20.07.2014
Miasta inteligentne inaczej
Często słyszę w ostatnim czasie o inteligentnych miastach. O tysiącach czujników, które… Być może nielicznym ułatwią życie, ale czy nie zabiorą ludziom chleba? Miasta potrzebują inteligentnych ludzi. Nie maszyn.
Kilka dni temu wysiadając z autobusu zauważyłem bezdomnego z wózkiem pełnym gratów, który wychodząc z pobliskiego śmietnika, wyjął swojego smartfona i coś w nim klikał. Tuż po tym jak wytrzeszczone gałki oczne schowały się w oczodołach, podszedłem do niego pogadać. Pan w wieku 50+ zareagował oburzeniem na moją wścibskość. – A co? Bezdomny nie może mieć telefonu? – oburzył się Mirek, z którym z dziennikarskiego obowiązku zaprzyjaźniłem się pod osiedlowym sklepem spożywczym. Jak się okazało – ciut zniszczony telefon z Androidem znalazł w śmieciach, a starter dokupił sobie na stacji benzynowej, gdzie też czasami podładowuje swoją komórkę. Jako stały bywalec biblioteki w śródmieściu, korzysta z komputera lub z miejskiego Wi-Fi, a jedyny adres jego zamieszkania, to e-mail, który sprawdza raz w tygodniu. Ostatni raz podatki płacił gdy pracował, jako parkingowy. Wygryzł go parkomat, jak wielu innych ludzi, którzy dla miasta stali się niepotrzebni, w chwili gdy elektroniczne słupki zaczęły „uintelektualniać” moje miasto.
Wracając do domu po miłym spotkaniu, zastanawiałem się, czy inteligentne miasta o których naczytałem się w ostatnich tygodniach, „wypracują” więcej takich złamanych losów. Brzmi to, jak zwykle u mnie, nieco defetystycznie. Wiem, wiem. Bo przecież Smart City zapowiada się kolorowo, cukierkowo i powinienem piać z zachwytu, jak to będzie fajnie. Komóreczka wskaże wolne miejsce parkingowe, jakie wyłapie na ulicy trylion czujników połączonych z jednym wielkim komputerem. Kiedyś wolne miejsce wskazywał kierowcom pan Mirek odziany w odblaskową kamizelkę. Można było wyjechać na miasto bez komórki i człowiek spokojnie zaparkował. W inteligentnym mieście może być trudniej. Albo łatwiej. Pytanie dla kogo? Dla tych, którzy są na bakier z technologią, coraz bardziej cyfrowe miasto stanie się dżunglą, do której być może będą bali się wyjść z domu.
Co jeszcze czeka nas w i teligentnym mieście? Aktualna informacja o natężeniu ruchu samochodów. Stan wypełnienia pojemników na śmieci. Być może dla Mirka będzie to istotna informacja, lecz dla mnie całkowicie zbędna. Firmy zarządzające odpadami się ucieszą, bo nagle okaże się, że zatrudniają o połowę ludzi za dużo. Doniesienia o poziomie zanieczyszczenia powietrza, hałasu czy wieści o ubytkach w nawierzchni drogowe to, owszem, doskonałe narzędzia i karma dla inżyniera miasta, służb mniej lub bardziej specjalnych, ale nie dla zwykłego Kowalskiego. Gdybym był terrorystą, z pewnością interesowałaby mnie ilość pasażerów korzystających z komunikacji miejskiej. Ale nie jestem. Jestem człowiekiem wolnym, który w coraz mądrzejszym mieście faszerowanym maszynami, czujnikami, procesorami, antenami, zamiast z drugim człowiekiem rozmawia z technologią. Mniej lub bardziej miłe dla oka kasjerki zastępują kasy samoobsługowe. Pana Mirka na ulicy zastąpił stalowo-betonowy parkomat. Jak żyć?
Niepokoi mnie trochę wizja elektroniki sterującej życiem miejskim i na samą myśl o tym, że jak w więzieniu jakiś system wyliczy mi wodę i inne rzeczy, mam ochotę wynieść się na zabitą dechami wieś, gdzie będzie zasięg sieci komórkowych, lecz łąka pozostanie wolna od wszelkiej sztucznej inteligencji, pozbawiającej pracy i chleba tych właściwie inteligentnych. W Toruniu na Bielany prowadzi nowoczesna i jakże inteligentna linia tramwajowa, zbudowana z szyn i czujników za bagatela 43 mln zł. Lokalna gazeta „Nowości” obnażyła wstydliwy dla lokalnego MZK i miasta fakt, iż bez kawałka stalowej wajchy w ręku motorniczego, inwestycja zbyt sprawnie nie działa… Dlatego twierdzę, że miasta by były inteligentne, potrzebują nie tylko technologii, bo ta owszem, potrafi ułatwiać życie, ale przede wszystkim potrzebują inteligentnych ludzi na każdym szczeblu funkcjonowania. Nie decyzji o zastępowaniu ich przez maszyny i przeróżne czujniki. To krok w bardzo złym kierunku, mój ty Wielki Bracie. Zamiast Smart City wolałbym Slow City.
Komentarze