10.11.2013
Czekam na telefony ognioodporne…
Dawniej dymorfizmu płciowego nie poznawało się na ekranie telefonu, a chcąc lepiej poznać sylwetkę i piękno rozpracowywanej taktycznie koleżanki, zapraszało się ją np. na basen. Wodoodpornych telefonów nie było…
Udało mi się wywalczyć dobre warunki, na mocy których przedłużyłem umowę z operatorem. Sukces w boju, jakże nierównym, wieczorem uczciłem wraz z moim kotem, któremu to – co najwyżej w wigilię wytłumaczę, co takiego świętowaliśmy. O ile łajza będzie pamiętać… Podczas negocjacji warunków, pani w salonie operatora aż trzy razy naciskała, żebym kupił sobie jeden z wodoodpornych telefonów Sony. Grzecznie, lecz stanowczo za każdym razem odpowiadałem, że moim naturalnym środowiskiem życia jest ląd, a z wodą mam styczność jedynie pod prysznicem, gdzie zamiast z telefonem wolę bywać z reprezentantką płci pięknej. Oczywiście, tu uściślę, by po publikacji nie być w domu bitym – poślubioną reprezentantką.
Wspomniana, chcąc usportowić moje aerodynamiczne ciało, kupiła mi na imieniny (w kwietniu) karnet na basen do łódzkiego Andelsa. Gest, jak zapewne przyznacie – piękny. Tak samo jak hotel, z pływalni którego rozpościera się widok na całe moje brzydkie, lecz kochane miasto. Powiadam Wam, bajka… Ponieważ ze sportów najbardziej lubię szachowe pojedynki o zasięgu międzynarodowym, rozgrywane na tablecie lub swoje bębny, karnet zależał się w szafie przez kilka miesięcy. Wyrzuty sumienia i nadmiar stresów sprawiły, że wybrałem się w końcu na pływalnię, w celach poznawczych…
Sympatyczna pani z recepcji oprowadziła mnie po hotelowych wnętrzach, które skrywają różne tajemnice. Windą wjechaliśmy na dach, gdzie znajduje się przeszklona pływalnia, bym mógł zobaczyć, jak wygląda. Cóż zobaczyłem? Oczywiście dwie prawie nagie reprezentantki płci przepięknej, które na leżakach z gorzkimi minami obgadywały dwóch wysportowanych facetów w moim wieku (chrystusowy), bawiących się w wodzie swoimi… telefonami.
W windzie jadącej w dół dopadła mnie wizja końca świata. Dramatyczna samotność pięknych dam… Znokautowało mnie to podwójnie, bo po pierwsze – nigdy, przenigdy nie myślałem o tym, że telefon komórkowy jest sprzętem, jakiego chciałbym używać w basenie i jaki chciałbym na basen ze sobą zabrać. To jest nawet psychicznie niezdrowe – pływać z telefonem i co przepłynięty basen sprawdzać pocztę, Facebooka czy SMS-y lub nadawać na portale społecznościowe fotki z basenowych głębin. Pływało się troszkę w życiu – z deską i bez deski, ale telefon zawsze leżał w bagażniku porzuconego na parkingu samochodu, bo jak dla większości zdrowych psychicznie ludzi – basen był i jest dla mnie ucieczką od cywilizacji. Od technologii. Odpoczynkiem. Pływającym z telefonami szczerze polecam wizytę u psychologa… Co więcej – za chińskiego boga pojąć nie mogę, jak dla zdrowych, młodych mężczyzn, jakiś stek elektroniki może być większą atrakcją w basenie od półnagich, odzianych w sznurki pań?! Dodam – ładnych pań… Państwo wybaczą, człek starej daty widać jestem i w głowie mi się to zwyczajnie nie mieści…
Zdegustowany, wychodząc z hotelu w Manufakturze, spotkałem jednego z kolegów muzykantów, którego telefony co pół roku nieszczęśliwym trafem lądują w sedesie. Od słowa do słowa, zapytałem jaki telefon ostatnio utopił, na co z uśmiechem na ustach pokazał mi że technologia zdołała przełamać passę. – O! Patrz! Już dwa razy pływała z Szuwarkiem! – chwalił się swoją Xperią, szczerząc białe kły niczym klawisze jego keyboardu. I temu ta wodoodporność winna służyć! – pomyślałem.
Wracając autem rozmyślałem nad swoimi szczenięcymi latami, w których dymorfizmu płciowego nie poznawało się na ekranie telefonu, a chcąc lepiej poznać sylwetkę i piękno rozpracowywanej koleżanki, zapraszało się ją właśnie na basen. Komórek i internetu wtedy nie było. Zwłaszcza wodoodpornych komórek, a i człowiek gdzieś w sobie miał przeświadczenie, że nietaktem byłoby fotografować telefonem kogoś w basenie, co podobno jest dziś na pływalniach plagą. Gdy koleżanka nie chciała pływać, szło się na basen z kumplem, by kulturalnie podziwiać urodę innych, nieznanych koleżanek, które później zapraszało się do kina. Dziś jest inaczej. Zamiast w kinie, film z koleżanką można obejrzeć na smartfonie, a na basen chodzi się z telefonem…
Komentarze