11.10.2014
Towarzyszu, nie kradnij!
Chcę, by w Polsce weszło tzw. „smartfonowe”. Żeby na kulturę szły pieniądze od jej odbiorców. Tyle, że w takim kształcie, by artysta, autor coś z tej krwawicy statystycznego towarzysza Kowalskiego, po prostu miał. Żeby chciało mu się tworzyć.
Kiedy w latach 90-tych minionego tysiąclecia na ziemiach polskich rodziła się telefonia komórkowa, co zaznaczam nie pod każda strzechą, lecz jedynie wśród rodzącej się sfery biznesowej, w żadnej z niewątpliwie mądrych głów rządzących nie zakiełkowała myśl, by uczyć naród obsługi tego medium. A w Korei Północnej, która po całym ucywilizowanym świecie odkrywa zdobycze technologii, szkolą na potęgę! I dobrze! U nas też by się przydało…
Nie piszę o elementarnych sprawach, takich jak przedstawienie się. W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem, że Kim Dzong Un stawia na dobre wychowanie swoich obywateli. Jedno z rządowych czasopism opublikowało instrukcję dla użytkowników tego jakże egzotycznego medium, jakim jest telefon. Podpowiada między innymi, co zrobić, gdy ktoś zapomniał się przedstawić. Poprawny będzie zwrot: „Hallo? Czy to ty towarzyszu Yeong-cheol?”. Ileż to razy zdarzyło mi się rozmawiać z chamem po drugiej stronie BTS-a, a przynajmniej prostakiem, który zaczynał rozmowę bez przedstawienia się. Jeśli lud Korei Północnej nauczy się korzystać z komórek, jak zaleca sam Kim, jest wielce prawdopodobne, że będzie to pierwsze telekomunikacyjnie zintegrowane społeczeństwo, wolne od chamstwa. W periodyku pt. „Językowa etykieta w rozmowach telefonicznych” wydanym przez władze nie ma ani słowa, że za brak przedstawienia się można iść do więzienia, ale Kim, jak wiemy, jest wodzem kreatywnym…
W niezamożnym kraju nad Wisłą, który nie nauczył się kultury używania telefonu komórkowego, bo rząd nie zadbał o to, by w latach 90-tych wydać jakąś broszurkę w formie aneksu do Kodeksu Karnego lub wykroczeń, gdzie widniałby zapis, że za rozmawianie przez telefon podczas spektaklu w teatrze powinno grozić wygnanie chama z kraju, a przynajmniej przepadek mienia w postaci telefonu, rozgorzał inny spór. O to, czy płacić podatek od smartfona i tabletu, czy nie. Spierają się różne autorytety, targają za łby w idei wolnego dostępu do kultury. Śmiać mi się chce z tych targów, bo oto mamy sytuację groteskową. Nagle wszyscy pomstujący nad tym pomysłem Polacy nie mają smartfona, a jeżeli mają, to nie słuchają na nim muzyki, a słuchawki w uszach podczas spaceru czy podróży autobusem mają po to, by uszom było cieplej. Nikt, kto ma tablet, nie ma w nim żadnego filmu! W Korei, która technologicznie, ku mojemu zdziwieniu nie cofnęła się do ery analogowych systemów radiokomunikacji ruchomej i komórek pierwszej generacji, tylko startuje ze smartfonami, takiego problemu nie ma. Może i dlatego, że w reżimie każdy jest potencjalnie winnym, złodziejem, wrogiem ustroju. Dyktator i jego kukiełki dostały więc do rąk kolejne narzędzie do represjonowania ludzi. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i jeszcze Koreańczycy pod wodzą Kima przez komórki zapłaczą.
U nas nad Wisłą, atmosfera związana z podatkiem za smartfona, przypomina mi trochę klimat Korei. Profilaktycznie wszystkich użytkowników nośników jakimi są telefony (sic!) określono mianem złodziei, którzy kopiują wszelkie dobra kulturowe oraz dzielą się nimi w całym kosmosie. Larum na ten temat w krzywdzonym narodzie jest tak donośne, bo tak samo, jak nie rozumiemy że dzwoniąc do kogoś wypada się przedstawić, tak w głowach nie mieści się nam, że za kulturę i sztukę trzeba płacić. Podejdźmy do tematu dojrzale! Ja chcę, by w Polsce weszło „smartfonowe”. Żeby na kulturę szły pieniądze. Moje pieniądze. Niewielkie, ale zawsze. Tyle, że w takim kształcie, by artysta, autor coś z tej mojej symbolicznej opłaty statystycznego towarzysza Kowalskiego, po prostu miał. Jak znam życie, pieniądze wyrwane w jakiś sposób od ludzi, zostaną przeżarte przez różne organizacje „broniące praw artystów”. Napasą się adwokaci przy pokazowych procesach, że towarzysz Kowalski na fakturze ma napisane „telefon” a nie „nośnik danych”. W tym temacie, przez kulturową niedojrzałość naszego społeczeństwa, życie z pewnością zgotuje nam nie jedną humoreskę. Być może i broszurę rządową wzywającą właścicieli smartfonów: „Towarzysze, nie kradnijcie!”. Dzielicie się kulturą, dzielcie się pieniądzmi z twórcami!
Komentarze