01.06.2015
e-fachowcy
Polski hydraulik to facet nowoczesny. Może nie tak przystojny jak pan z kultowej reklamy, ale bezdyskusyjnie nowoczesny. Po interwencji dwóch fachowców operujących przy rurze tabletami, nie mam co do tego żadnej wątpliwości…
Otwierając drzwi wezwanym na pomoc hydraulikom, ucieszyłem się na ich widok. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, ich sylwetki i ogólnie skoliotyczne, brzuchate postury, dalekie były od wizerunku hydraulika znanego z reklam, na widok którego zapewne zgodnie z prawami przyrody i ludzkiej natury zachwycałaby się Szanowna Małżonka. Dwa większe ode mnie brzydactwa, poruszające się po moim terytorium, nie wzbudziły u wspomnianej żadnego zachwytu. Mogłem więc paradować po mieszkaniu niczym Tarzan, król puszczy. Drugi powód mojej radości, to tablety w ich łapach. Przez ułamek sekundy neurony poszalały między półkulami mojego mózgu z myślą: – Kurka wodna, ale nowocześni fachowcy. Tablet w łapie, hoho! I tylko pół godziny, a nie pół dnia się spóźnili. Naprawią rurę w mig! Jakie to było naiwne z mojej strony. Weszli elegancko. Przywitali się. To już dużo. Ale dalej… Dalej, moi drodzy, to nawet nowa technologia im nie pomogła…
Fachowcy z tabletami, rozejrzeli się po kuchni. To właśnie w tym rewirze mieli operować przy zapchanej (oczywiście przez Szanowną Małżonkę) rurze. Do roboty rzucili się jeden przez drugiego. Przenikliwy wzrok wbity w ekrany tabletów, gdyby mógł przebijać, sądząc po zmarszczonych czołach i kroplach potu, zrobiłby nie tylko dziurę w 10-calowych zabawkach z Androidem, ale i przepchał rurę. Tyle tylko, że tak nawet ten playboy z reklamy nie potrafi. Do tego potrzebny jest intelekt, którego u dwóch fachowców coraz rozpaczliwiej poszukiwałem, po tym, gdy jeden wybąkał z siebie: – Bo wie pan, k! Bo ten ch! Bo k! Bo ten kalendarz Google! Bo k! Ktoś nam przestawił zlecenia! A my nie mamy sprężyny! No k! Dziś nie damy rady… Cały Wersal legł. Ale jak zator w rurze pozostała nadzieja na ich jeszcze niekwestionowane przez rozum umiejętności zawodowe.
Po tłumaczeniu się za rozjechany kalendarz Google, Szanowna Małżonka, ostoja spokoju miała minę taką, jakbym kupił nie jeden, a przynajmniej pięć najdroższych zestawów perkusyjnych Tamy z blachami Meinla i wrócił z tymi cudownymi meblami do domu, drąc się z progu: Kochanie, już jestem! Zobacz co pięknego kupiłem!. Widziałem, jak moja ukochana wzrokiem przepycha te tablety przez ich przewód pokarmowy. Równie wąski jak zapchana rura. By panowie, którzy przyjechali na interwencję pokaźnym samochodem, w którym zmieściłoby się nie tylko pięć toreb z kanapkami, ale i sporo rur sprężyn i innych narzędzi hydraulicznych, o tabletach nie wspominając, uszli z życiem, zaproponowałem, by użyli mojej sprężyny. I się zaczęło… Moje małe, wewnętrzne rozczarowanie, przepoczwarzyło się w ciągu kilkudziesięciu sekund w wulkan jadu. Gdy tylko zobaczyłem, że jeden z dwóch wyraźnie pobladłych fachowców wchodzi swoim tabletem na stronę spryciarze.pl, zagotowało się we mnie. Wypierałem ze wszystkich sił myśl o tym, że pan hydraulik… Hydraulik, a nie pismako-muzykant czy inna hydrauliczna niemota, na wyświetlonej stronie za chwilę wklepie słowa kluczowe „przepychanie rury”. I to się stało. Nie wierzyłem w to co widzę. Po chwili, z Szanowną Małżonką już w pełnej zgodzie i z nieskrywanym okrucieństwem, w najskrytszych myślach przepychaliśmy tabletami przewody pokarmowe dwóch nierozgarniętych darmozjadów, delikatnie i subtelnie wypraszając panów z domu…
Czy to już teraz tak będzie? Czy fakt, że zabite szkolnictwo zawodowe w tym kraju przeniosło się do internetu, na YouTube czy inne portale, skaże mnie na podobne doświadczenia? Czy stanie nade mną kiedyś e-lekarz z tabletem i zacznie wertować w nim w poszukiwaniu rozpoznania? A co, kiedy będzie poza zasięgiem sieci? Umrę? O e-grabarzu szukającym w smartfonie na spryciarze.pl, jak wykopać dołek, nawet nie wspominam, bo tak jak poprzedni felieton, ma być optymistyczny, a nie jak zwykle. Ale już o ginekologu, który podejmuje w gabinecie pacjentkę, dokształcając się uprzednio w swoim fachu na pewnych portalach dla dorosłych, już mi wolno…
Komentarze