Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Przeginanie z wyginaniem

25.08.2014

Przeginanie z wyginaniem

Z wypiekami na twarzy przeczytałem news PatentlyMobile o tym, jak bardzo Samsung zamierza wygiąć swój nowy, powstający telefon. Jak zwykle w takich przypadkach zadałem sobie pytanie: – Po co?

Po co mi wyginający się jak kartka papieru telefon? Może po to, by częściej go zmieniać, gdy się szybciej zepsuje? Zauważyliście, że coraz rzadziej wymieniamy w telefonach baterie? Podobnie, jak inne podzespoły np. kości RAM w laptopach, które są niewymienialne, bo na stałe wlutowywane w płytę główną. By „w trosce o nas” wymienić płytę, gdy pamięć szlag trafi. Nieprzypadkowo coraz częściej wymieniamy telefony, które dziś służą nam tyle czasu, ile kiedyś służyła wymienna bateria. Rynek się zmienił, jak wszystko. Tylko czy na korzyść dla nas – użytkowników?

Nie bez znaczenia zeszyty w sztywnej oprawie były zawsze i są po dziś dzień droższe od tych, które mają oprawę miękką, elastyczną. Tańszą. Dlaczego? To proste! Kartki zeszytów w sztywnej oprawie są lepiej chronione przed zagięciami, zniszczeniem niż w zeszytach z okładką miękką. Można to odnieść do trendów w produkcji telefonów. Mam kilka wciąż sprawnych, solidnych, nieelastycznych komórek z początku Millenium, które śmiem twierdzić, przeżyją wyginające się jak guma koncepty Samsunga.

Nie podoba mi się mydlenie oczu tekstami, że bardziej wyginające się telefony będą dla nas wygodniejsze i mniej podatne na uszkodzenia. To tanie teksty, które w mojej opinii mają oswoić nas z trendem polityki producentów, którym zależy, by wymieniać te urządzenia jak najczęściej. W rzeczywistości elastyczność telefonu nijak ma się do wydłużenia jego funkcjonowania. Wyłączając zdarzenia losowe t.j. utopienie komórki w sedesie (przed czym producenci już się zabezpieczają, tworząc wodoszczelne obudowy), telefony które będą wyginać się jak wspomniana kartka papieru czy plastelina, także będzie można zepsuć. Może nawet szybciej niż nam się wydaje. W tekście Adama Łukowskiego na temat wyginanego Samsunga czytam: „Korpus nie jest elastyczny w całości, ale jedynie w 2-3 miejscach, co sugeruje, że płytki drukowane nadal będą sztywne, a elastyczność zapewni odpowiednie ich podzielenie, rozplanowanie i połączenie taśmami”. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że im więcej elastycznych połączeń, tym więcej problemów może być z funkcjonowaniem poszczególnych podzespołów. Być może jestem staroświecki, ale najbardziej trwałą wydaje mi się struktura monolityczna.

Zrzędzę tak sobie, bo nie podoba mi się moda na jednorazowość, a śmiem twierdzić, że w tym duchu funkcjonować będą wyginane telefony. Co więcej, wkurza mnie moda na niewymienność. W przypadku telefonów – baterii. Trend ten dosyć mocno wdarł się też do produkcji samochodów. Wkurza mnie to, że w konsekwencji jesteśmy zdani na dyktat producentów. Nie wymienimy sami baterii, jak kiedyś. Musimy płacić więcej za coś, co niedawno było w naszym zakresie. Nie tylko z wyginającymi się obudowami przeginają producenci. Z pazernością też. Dla mnie wyginający się telefon, to żaden to przełom technologiczny, lecz narzędzie do wyciągania z nas pieniędzy. Przełomem w moich oczach byłby telefon, który potrafiłby się samodzielnie naprawić. Coś, jak obudowa LG Flex, która potrafi regenerować drobne rysy. Wyobrażam sobie telefon, który nie tylko samodzielnie się naprawi mechanicznie, lecz będzie też niezależny energetycznie. Taki telefon, moi drodzy, nigdy nie powstanie, bo choć byłby w naszym interesie i jest w zasięgu technologii, to nie jest w interesie producentów. Oni wolą przeginać z wyginaniem…

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top