14.10.2016
Komu trumienkę?
Wybuchające telefony tworzą całkiem nowy krajobraz rynku usług i akcesoriów. I dobrze! Kiedy przeczytałem informację o tym, że Samsung po katastrofalnej wtopie z Galaxy Note 7 „ratuje” swój wizerunek wysyłając do klientów specjalne pudełka na niebezpieczne urządzenia, które internet ochrzcił już „trumnami”, przecierałem oczy ze zdumienia. Że to się dzieje naprawdę…
Bardzo rozumiem troskę producenta o użytkownika, którego niechcący wepchnął na pole minowe. Każdy właściciel Note’a 7 dostaje mały zestaw saperski. W jego skłąd wchodzi pojemniczek wyściełany ceramicznym wkładem. Jesli smartfon stanie w płomieniach w transporcie, jęzory ognia tudzież fala uderzeniowa po wybuchu, nie przedostanie się z pudełeczka. Kurier powiezie z pewnośćią taką „trumienkę” z saperskim wdziękiem i optymizmem. Informacja robi furorę w sieci, a ja się zastanawiam, czy to nie czas na zupełnie nowe rozdanie na rynku akcesoriów GSM. Także na rynku odzieży! Najbardziej brzuch od śmiechu skakał mi na wieść o tym, że producent w pakiecie trumienkowym wysyła specjalne rękawiczki. Wystrojony w nie użytkownik, z powagą i wdziękiem technika prosekcyjnego, bezpiecznie zapakuje Note’a do trumienki. To może czas pomyśleć o tym, żeby rękawiczki na stałe weszły w standardowe wyposażenie pudełka z urządzeniem? Troska ta jest lekka żenadą. To tak, jakby saper stroił się w specjalne ciuchy ochronne dopiero po tym, jak niebezpieczny ładunek trafi na pakę wozu z piachem. Każdy smartfon winien być sprzedawany z rękawiczkami chroniącymi przed wybuchem. A najlepiej z hełmem i specjalną kamizelką chroniącą od wybuchu. Z wypiekami na twarzy czekam na news o nowym standardzie sprzedaży urządzeń Samsunga.
Ponieważ leżącego się nie kopie, a co najwyżej delikatnie szturcha nóżką, skoro już żyjemy w czasach wybuchających lub w najlepszym przypadku samozapalających się smartfonów, to może warto byłoby pomyśleć o nowych rynkach i produktach. Np. spodniach z ceramicznymi kieszeniami, w które będziemy mogli chować smartfona. Byłby to nowy trend w branży odzieżowej, której jak wiadomo – ogromna część, to rynek oparty na wyzysku i przemocy wobec pracowników. Rynek mógłby też pomyśleć o antystatycznych torebkach dla pań, które zabezpieczą urządzenie przed nakładaniem się ładunków powstających poprzez ocieranie się o wnętrze torebuni. Rynek ubezpieczeń też mógłby zarobić na poliskach od wybuchu. OC i AC dla telefonu mogłoby się sprzedawać jak ciepłe bułeczki. Urosnąć może również rynek psychoterapeutów, którzy leczyć będą nadmiar dreszczyku emocji, związanych z codziennym używaniem smartfona. Wybuchnie? Nie wybuchnie?
Jestem pełen nadziei i pozytywnych wyobrażeń wobec nowych czasów. Nie mogę myśleć inaczej, kiedy widzę, że producentowi w tak poważnym kryzysie dopisuje tak dobry humor. Skoro zdobył się na wysyłanie ludziom tych kretyńskich pudełek, potęgujących złe wyobrażenie o zakupionym produkcie, to albo musi mieć tupet, albo ktoś tam mocno zabalował i na solidnym kacu wymyślił wizerunkowo zbawienne „trumienki”. Po 6 latach użytkowania, zepsuła mi się ukochana Nokia E71, której nigdy nie podejrzewałbym o wybuch. Może dlatego, że producent ten nie był kiedyś tak bardzo pazerny, jak współcześni „monterzy-saperzy”, dbający o niewymienność baterii w urządzeniach. Chytry dwa razy traci, a ja drapię się po łysielczej głowie, jakim telefonem mam ją zastąpić? Stać mnie na ten z Biedronki. Ale czy on nie wybuchnie? Rozmyślam! Taki czas…
Komentarze