31.01.2014
Google i Samsung zakopią jabłuszko?
Ze zdumieniem przeczytałem wieść o frojndszafcie i bruderszafcie, jaki na okoliczność z pewnością wypili ze sobą dyrektorzy i prezesi Samsunga i Google. Ciekawe, czy w Apple też coś pili i dlaczego z rozpaczy?
Wszyscy doskonale znamy historię choroby jabłuszka, która w dobie marazmu innowacyjnego przejawiała się procesami wytaczanymi Samsungowi w sporach patentowych. Samsung, niestety, także zapadł na tę chorobę, o Google nie wspominając… W efekcie przyzwyczailiśmy się na przestrzeni ostatnich kilku lat do tytułów: „Apple oskarża Samsunga”, „Samsung oskarża Apple”, „Google oskarża Apple” itp. Ktoś wreszcie w tej durnej wojence zmądrzał, bo chyba zrozumiał, że zgoda w życiu buduje, a konflikt rujnuje. Dlaczego nie Apple? Bo w każdej piaskownicy znajdzie się dzieciak, który uważa, że wyłącznie jego foremki są najlepsze na całym podwórku, nikomu ich nie pożyczy i jeszcze sypnie piaskiem w oczy tym, którzy mają czelność uważać inaczej. W takiej piaskownicy mądre dzieci potrafią się dogadać o tym, by ignorować narcyza, wymieniać się swoimi foremkami, szpadelkami i robić swoje. Na imię im Google i Samsung. Zuchy! Tylko patrzeć, jak zakopią usychający ogryzek w piachu. Dołek właśnie zaczęli kopać…
Chłopcy dogadali się, że przez uwaga – dziesięć lat, nie będą sobie wchodzić w drogę w kwestiach patentowych. Ba! Będą się technologicznie wspierać, by ich innowacje parły do przodu. Przyznacie, że piękna idea. I szlachetna. Aż strach zapytać, co oni tam podczas podpisywania tej umowy (wg. Apple, zapewne zmowy) spożywali? Przyznacie też, że jabłecznik ze swoimi narcystycznymi foremkami został rzucony na kolana i ryczy w kącie. Zastanawiam się, ile czasu zajmie chłopcom kopanie dołka na ogryzek?
Co zrobi Apple? Może rzuci się w ramiona Microsoftu, szukając pocieszenia i odwetu? Kto wie? Choć kiepski to partner, bo też ma coraz poważniejsze problemy finansowe, poprzedzone problemami z kreatywnością. Największy rynek świata też z wolna wypina się na nagryziony coraz mocniej owoc. Ponieważ Chińczycy też poznali się na otwartości systemu iOS i urządzeń Apple, przy wsparciu rządu i niewielkiej, dwudziestomilionowej grupki informatyków, stworzyli swój własny narodowy system operacyjny (sic!). Jeśli takowy się przyjmie na urządzeniach mobilnych, a jest szansa że tak, bo może zostać uznany za jedyny słuszny, to Apple na chińskim rynku, delikatnie mówiąc nie poszaleje i łzę nie jedną uroni. Na pocieszenie – nie sam. Pozostali gracze z USA na drodze ignorancji bezczelnie skopiowanej od panów z Cupertino, także zostali wykluczeni. Największy rynek świata tworząc swój system operacyjny i zamykając się na technologie innych, brnie w identyczną głupotę, jak Apple. Wy też zastanawiacie się, kiedy Chińczycy dostaną od jabłka pozew o kradzież patentów?
Porozumienie Google i Samsunga to dowód mądrości w globalnym biznesie. Jak wiadomo, w dobrej atmosferze dobrze się pracuje, a jeszcze lepiej – legalnie zrzyna z innych. Atmosfera konfliktu nigdy nie służy tworzeniu, a jedynie niszczeniu. Jednak zranione zwierze zawsze użyje ostatniego kła, by się odgryźć. Pytanie, czy Apple ma czym się odgryźć. Właśnie mamy nowego iPhona, który designersko jest nieco inny od poprzednika, ale w funkcjonowaniu, niemalże taki sam jak jego poprzedni i jeszcze poprzedni, by nie napisać – jeszcze poprzedni… Może gdyby ważni panowie z Apple używając rozumu, skoncentrowali się na innowacyjności w swojej firmie, a nie na konstruowaniu pozwów o to, kto ma patent do koła (…i dlaczego ukradł nam go Samsung), najnowszy produkt Apple być może byłby przełomowy. W tej globalnej piaskownicy IT, budowle z piasku będą z pewnością o wiele ciekawsze, jeśli dzieci będą w zgodzie wymieniały się swoimi foremkami. Wcale nie po cichu trzymam kciuki za Google i Samsunga i innych, którzy przyłączą się do mądrej idei budowania.
Nie macie wrażenia, że największym wygranym w tej piaskownicy, w której każdy z każdego po cichu zrzyna, jest jednak Google?
Komentarze