30.04.2016
Chłopaki z Google i Microsoftu wreszcie poszli na wódkę!
Jak byłem mały, ojciec zachęcał mnie do czytania książek i gazet. Mówił, żebym czytał, by lepiej rozumieć świat i ludzi. I tak robiłem. Robię do dziś. Ale im więcej czytam o tym świecie i ludziach, tym bardziej przekonuję się, że człowiek jest najgłupszą istotą na tej planecie, paradoksalnie najinteligentniejszą. I coraz mniej to wszystko rozumiem…
Chiński człowiek pochwalił się kilka tygodni temu, że wypracował technologią super pocisk, zdolny w 30 minut siać zagładę na całym świecie. Ten sam skośnooki człowiek każdego dnia zasypuje nas informacjami o super nowoczesnych produktach, dzięki którym nasze życie będzie wygodniejsze, prostsze – ze wskazaniem na dłuższe. Czy ktoś z Państwa tego człowieka rozumie? Ja coraz słabiej, a czytanie informacji w internecie – zwłaszcza tych technologicznych, zaczyna działać na mnie drażniąco.
I co z tego, że dwóch mądrych studentów z Waszyngtonu stworzyło urządzenie w formie rękawiczki nafaszerowanej kablami i małym głośniczkiem, dzięki któremu język migowy stanie się jasny dla wszystkich? Co z tego, jak chińska rakieta przywali w Waszyngton spopielając wynalazek i jego twórców!
W „Wyborczej” czytam z nadzieją o tym, że kończy się epoka bananów. Z nadzieją po przeczytanym nagłówku myślę o ludziach młodszych ode mnie, którzy guzik o świecie wiedzą, bo guzik czytają i guzik robią ze swoim życiem, oprócz gapienia się w smartfon z odpalonym Snapchatem. Ale nie. Chodzi o powrót Choroby Panamskiej, dziesiątkującej uprwy popularnego owocu. Szkoda, że nie głupotę. Czemu nie ma leku na głupotę? Albo jakiegoś wirusa wyhodowanego w laboratorium, który po zainfekowaniu człowieka, czyniłby go etycznym. Mądrym? Może za wiele wymagam. Zwłaszcza gdy czytam o idiotce z Atlanty, która spowodowała wypadek samochodowy, bo chciała pochwalić się na Snapchacie, jak szybko porusza się swoją stalową puszką. Poszkodowany w wypadku – najwyraźniej idiota – pozywa nie tylko sprawcę jego kalectwa, ale także serwis społecznościowy. Ktoś to rozumie, oprócz jego prawnika, który pewnie gdyby znał adres i personalia, wysłałby pozew do stwórcy tej coraz durniejszej planety.
Czytam teraz książkę pt. „Głód”. Martín Caparrós nie pisze tam nic, co mogłoby zainteresować fanów nowych technologii. Każda strona tej cegły, to statystyki na temat zjawiska głodu na świecie. Bardzo brutalne dla dobrego samopoczucia ludzi zastanawiających się nad wyborem nowego smartfona czy rozpaczających nad zamulaniem się ich Androida. U Caparrósa czytam, że 900 milionów ludzi głoduje przez całe swoje życie i jak można się tego spodziewać – kończy marnie. Czytam, że UNICEF płacze, bo z dwóch miliardów ludzi jadających na tej planecie od czasu do czasu, ponad 600 milionów nie ma dostępu do wody pitnej. Zamykam karty książki, odpalam internet i co? Jeden z serwisów technologicznych opisuje super wynalazek – butelkę, która w ciągu doby sama napełnia się wodą. Nie mam złudzeń, że możni tego świata, którzy łożą na rozwój tychże technologii, zadbają o to, by 600 mln takich butelek, ugasiło pragnienie wspomnianych wyżej. Kto nakarmi głodujących w Nigrze? Jabłuszko? Może dlatego właśnie przeraża mnie wieść o kolejnym zmartwychwstaniu Nokii, która zamiast iść w rynek choćby takich butelek, pieje w mediach, że chce przebierać nogami tam gdzie teraz wszyscy – na rynku „yntelygentnych” ciuchów i biżuterii oraz gadżetów dbających o zdrowie. Tych mieszkańców Globalnej Wioski, którzy mają co jeść i nie wyobrażają sobie sytuacji, w której lodówka znika… Cieniasy!!!
Skończę optymistycznie, bowiem jest nadzieja, że ludzie zaczną w końcu grać do jednej bramki. Tak, jak Ci z Google i Microsoft, którzy zamiast kruszyć kopie w sądach i pluć na siebie, hejtować i marudzić, prawdopodobnie poszli ze sobą na wódkę i wycofali z sądów pozwy przeciwko sobie. Chłopcy z piaskownicy IT zrozumieli, że zgoda buduje, a pozwy i waśnie kosztują. I tak, usługi Google pojawią się w smartfonach z okienkami. Można? Można!
Udanej majówki dla Was! Spędźcie ją poza smartfonem… 🙂
Komentarze