Quantcast

adplus-dvertising
Felietony W kinie często siedzą świnie…

20.01.2014

W kinie często siedzą świnie…

Przestałem chodzić do multipleksów. Zostałem do tego zmuszony przez pikające telefony i odgłosy paszczowe ich właścicieli, zachłannie żrących popcorn zapijany napojami gazowanymi. Jeszcze nie strzelam, jak na Florydzie, ale…

Nie z potępieniem lecz ze zrozumieniem staram się podejść do tragicznego wydarzenia, jakie miało miejsce na przedmieściach Tampy na Florydzie. Podczas seansu w kinie, 71-letni emerytowany policjant Curtis Reeves zauważył, że 43-letni Chad Culson wysyła SMS-y, kompletnie nie interesując się filmem. Jak podała telewizja TVN24, starszy mężczyzna kulturalnie zwrócił burakowi uwagę, że w kinie, tak samo jak w teatrze czy filharmonii, nie powinno się używać telefonu komórkowego, bo jest to rażący wyraz ignorancji i braku szacunku do kultury i innych uczestników wydarzenia. Upomniany zamiast przeprosić, okazać skruchę, wyłączyć telefon i uwagę poświęcić projekcji lub partnerce, jeśli film go nie interesował, wdał się w chamską dyskusję – jak przystało na prostaka i cepa, bawiącego się w kinie telefonem. Dziadkowi puściły nerwy, więc go zastrzelił. Ofiarę i mordercę łączy to, że była to najprawdopodobniej ich ostatnia wizyta w kinie. Kontrowersyjny, bo jakże radykalny obrońca kultury, jak pewnie zauważyliście jest już leciwy, a za to, że nie powstrzymał nerwów grozi mu 25 lat kinowego wykluczenia…

Oczywiście nie popieram zabijania, odbierania życia – największej wartości jaką mamy na tej planecie. Jednak wielokrotnie siedząc przed burakami w kinie, którzy donośniej od dzwonków swoich telefonów oddawali nagromadzone w organizmie gazy, z trudem powstrzymywałem nerwy, najzwyczajniej bojąc się, że wspomniane buraki w dresach, zachowaniem bardziej przypominające świnię niż homo sapiens, przeliczą mi po seansie kości. Wywiesiłem białą flagę. Kupiłem sobie projektor i kino zrobiłem w swoim domu. Od czasu do czasu, gdy zatęsknię za ekranem większym od mojej ściany, a przede wszystkim atmosferą kina, która odchodzi w zapomnienie, wybieram się do maleńkiego kina Charlie w Łodzi i tam oglądam film. Na szczęście nie zalęgło się tam jeszcze cyfrowe buractwo żrące popcorn, żłopiące gazowany cukier w płynie i chwalące się na Facebooku każdym bąkiem puszczonym publicznie w kinie. Maleńkie kina studyjne zrzeszają ludzi kulturalnych, którzy dostrzegają różnicę między wielkim ekranem, a ekranem telefonu czy tabletu. No właśnie…

O definitywnym zaprzestaniu pojawiania się w multipleksach, oprócz wymienionych wyżej knurów, przesądził człowiek, którym w mojej skromnej opinii, powinni zainteresować się psychiatrzy. Co prawda nie żarł on popcornu, nie zachowywał się ordynarnie, ale na projekcję filmu wszedł z tabletem i oglądał ten sam film, który po godzinie wyżerających mózg reklam, pojawił się na wielkim ekranie. Tyle, że w Full HD. Nie wytrzymałem napięcia. Wstałem i wyszedłem z kina, z trudem powstrzymując się od rozlewu krwi, która zaczęła mnie zalewać…

Mówiło się, że nowe technologie zabijają kino. Twierdzę, że to nie one, lecz ludzkie chamstwo…

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top