzną odpowiadaliśmy na telefony naszych pierwszych dam, czuwających nad naszym zdrowiem.
– W internecie, wariacie, będę sobie oglądał różne bale sylwestrowe! W internecie! O! Tu, na tablecie! Patrz! Tu są kamerki z NYC. Tu bawi się Londyn, a tutaj odliczają czas do imprezy w Sydney… – uspokoił mnie kolega podejrzewany o sfiksowanie lub dalszą, trwałą niedyspozycję biesiadno-twórczą. Rozstaliśmy się wsiadając do taksówek i obiecując sobie jak co roku, że następną sylwestrową imprezę spędzimy razem. Choćby na Time Square albo skromnie na Male… Zmierzając do domu rozmyślałem o tym, że live-cam to naprawdę świetny patent na sylwestrową domówkę. Jeśli ktoś ma np. projektor multimedialny, może mieć naprawdę spore okno na świat. Dwadzieścia lat temu, o tym, jak ludzie witają na świecie Nowy Rok, mogliśmy dowiedzieć się co najwyżej od Macieja Orłosia z Teleexpressu lub z Panoramy. A dziś? Dzięki internetowi i kamerkom zamontowanym w najciekawszych zakątkach świata, możemy w czasie rzeczywistym balować w dowolnym miejscu na świecie! Fantastyczna perspektywa! I za darmo. No, prawie za darmo…
– Gdzie pan spędza sylwestra? – wydukał z siebie taksówkarz, chcąc zabić ciszę, której sam bardzo nie lubię. – A wie pan… W tym roku to skromnie, choć aktywnie. Zacznę od naszej łódzkiej Manufaktury. Później przelecę się na krakowski rynek. Stamtąd zajrzę może do Paryża, na Islandię i koniecznie wie pan, Londyn… Tam dużo rodaków jest. Kolegów. Chciałbym zobaczyć, jak się bawią… Mina, jaką przybrał taksówkarz, którego obserwowałem w lusterku wstecznym, wierzcie mi na słowo, była bezcenna. Gdy już uspokoił się, że nie wiezie wariata, obiecał mi, że kilku następnym klientom również pochwali się, jak bardzo światowy będzie jego sylwester…
PS. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla Was! 🙂
Komentarze