Quantcast

adplus-dvertising
Felietony Mobilne terapie

16.08.2014

Mobilne terapie

Wpadł mi niedawno w ręce magazyn „Charaktery”, w którym znalazłem ciekawy artykuł na temat wsparcia psychoterapeutycznego, jakim mają okazać się telefony. Rzuciłem się na tekst i pożarłem go wzrokiem ze zrozumieniem. I jak to zwykle bywa podczas zbyt zachłannego jedzenia – dostałem czkawki…

Opisany w tekście Martin Lindstrom, ekspert neuromarketingu, który prowadził badania nad uzależnienianiami od smartfonów, oglądając procesy jakie zachodziły w mózgach badanych smartfonoholików, doszedł do wniosku, że ludzie ci nie są uzależnieni od swoich zabawek, tylko po prostu je pokochali. Podczas czkawki, jaką zaczął odbijać się tekst będący dla mnie żywym wyzwaniem intelektualnym, zastanawiałem się, czy tak samo jest z alkoholikami i narkomanami. Czy w ich mózgach także nadmierną aktywność wykazuje obszar zwany „Wyspą”, odpowiadający za uczucia, i czy oni także nie są uzależnieni od swoich strzykawek oraz butelek, tylko tak bardzo je kochają. Nie wiem. Napisałem do pana Lindstroma i czekam…

Tymczasem ciekawostką jest, że branża nowych technologii po rewelacjach naukowca zaczyna inwestować ogromne środki w aplikacje terapeutyczne na smartfony. Oczywiście programistów wspierają psychologowie, którzy wiedzą jakie obszary mózgu poruszyć ikonkami na ekranie, któremu według badań Lindstroma ufamy bardziej niż ludziom.

Niezależnie od tego, co twierdzi naukowiec, twierdzę, że smartfony jednak bardziej nam szkodzą niż pomagają. Rzecz jasna, wyłącznie wtedy, gdy poświęcamy im zbyt dużo swojej uwagi i jeśli one, a raczej nie one lecz za ich sprawą więcej uwagi poświęcają nam duże grupy interesu, wyznaczając rytm życia i poznając najbardziej intymne sprawy, jakimi są m.in. nałogi czy problemy natury psychologicznej. Wówczas, mówiąc krótko – nie jest fajnie, nie jest dobrze. Kilka tygodni temu przesiadłem się na Nokię E71 – można rzec – zacofany już technologicznie smartfon z Symbianem, który prawie nic o mnie nie wie, a powolność tego urządzenia sprawia, że rzadziej zaglądam w ekran by coś sprawdzić w internecie. Żyje mi się lepiej. Zwłaszcza gdy czytam w „Wyborczej” o inteligentnym czasomierzu Spark – mobilnym pastuchu, który sprawi, że nigdy nie zaśniesz „podczas ważnych chwil”. Dzięki czujnikom, które monitorują prędkość i częstotliwość twoich ruchów, Spark potrafi ustalić, czy nie śpisz. Gdy przyłapie cię na drzemce – zaczyna wibrować. Prawie jak esesman! Idealny gadżet współczesnych obozów pracy. Inny gadżet o którym przeczytałem w gazecie, to Pavlok. Sądzę, że użytkownikom tej bransoletki mobilny psycholog potrzebny będzie jeszcze szybciej, bo… wymierza ona kary w postaci wstrząsów elektrycznych (sic!). Jeśli użytkownik nie wykona założonego przez siebie (lub pracodawcę) planu, dostaje strzał prądem!

Pan Lindstrom bezsprzecznie otworzył branży IT i współpracującym z nią psychologom furtkę do intratnego biznesu „terapeutycznego”. A może i jak zakładam – nawet do programowania współczesnego człowieka, za bardzo zapatrzonego w smartfona. Jest fatalnie z naszą cywilizacją, jeśli w kawałku plastiku postrzegamy ludzką twarz, oczy, głos – człowieczeństwo i bliskość, z tęsknoty za którą wynika tak naprawdę większość naszych problemów. Nie wierzę w terapię ze smartfona. Kpię sobie, bo w końcu czkawka po lekturze coraz większa, że alkoholik, który według pana Lindstroma zamiast w swoim telefonie, rozkochał się w wódzie, za sprawą mobilnej terapii nie tylko nie wyjdzie z alkoholizmu, ale uzależni się od kawałka plastiku, który go „rozumie”. Krótkie, ale intensywne życie nauczyło mnie, że w problemie najlepiej jest szukać drugiego, dobrego człowieka. I pasji. Ale może głupi jestem i się nie znam…

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top