27.09.2015
Ciemność widzę…
Kiedy dwóch młodych, nie do końca trzeźwych mężczyzn, przemierzało w nocy motorowerem województwo lubuskie, oświetlając sobie drogę telefonem, w polskiej części Globalnej Wioski szalało tsunami hejtu po pojawieniu się nowego oprogramowania na urządzenia z jabłuszkiem. Policjanci szukali u bystrzaków śladów rozumu, a w Cupertino, na mapie świata szukali pewnie Polski i zastanawiali się co to jest ten Plus?
Jako sympatyk firmy, który poznał jej otwartość wobec klientów oraz szeroko rozumianą troskę o użytkownika, uznałem, że muszę bronić jej czci. Jabłczane tsunami hejterstwa zaczęło się od tego, że klienci Plusa i użytkownicy nowego iOS 9, przez brak certyfikacji sieci, nie mogli ze swoich iPhone’ów wysyłać MMS-ów. I ich świat się zawalił. Ogarnęła ich rozpacz, jakby cofnęli się do czasów przed Chrystusem, kiedy jak wiadomo nie było Facebooka i innych serwisów społecznościowych, gdzie możemy pochwalić się naszym szczerym znajomym nową deską sedesową, pralką czy ciepłą plażą Wysp Kanaryjskich, sfotografowaną iPhonem gdzieś w okolicach Kuźnicy. Pokładałem się ze śmiechu czytając w internecie te wszystkie żale i fochy rozczarowania smakoszy jabłek. O tym, jak to zawiedli się na Apple, które pozbawia ich konstytucyjnego niemal prawa do wysłania MMS-a. Przestarzałej technologii się ludzkości zachciewa. Może jeszcze dzwonków polifonicznych?
Tsunami nienawiści szalało sobie w najlepsze, a motorower z dwoma nie do końca trzeźwymi zuchami, nieustraszenie mknął przez pogrążone w mroku wyobraźni drogi lubuskich wiosek. Złośliwi policjanci, tak samo jak hejterzy Apple, nie docenili innowacyjności pasażera, który wpadł na pomysł zastępczego oświetlenia, po tym, jak w motorowerze wysiadł reflektor. Uczepili się dwóch dzielnych zuchów, tak samo, jak hejterzy aplikacji Move to iOS, zarzucając koncernowi z Cupertino plagiat programu Copy My Data na Androida. Fale nienawiści niosły więc do modemów treści, jak to niekreatywną firmą jest Apple. Że zrzynają z Google i gorzej. A przecież tylko ktoś, kto myśli innowacyjnie może – prawdopodobnie – zapłacić za istniejący już program, a później chwalić się nim, jaki to on nasz i ogólnie fajny. Co więcej – bez wirusa, bo może to nie jest innowacyjne i wieje nudą, ale w sklepie Google, aplikacje sprawdzane są programami antywirusowymi. W AppStore – zupełnie jak dwóch zuchów jadących nocą motorowerem, idą przebojem i na całość! Wirusami się nie przejmują, bo na iOS ich nie ma, a jak są, to innowacyjnie – powstają w procesie tworzenia. Ba! Więcej! W AppStore oferują swoim użytkownikom zawirusowane apki, które rzecz jasna nie infekują żadnych urządzeń, bo to w końcu Apple… Złośliwi hejterzy rozpisywali się w sieci, że pewnie to w trosce o to, by użytkownicy urządzeń Apple nie czuli się gorszymi od tych, którzy czasem narzekają w towarzystwie przy piwie pitym online, na fejsie, na jakieś wirusy i infekcje. Geniusze integracji…
Zastanawiam się, jaki model telefonu dzielnie zastępował reflektor w motorowerze dwóch bystrych i nieustraszonych zuchów podróżujących nocą po ziemi lubuskiej? Pewnie nie był to iPhone, bo przecież wiadomym jest, że gdyby to był iPhone, miałby i kierunkowskazy i tylną lampę i nawet światła cofania. O światłach drogowych i przeciwmgłowych nie wspomnę…
Komentarze